Komisja Europejska wycofała się z planu całkowitego zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych w Unii Europejskiej od 2035 roku. Decyzja spotkała się z pozytywną reakcją części europejskich przywódców, w tym z Francji i Włoch, którzy od początku sygnalizowali potrzebę ochrony miejsc pracy i konkurencyjności europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. Jednocześnie wywołała opór ze strony środowisk ekologicznych.
Zwrot w Komisji Europejskiej
Kanclerz Niemiec Friedrich Merz ocenił, że Komisja Europejska obrała "właściwą drogę”, podejmując pragmatyczną decyzję, która godzi cele klimatyczne z realiami rynku. Jego zdaniem, odejście od sztywnego zakazu sprzedaży aut spalinowych pozwoli lepiej chronić europejski przemysł motoryzacyjny i miejsca pracy.
Podobnie decyzję KE skomentował szef włoskiej dyplomacji Antonio Tajani. Mówił on, że we Włoszech nowe podejście może uratować około 70 tys. miejsc pracy. – Tak dla ochrony środowiska, ale zawsze z zachowaniem godności ludzi, tych którzy prowadzą przedsiębiorstwa i tworzą miejsca pracy – zaznaczył Tajani.
Zadowolenia nie kryje również Pałac Elizejski. W komunikacie podkreślono, że Francja "pochwala” decyzję KE, a doradca prezydenta Emmanuela Macrona zwrócił uwagę na "elastyczność” Komisji, która wzięła pod uwagę także kondycję europejskiej produkcji samochodów.
Francja podzielona ws. aut spalinowych
Nie wszyscy we Francji podzielają entuzjazm Pałacu Elizejskiego. Minister transformacji ekologicznej Monique Barbut oświadczyła, że przyjmuje decyzję KE "z żalem”. Zapowiedziała jednocześnie walkę o to, by propozycja Komisji nie została zatwierdzona przez państwa członkowskie Unii Europejskiej.
W jej opinii odejście od zakazu sprzedaży aut spalinowych osłabia unijną politykę klimatyczną i wysyła niejednoznaczny sygnał dotyczący długoterminowych celów redukcji emisji.
Ekologowie wściekli
Decyzję KE ostro skrytykowały organizacje ekologiczne. Przedstawiciel Greenpeace Martin Kaiser ocenił, że jest ona niekorzystna zarówno dla klimatu, jak i dla miejsc pracy w Europie. Jego zdaniem brak jednoznacznego odejścia od silników spalinowych zwiększy ryzyko zalewu europejskiego rynku samochodami elektrycznymi z Chin, co w dłuższej perspektywie może zaszkodzić unijnym producentom.
Wielkie koncerny motoryzacyjne, takie jak Renault i Volkswagen, przyjęły decyzję Komisji Europejskiej z zadowoleniem, określając ją jako pragmatyczną i potrzebną w obliczu rosnącej konkurencji ze strony Tesli i chińskich producentów pojazdów elektrycznych.
Inne stanowisko zajął koncern Volvo, należący od 2010 roku do chińskiej grupy Geely. Firma skrytykowała KE, podkreślając, że w niespełna dekadę zdołała stworzyć pełną ofertę samochodów elektrycznych. – Jeśli my to możemy zrobić, to mogą też inni – zaznaczyło Volvo w swoim komunikacie.
Co zamiast zakazu aut spalinowych od 2035 roku?
Komisja Europejska zaproponowała alternatywne rozwiązanie. Od 2035 roku producenci samochodów mieliby być zobowiązani do redukcji emisji CO2 o 90 proc. Pozostałe 10 proc. emisji musiałoby być kompensowane poprzez wykorzystanie stali niskowęglowej produkowanej w UE, e-paliw lub biopaliw.
Reuters ocenia, że jest to ustępstwo wobec nacisków Niemiec, Włoch oraz największych europejskich producentów samochodów, a zarazem "największe odejście UE od polityki ekologicznej w ciągu ostatnich pięciu lat”. W Polsce krytykowały ją przede wszystkim środowiska prawicowe, które wskazywały, że nie każdego stać na zmianę samochodu na nowsze i z ekologicznym napędem na skutek nacisku Brukseli.
Propozycja Komisji Europejskiej musi zostać zatwierdzona zarówno przez państwa członkowskie w ramach Rady UE, jak i przez Parlament Europejski. Ostateczny kształt przepisów będzie przedmiotem intensywnych negocjacji w Brukseli i Strasburgu w nadchodzących miesiącach.
Fot. zdjęcie ilustracyjne/Wikipedia
Red.
Inne tematy w dziale Polityka