Termin "mowa nienawiści" został utworzony jako kolejny sposób na walkę rzadu z opozycją. Ostra dyskusja w Polsce nie odbiega od tego co się mówi na całym świecie, ba porównując do niektórych państw (gdzie dochodzi do bijatyk w parlamencie) jest nawet dość łagodna.
Ale jest też druga strona medalu - media. W przyzwoitym państwie informuje się o meritum sprawy poruszanym przez polityka a nie eksponuje brutalnych wypowiedzi.
A u nas można mówić godzinę, merytorycznie i konkretnie - a dziennikarze i tak będą relacjonować dwa soczyste słowa wyrwane z kontkstu. I po stokroć powtarzać. Brutalne wypowiedzi nagradza się natychmiastowym zaproszeniem do studia. Jednym zdaniem jeśli jest popyt mediów to towar się znajdzie...
Nie mówmy o upadku debaty politycznej, mówmy o upadku obyczajów dziennikarskich. Mówmy o zaangażowaniu sie dziennikarzy w walkę polityczną, mówmy o agitacji i stronniczej prezentacji wypowiedzi, o promowaniu chamstwa na antenie.
Ponoć przygotowywana jest ustawa z wysokimi karami za "mowę nienawiści". Ciekawe czy będzie to dotyczyć też mediów za promowanie takiego stylu wypowiedzi.
Inne tematy w dziale Polityka