Po trwającej dwa lata burzy, na niespokojnych wodach Oceanu Medialnego statek "Polsat" osiadł na mieliznie.
Nie działały urządzenia pokładowe, brakowało wody i żywności, nie było nawet ratunkowych szalup. Po ratunek trzeba było płynąć wpław. Cała załoga rzuciła się do wody. Aby się uratować musieli przepłynąć ładnych kilka kilometrów...
Rozbitkowie powoli zbliżali się do brzegu, odważnie odpędzając atakujące ich rekiny.
- Kapitanie da pan radę? - zapytał w połowie drogi marynarz Tom.
- Dam radę Tom - odpowiedział wycieńczony kapitan.
Płynęli dalej, coraz ciaśniej otoczeni przez krwiożercze bestie.
- Kapitanie, dopłynie pan? - dopytywał się Tom, gdy do brzegu zostało już nie więcej niż kilometr.
- Chyba tak, Tom - resztką sił odpowiedział kapitan.
Wreszcie, sto metrów od brzegu Tom jeszcze raz zakrzyknął.
- Da pana radę kapitanie?
- Nie Tom! Nie dam rady! Musimy wracać!
Zawrócili w stronę okrętu...
Nie wszyscy. Marynarz Tom, na rozkaz kapitana, pozostawiony został na
pastwę rekinów.
- Nie mam żalu do kapitana - zdążył jeszcze ogłosić marynarz Tom - musiał jakoś ratować się przed rekinami.
Prawdziwa to historia czy może bajka?
Inne tematy w dziale Polityka