Przez cały dzień byłem dziś strzępkiem nerwów. Nie wiedziałem czy zdążę przed "godziną zero". Razem ze szwagrem zwoziłem do piwnicy zapasy mąki, cukru, marmolady i wątrobianki... Miała być wojna!
Najpierw Gazeta Wyborcza ostrzegała, że to definitywny koniec naszego sojuszu z USA. Naraziliśmy się! Zafundowaliśmy lody Amerykańskim agentom mimo, że byli na diecie odchudzającej!
Pojawiły się plotki, że amerykańskie bombowce startują już z baz na Jamajce, aby zaatakować nasze wioski i miasta... I rzeczywiście! B-52 pojawiły się nad Koluszkami!
Dzięki jednemu z portali dowiedzieliśmy się, że do ataku ruszyli też światowi świadkowie z całego światka, aby odbić z więzienia Beatę Sawicką lub piosenkarkę Małgorzatę Ostrowską... Podobno w ogóle ich nie umieli odróżnić!
Na koniec, kiedy już żeśmy ze szwagrem zatoczyli do piwnicy dwa pękate, szklane baniaczki okazało się, że bombowce zawróciły... Amerykanie przypomnieli sobie jak kiedyś minister Klich z wiatrówki ustrzelił ich kosmicznego satelitę i obleciał ich strach. Ogłosili, że współpraca układa się wzorowo i wszystko jest cacy!
Niby cała robota z tym załadunkiem do piwnicy poszła na marne... Ale humoru nie tracimy, wszystko na taczki ładujemy i sobie ze szwagrem wesoło pogwizdujemy... Jakby kiedyś Amerykusy znowu zaatakowali, albo gdyby wrócili kaczyści, to bunkier będzie jak znalazł.
Deszcze niespokojne potargały sad, a my na tej wojnie ładnych parę lat...
Inne tematy w dziale Polityka