W Gdyni odbyły się obchody 55. rocznicy masakry robotników z Grudnia 1970 roku. W uroczystościach wziął udział prezydent Karol Nawrocki, który w swoim wystąpieniu podkreślał konieczność mówienia prawdy o sprawcach zbrodni i jednoznacznego opowiedzenia się po stronie ofiar. Jego zdaniem, narodowa pamięć musi opierać się na prawdzie i sprawiedliwości, a nie relatywizowaniu zbrodni komunistycznych władz. - I tych 18 zabitych w Gdyni, tych 45 zabitych w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie i Elblągu - te 45 ofiar, to także odpowiedzialność Wojciecha Jaruzelskiego - przemawiał Nawrocki, któremu towarzyszyli m.in. opozycjoniści i kibice Arki Gdynia.
Uroczystości odbyły się przy pomniku Grudnia 1970, w pobliżu stacji SKM Gdynia Stocznia – w miejscu, gdzie 17 grudnia 1970 roku wojsko, milicja i funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa zaatakowali idących do pracy robotników. W wydarzeniu uczestniczyli mieszkańcy Gdyni, związkowcy Solidarności, marynarze, przedstawiciele służb mundurowych, samorządowcy, politycy oraz uczniowie gdyńskich szkół. Obchody rozpoczął apel poległych
Nawrocki o Grudniu 1970. "Zdrajcy i komuniści strzelali do Polaków”
W swoim przemówieniu prezydent Karol Nawrocki zwrócił uwagę na symboliczne znaczenie grudnia w najnowszej historii Polski.
- Grudzień w historycznym kalendarzu naszej narodowej wspólnoty jest miesiącem głębokiej refleksji, bólu i wciąż pojawiającego się pytania, jak mogło się stać tak, że w grudniu roku 70. i w grudniu roku 81., w czasie stanu wojennego i masakry robotników z grudnia z 1970 r. Polacy strzelali do Polaków; zdrajcy i komuniści strzelali do ludzi, którzy pragnęli godności, wolności i solidarności - mówił Nawrocki. Przemawiał, że grudzień jest w polskim kalendarzu historycznym zapisany "czerwonymi literami”.
Dodał, że wspólnym mianownikiem krwawej rozprawy z ludźmi z 1970 i 1981 roku była Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, określając ją jako monopartię rządzącą zniewoloną przez komunistów Polską. Fakt, że przeciwko "partii robotniczej” występowali robotnicy, najlepiej pokazuje istotę tamtego systemu - wskazywał Nawrocki.
- Milicja Obywatelska, która bije i morduje swoich obywateli. Ludowe Wojsko Polskie, które strzela do ludu. (…) I Służba Bezpieczeństwa, która jest zagrożeniem dla tych, którzy pragną wolności, godności i solidarności - wyliczał prezydent. Zwrócił również uwagę na odpowiedzialność Wojciecha Jaruzelskiego. Przypomniał, że w grudniu 1970 roku był on ministrem obrony narodowej.
Krew na rękach komunistów
- Tych 18 zabitych w Gdyni, tych 45 zabitych w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie i Elblągu – to także odpowiedzialność Wojciecha Jaruzelskiego, tak jak jego odpowiedzialnością jest zamordowanie blisko stu Polaków w czasie stanu wojennego - zaznaczył Nawrocki, dodając, że to ten sam Jaruzelski, którego część elit politycznych nazywała później "człowiekiem honoru”.
Nawrocki tłumaczył w przemówieniu, że "nasza narodowa pamięć jest po stronie ofiar prawdy i sprawiedliwości, a przeciwko tym, którzy kazali mordować tych, którzy domagali się godności, wolności i solidarności”. Zapewnił również, że jako prezydent "pozostanie z tymi, którzy jasno mówią, kto był ofiarą, a kto katem”.
- Bez tych pomordowanych, bez ich ofiary, bez cierpienia ich rodzin, nie byłoby naszej wolności, nie byłoby naszej niepodległości. (...) Gdyby nie było grudnia 1970 roku, to nie byłoby wielkiej Solidarności - oceniła głowa państwa. - Precz z komuną - zawołał Nawrocki.
Fot. Karol Nawrocki w Gdyni/KPRP/Mikołaj Bujak
Red.
Inne tematy w dziale Polityka