Lektura blogu pana Ciesielczyka uzmysłowiła mi, że przyszedł czas zadziwień.
Profesor Jadwiga Staniszkis wyraziła publicznie swe zdziwienie, iż PiS nie sprawdził wcześniej przeszłości politycznej takich ludzi, jak były minister spraw wewnętrznych Kaczmarek czy szef Kancelarii Prezydenta RP, minister Łopiński (...) "Wstrząsnęła mną wczorajsza informacja TVN, że minister Łopiński, szef Kancelarii Prezydenta, wstąpił do PZPR w 1971 roku, w Gdańsku, po masakrze robotników na wybrzeżu. (...) Nie rozumiem, w jaki sposób z takim zestawem ludzi jak Łopiński czy Kaczmarek chcieli budować IV RP?" - oto fragment wypowiedzi Pani Profesor. Wystarczająco zaskakujący, aby zaskoczył i mnie...
Na początek zaskoczyła mnie sama pani Profesor. Jej zdziwienie sugerowałoby, że rzeczywiście wierzy w to, że szefowie PiS nie sprawdzili przeszłości swoich współpracowników. Pan Prezydent? Pan Premier? Kiedyś przywódcy Porozumienia Centrum, które jako jedyne nie miało swych reprezentantów na tzw. liście Macierewicza? Teraz miałoby się okazać, że niczym zupełni nowicjusze nie są w stanie zorientować się kto, gdzie, i kiedy należał! Gdyby profesor Staniszkis dziwiła się, że Premier właśnie w ten sposób tłumaczy zatrudnianie jako przybocznych panów Kaczmarków i Łopińskich, wtedy dziwiłbym się nie mniej nie mniej od niej...
Czy szefowie PiS nie orientowali sie też, że do PZPR należał np. minister Wojciech Jasiński? A nie przyszły im czasem do głowy takie podejrzenia wobec skarbnika PiS, p. Kostrzewskiego?
Oczywiście można udawać kompletne zaskoczenie doborem kadr "antykomunistycznej partii", ale bardziej uczciwe byłoby przyznanie, że PiS nie jest partią antykomunistyczną, a przynależność do PZPR nie stanowi żadnej przeszkody dla polityków zainteresowanych karierą w partii często za antykomunistyczną uważanej.
Czy ktoś jeszcze jest zdziwiniony?
Inne tematy w dziale Polityka