Coraz lepiej poznajemy wiceszefową PiS Beatę Szydło i to mnie cieszy. Kobieta w polityce to muzyka, a ta łagodzi obyczaje. Zajęła głos w sprawie listu otwartego matki Przemysława Gosiewskiego do prezydenta Bronisława Komorowskiego. Polityk zajmuje głos w sprawie niepolitycznego listu, jak to powiedziała szefowa. Czy to nie jest paradoksalne?
Polityk płci żeńskiej zapewnia do tego, że jest to 100-procentowy wyraz bólu matki po stracie syna. Polityk, który tworzy nadbudowę egzystencjalną nie zostaje filozofem fenomenologii, ale załatwia interes polityczny. Czy to się godzi?
W naszej polityce wszystko się godzi. Bo zawsze można powiedzieć: matka tragicznie zmarłego Gosiewskiego nie ma takiej siły przebicia, jak opozycyjna partia. Prawda, że tak można powiedzieć? I nikt temu nie zaprzeczy.
Ale taki wątpiący, jak ja, zada pytanie. Pytanie zada na blogu i w życiu prywatnym, bo nie zada go na politykowi PiS, do którego nie ma żadnego dostępu, a jeszcze do tak uroczej kobiety, jak Beata Szydło. A to pytanie brzmi: dlaczego akurat ten list tak świetnie komponuje się z retoryką w sprawie katastrofy smoleńskiej i pośrednio krzyża?
Na swoim blogu można udzielać samemu sobie odpowiedzi, ale tego nie będę robił. Kilka sformułowań tylko poślę w przestrzeń Internetu, zobaczę, co z tego wyniknie. Pewnie nic, ale można się przecież łudzić.
Dlaczego akurat matka śp. Gosiewskiego, a nie ktoś inny z rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej, staje się politycznym pretekstem do politycznej krytyki z bardzo określonym adresem personalnym? Ostatnie wszystkie „działa” są skierowane na prezydenta: „haubica” z krzyżem na Komorowskiego, strzał: „prezydent przez nieporozumienie” to naciśnięty cyngiel retoryczny. Zbierze się tego całkiem pokaźny wykaz, wystarczy, aby w Pałacu Prezydenckim się zabarykadować. A przecież Belweder to nie reduta Ordona.
Wiceprezes PiS formułuje pytania, które świetnie wpisują się w krytykę w rodzaju „ruskich trumien”: Dlaczego była próba dyskredytacji delegacji prezydenta ze strony premiera Tuska?. To pytanie do prezydenta Komorowskiego. Idąc tym tropem logicznym można zadać pytanie Jarosławowi Kaczyńskiemu, dlaczego prezydent Lech Kaczyński dyskredytował sukces wcześniejszej wizyty w Katyniu, gdzie Tusk spotkał się z Putinem?
Polityk powinien zważać na słowa. Polityk opozycyjny, a takim jest wiceszofowa PiS powinien nie bawić się w fenomenologię egzystencjalną – że uczenie nazwę – ból matki Gosiewskiego, tylko taki formułować przekaz do elektoratu, aby on dotyczył kwestii ważnych dla kraju i Polaków. Matka Gosiewskiego poleciała z listem do dziennika „Polska Times”. Miała do tego prawo, bo przeżywa ból, wrażenie jednak, że za listem stoi ktoś inny jest tak nieodparte. Przecież w gazecie ”Polska” osiedlili się po przegonieniu przez Wróblewskiego z „Dziennika” publicyści prawicowi (już nie konserwatywni), którzy bardzo, ale to bardzo nie lubią Komorowskiego, a Kaczyńskiemu nieba by przychylili.
Inne pytania też są tego rzędu do prezydenta jako adresata - to „nieporozumienie”. To nawet nie są pytania, to są twarde stwierdzenia. Winni są Rosjanie, Tusk, komisja badająca przyczyny katastrofy. No, ale to już wszyscy znamy.
To kolejny szturm na Pałac Prezydencki. Tym razem „zwiewny” lekki kaliber – jak to list otwarty. Kiedyś listy dostarczały gołębie pocztowe. Ten list choć od matki nie jest gołąbkiem pokoju. To jeszcze jeden ostrzał Komorowskiego w Pałacu. Nie z haubicy, nie z rewolweru, ale z pocisków łez matki.
Inne tematy w dziale Polityka