Ostatnie wydarzenia świadczą o tym, że nie jest tak źle z praworządnością w Polsce, jak do niedawna sugerowała Egzotyczna Trójca (Adam Michnik, Andrzej Lepper i Roman Giertych).
Janusz Kaczmarek nie jest niewinnie dręczoną polityczną dziewicą, Jaromir Netzel nie jest dobrym smokiem z chorym uzębieniem (bo zdażył je już wyleczyć), a Gruby Rysiu z Gdańska nie jest jedynie zapracowaną, zajmującą się tylko mnożeniem zysków biznesową Kluską.
Nie jest tak źle. Dlaczego jednak nie jest dobrze? Ci wszyscy ludzie skądś się wzięli w "układzie". Ktoś ich windował, dawał im władzę.
Problem jest znacznie szerszy. Dlaczego partia "antykomunistycznej prawicy" stawia na ludzi niechętnych ideowemu konserwatyzmowi, ludzi bez zasad, za to z przeszłością w PZPR i lewicowymi poglądami (lub bez poglądów) gospodarczymi?
Dlaczego? Bo często tacy właśnie ludzie wydają się najlepszymi kandydatami na wiernego, ślepo wykonującego rozkazy, partyjnego funkcjonariusza.
Partie polityczne bez względu na nazwę chcą mieć karnych, zdyscyplinowanych funkcjonariuszy partyjnych, a nie ludzi mających jakieś własne zasady.
W efekcie nawet w czasie rzadów "antykomunistycznej prawicy", rząd zapełniany jest Kaczmarkami, Jasińskimi i Kostrzewskimi, policją kierują Kornatowscy, Służbami Marce, a firmami z udziałem Skarbu Państwa Netzle...
"Nasi" nie przejmują się elektoratem, bo wiedzą, że ich elektorat na poważnie nie, monitoruje ich działań. "Nasi" są źli na komunistów tylko wtedy, gdy na współpracy z nimi się sparzą. "Nasi" boją się monitoringu, boją się jednomandatowych okręgów wyborczych i personalnej odpowiedzialności za swoje działania.
No właśnie. Czy nie czas już na jednomandatowe okręgi wyborcze?
Inne tematy w dziale Polityka