Politycy to ludzie o gołębich sercach. Chcą naszego dobra. O sobie prawie nie myślą. No, może co najwyżej ci niższych szczebli (niektórzy z "niziołków" rzeczywiście bezczelnie przechodzą czasem z jednej partii do drugiej)... ale partyjni liderzy to już na pewno myślą tylko o Ojczyźnie!
Co prawda politycy z pierwszych stron gazet wykonują salta w przód, w tył i w bok. Ale (uwaga! uwaga!) nie w jakimś konkretnym, przyziemnym celu. Po prostu chcą żeby było dobrze! Gdy tylko zauważą jakieś pozytywy w działaniach konkurencyjnych partii nie zmieniają partyjnej legitymacji, a mimo to, od razu chwalą konkurentów i cmokają z zachwytu.
Nie dbają o swoje. Skromni i wielkoduszni. Jak nie przymierzając najsłynniejsza polska gosposia domowa, Jan Maria Rokita. Albo jeszcze lepiej, jak bankowiec- emigrant, Kazimierz Marcinkiewicz.
Były premier daje w ostatnich tygodniach prawdziwy POPIS. Ciągle nie zdecydował kogo popiera. W ogóle, ostatnio unika wyrażania prymitywnie jednoznacznych opinii w sprawach związanych z polityką. Niejasności co do jego aktualnych sympatii politycznych nie wyjaśnił nawet wywiad dla radia RMF FM.
Czy ma nadal legitymację PiS? "Zostawmy to z boku" - odpowiedział były premier. Na kogo zgłosuje? Nie wiadomo, ale nie na Nelly Rokitę. Czy udzieli poparcia niektórym politykom PO? "Może" - odpowiedział najpierw, żeby potem przyznać, że zgodził się na umieszczenie swojego nazwiska na ulotkach wyborczych niektórych polityków PO, jak i niektórych polityków PIS, a na koniec mimo pewnej takiej nieśmiałości, prawie jednoznacznie wspierać Platformę. Furteczkę jednak ciągle sobie zostawia... Czy odejdzie z PiS? "Nie odpowiem na takie pytanie".
Albo inna gwiazda naszej polityki. Ojciec Założyciel Platformy Obywatelskiej, Andrzej Olechowski.
Niby to ciagle szuka stokrotek na Platformie, ale w wyborach do Senatu popiera kandydata Lewicy i Demokratów...
Rokita, Marcinkiewicz, Olechowski... Prawdziwi mężowie stanu! Czy ktoś wzruszył się ich postawą podobnie jak ja?
Wiadomo przecież, że ich działania są bezinteresowne :) Kilku dyskutantów Salonu24 perfekcyjnie wyjaśniło dlaczego sojusz PO z PIS jest niemożliwy. Trudno w tej sytuacji Rokitę z Marcinkiewiczem podejrzewać o jakiekolwiek kalkulacje, machinacje, czy inne operacje.
Podobnie niemożliwy jest sojusz PO-LID. Dlatego decyzje Andrzeja Olechowskiego to też jedynie szlachetny dowód uznania dla kandydata związanego z konkurencyjną :) partią.
Z powodu obu tych niemożliwości, w jakieś dwa miesiace po wyborach bedziemy niezwykle zaskoczeni, że "nasi" POPiSowcy (lub co mniej prawdopodobne "nasi" POLiDowcy) jednak się dogadali. Wszystko dla dobra Ojczyzny :) Czy Naród to doceni?
Inne tematy w dziale Polityka