Wreszcie ktoś otwarcie i prosto z mostu powiedział całą prawdę o polskich mediach. O tym kim jest dziennikarz, co mu wolno i do czego jest przeznaczony.
W wywiadzie dla PR1 wielokrotnie powtarzał... „moja gazeta”... „w mojej gazecie, powtarzam, w mojej gazecie”... czyli to JA decyduje który dziennikarz jest „wiarygodny” i JA uważam co jest „wiarygodne”.
„Gmyz może twierdzić, że widział Marsjan, ale musi to udokumentować” - mówił prezes Presspubliki. Jednym słowem – nazwiska, adresy, kontakty, dokumenty, certyfikaty, wyniki badań, oświadczenia informatorów (!!!) itd., itp. A my już będziemy wiedzieć co z tymi informacjami zrobić. A co ma zrobić dziennikarz jeżeli właściciel kłamie i sam jest zupełnie niewiarygodny? Wystawić informatorów?
I jeszcze jedno. Zdaniem Grzegorza Hajdarowicza, oświadczenie Jarosława Kaczyńskiego, w którym prezes PiS napisał, że zwolnienia w gazecie są zamachem na wolność słowa, to jest „negowanie własności prywatnej”.
Chłe, chłe, to jak w komunie stwierdzenie, że sekretarz PZPR kradnie było zamachem na władzę i godzeniem w sojusze ze Związkiem Radzieckim na czele.
W sumie to wszyscy wiedzieliśmy, że dziennikarz w wiodących mediach ma być zdolnym i błyskotliwym propagandzistą, sumiennym i wyszczekanym krzewicielem idei i opinii właściciela. Wiedzieliśmy, ale nikt tego dotychczas tak jasno i dobitnie nie wyraził. Ot, dziennikarz to dziś zwykły pracownik najemny, zatrudniony celem realizacji postawionych mu zadań. A jak mu się nie podoba, jak przypadkiem zwykłą pracę potraktuje jak misję to... fora ze dwora. Dyscyplinarnie.
I tyle...
Inne tematy w dziale Polityka