Przez nasze media przetaczają się hiobowe wieści o sytuacji na Węgrzech. Przodują informacje o tragicznej sytuacji gospodarczej i obniżeniu ratingów węgierskich obligacji do poziomu śmieciowego. A także o tym jak to ta sytuacja odbija się na spadku wartości złotego.
Jak dalece odbiega od rzeczywistości pokazują statystyki. Ale tego w Polskich mediach nie zobaczymy. Bo tam króluję radość, że u nas jest o wiele lepiej.
Czyżby?
Oto okazuje się, że gdy u nas zadłużenie stale i gwałtownie rośnie, na Węgrzech znacznie spadło. W roku 2011 z 80 do 75% PKB. Przypominam, że w Polsce wynosi niewiele mniej bo oficjalnie 55%, rzeczywiste zaś jest zbliżone do węgierskiego..
Dalej gdy u nas walczymy deficytem rzędu 6-8% to Węgry notują wzrost gospodarczy i mają w budżecie nadwyżkę 2%.Takiego budżetu nie ma żaden kraj zachodni.
Do tego straszy się wysokim oprocentowaniem obligacji węgierskich – nawet 10% rocznie. Tylko po co te strachy jak Węgry mają nadwyżkę budżetową i tych obligacji w przeciwieństwie do Polski nie muszą sprzedawać. Zresztą dotychczasowe zadłużenie będzie restrukturyzowane przy współpracy z MFW.
I na koniec media strasznie ubolewają jak to przez węgierskiego forinta traci polska złotówka. Bo ponoć środkowa Europa to jeden koszyk. Ot znowu manipulacja – polska waluta osłabiła się najwięcej w regionie o 16%. I tylko dziwnym trafem czeska korona spadła tylko o 2%. O naszej inflacji prawie 5% nawet nie wspominając
Czyżby maklerzy giełdowi to idioci? Czy może raczej doskonale się orientują w sile (słabości) polskiej gospodarki i niekompetencji naszego rządu.
I tak wygląda na to, że nagonka medialna na ten kraj ma raczej podłoże polityczne (prawicowy rząd) niż gospodarcze. Straszenie bankructwem też ma się nijak do rewelacynych wyników gospodarczych osiągniętych zaledwie w rok po przejęciu władzy od lewicy.
Inne tematy w dziale Polityka