Raul Lozano, Leo Beenhakker, Marco Bonita, Andriej Urlep... To nie może być przypadek. Zagraniczni trenerzy lepiej spisują się w roli trenerów drużyn narodowych niż Polacy!
Powoli dochodzę do wniosku, że powód musi być mentalny :) Po prostu nasi trenerzy i działacze sportowi wstydzą się sukcesów odnoszonych pod flagą biało-czerwoną...
Tak czują i nic na to nie poradzą. Każdy na pewno slyszał o słynnym przypadku "Janka Tomaszewskiego". Pan "Janek" w czasach dawnych był znakomitym bramkarzem, który między innymi "zatrzymał Anglię' na stadionie Wembley. Wtedy był Janem Tomaszewskim. Teraz od lat nazywany jest "Jankiem" i specjalizuje się we wkładaniu kija w szprychy. Ożywa po każdym niepowodzeniu futbolowej reprezentacji i z furiatyczną krytyką rzuca się na aktualnego trenera. Co biedak zrobi, gdy Polska, w wyniku błędów i wypaczeń Beenhakkera, po raz pierwszy w historii awansuje do turnieju finałowego Mistrzostw Europy? Może zacznie komentować rugby...
Nie mniej ciekawy jest przypadek trenera Andrzeja Niemczyka. Człowiek prowadził reprezentację siatkarek. Dwa razy zdobył z nią mistrzostwo Europy! Nie powininie mieć kompleksów... Na koniec szło mu znacznie gorzej (przegrywał nawet z takimi potegami jak Dominikana, Korea Południowa i Tajlandia). Sam zrezygnował. Jednak do dziś zupełnie nie może się pogodzić z tym, że nowemu trenerowi szybko udało się pozbierać zespół (rozbity zupełnie pod koniec rządów Niemczyka) i co jakiś czas apeluje do Marco Bonity, "aby mógł doradzać", "porozmawiać z dziewczynami", "pomóc w odbudowie zespołu". Co gorsza przez cały czas stara się... przeszkadzać. Komentuje, pisze felietony, biega z wyjątkowo bezsensownymi wywiadami do Trybuny... Podburza zawodniczki, które zostały rezerwowymi, zachęca, żeby zgłaszaly się do niego, wypłakiwały się w mankiet, a do tego tłumaczy, dlaczego głupie i niesprawiedliwe jest, żeby zawodniczka X była rezerwową, jeśli w dawnych czasach grała w pierwszym zespole.
Może wsadzając kij w szprychy, działacze sportowi dowodzą swego postępowego internacjonalizmu :)? Przecież nie może to być, żeby we wspólnej już Europie sukcesy odnosiła jakaś narodowa reprezentacja, a do tego, jeszcze akurat narodu tego, a nie narodu innego...
Trenerzy zagraniczni nie mają chyba obciążeń związanych z koniecznością dowodzenia swego internacjonalizmu. Mogą skoncentrować się na swojej pracy. Panowie Kosmopolici powodzenia!
Na marginesie: od drugiego listopada polskie siatkarki z trenerem Bonitą grają w Pucharze Świata (kwalifikacja do Igrzysk Olimpijskich), a 17 listopada polscy futboliści, z trenerem Beenhakkerem grają z Belgią (kwalifikacja do mistrzostw Europy). Spodziewam się sukcesów w obydwu tych bojach :)
Inne tematy w dziale Polityka