Nasz znakomity kolega - Bloger, a do tego eurodeputowany - Ryszard Czarnecki, zdaje się nie rozumieć (nie dajmy się nabrać!) rzeczy najprostszych.
W wywiadzie dla Rzeczpopsolitej Czarnecki przypomniał, że Jarosław Kaczyński zdobył osiem milionów głosów i jednoznaczne poparcie na kongresie Prawa i Sprawiedliwości.
- To poparcie porównywalne z tym, które w czerwcu na kongresie PO otrzymał Donald Tusk. Czemu więc dziś nikt nie mówi o rezygnacji Tuska z szefowania Platformie? - zapytał jakby nie znał odpowiedzi poseł, który już z niejednego politycznego pieca wyjadał chrupiące bułeczki.
Panie Pośle, zapomniał Pan zauważyć, że różnica w sytuacji obu wielkich partii jest zasadnicza. PiS ma problem (jeśli rzeczywiście chce rządzić). Problem ten to tzw. brak zdolności koalicyjnej. Bez potencjalnego koalicjanta, nawet po wygranych wyborach parlamentarnych (!) partia skazana jest na los ugrupowania opozycyjnego.
Bez względu na to, czy politycy PIS będą się uśmiechać jak chce pani Kluzik Rostkowska, czy też będą robili groźne miny jak chciałby p. Kurski. W obydwu scenariuszach głosów do objęcia samodzielonych rządów zebrać się nie uda.
W efekcie braku perspektyw na opuszczenie ław opozycji, ferment w PIS jest bardziej intensywny niż w szykującej się do ponownego objęcia rządów - tym razem z SLD (lub z jakąś nową emanacją "partią ludzi rozumnych") - Platformy Obywatelskiej . Większość polityków PO spokojnie czeka na podział łupów.
Politycy PiS nie mają na co czekać. I dlatego piszą "listy otwarte" i udzielają prowokacyjnych (balony próbne) wywiadów. Nie ryzykując utraty łupów sprawdzają jaki jest rzeczywisty układ sił w partii.
Pan tego nie rozumie... prawda, panie Pośle? ;)

Inne tematy w dziale Polityka