O liberalizacji dostępu do broni. Na marginesie tragedii w Oslo.

Co jakiś czas powraca temat liberalizacji dostępu do broni.  Takie pomysły foruje zwłaszcza PO. 

Andrzej Czumatwierdzi, że państwo nie jest w stanie obronić obywatela w każdej sytuacji. Pyta, czy gdy na kogoś napadnie bandyta, to ma czekać, aż przyjedzie policja, czy raczej powinien mieć prawo do skutecznej samoobrony? Według Czumy obywatele muszą się włączyć w budowanie własnego poczucia bezpieczeństwa.

A ja na marginesie tragedii w Oslo chciałbym zauważyć, że sprawca Anders Breivik posiadał legalnie pistolet, strzelbę i karabin maszynowy. Gdyby nie miał tej broni, czy byłby w stanie zabić tyle osób?

Dalej, gdyby zabójca polityka PiS Marka Rosiaka miał dostęp do broni, ile osób mogło by jeszcze stracić życie. A przecież wiemy, że działał z podobnych pobudek i planował kolejne mordy w tym Jarosława Kaczyńskiego. Tylko nie miał czym ich dokonać - samopał się zepsuł.

Podobne tragedie, jak choćby niedawne w Niemczech, są zwykle dokonywane też z legalnie posiadanej broni. Czuma twierdzi, że gyby pracownik biura PiS miał broń, to mógłby się obronić.  Owszem, ale musiał by stale nosić ze sobą broń gotową do stzrału, co wydaje się paranoją.  Napastnik za to jest przygotowany i do tego działa z zaskoczenia. Przed takim atakiem nawet posiadanie broni nie zapewni bezpieczeństwa.