Cleofas Cleofas
127
BLOG

Kościół umywa ręce, jak Piłat

Cleofas Cleofas Polityka Obserwuj notkę 19

 

Krzyż – nieskomplikowany symbol, który w empatii ducha został wniesiony przez harcerzy w przestrzeń publiczną, wprowadza taki zamęt, iż nikt sobie z tym nie może poradzić. Instytucja, która jest od krzyża, krzyż jest jej archetypem, leży na progu jej zaistnienia, widząc ten symbol, którego jest właścicielem, widząc jak jest upadlany przez wszystkie strony – a to znaczy, jak jest upadły – instytucja ta: Kościół umywa ręce.

  

A teraz łatwa metafora - Kościół umywa ręce, jak Piłat.

 

Nieco trudniejsze pytanie. Czy ktoś pamięta, jakie jest pytanie Piłata w przestrzeń publiczną skierowane po akcie ablucji? Nie odpowiem, filozofia zadawała te pytanie. Powstało kilka najważniejszych dla myśli ludzkiej książek na ten temat.

 

Kościół powtarza ten „gest intelektualny”. Kościół będzie powtarzał ten gest póty, póki jest w defensywie. A dokładniej: póki hierarchowie będą w defensywie i będą bronić tylko zdobytych pozycji przez Kościół, a nie będą razem z człowiekiem wierzącym, nie będą bronić jego konfesji – dla tych, którzy tego nie wiedzą, co to znaczy konfesja, już spieszę wytłumaczyć: wnętrze. Kościół jest od człowieka, jest od jego wiary. Od pokazywania jasności wiary, która ma rozświetlać życie i sens. Przede wszystkim – sens życia. Kościół nie jest zatem od zajmowania przestrzeni, w której ten sens zostaje zatracony, bo to jest ten zapateryzm Lisickiego, przed którym naczelny „Rzepy” przestrzegał. To jest ta przestrzeń, w której człowiek rozstanie się ze sobą, ze swoim wnętrzem. Niestety mam wrażenia, że hierarchowie do tego dążą. Acz mam świadomość, że robią to nieświadomie (nie potrafiąc podjąć decyzji, jaką powinny podjąć władze: ma być tak i tak, a nie inaczej), asekurując się na wielu płaszczyznach.

 

Tyle tego trudniejszego głosu w dyskursie. A teraz łatwiejszy – felietonowy, Lecowy.

 

Krzyż jest bezpański?

 

Przecież krzyż ma być pański. Krzyż jest symbolem Pana Naszego - Jezusa Chrystusa.

Tych kilkunastu koczujących pod nim i kilku kiepskiej jakości publicystów, którzy szukają w języku polskim za pomocą narzędzi narracji godnego ich opisania – tym ma zajmować się cała Polska?

 

Tak. Zajmuje się. To ich sukces.

 

Dopowiem: sukces medialny. Bo ani ci, koczujący pod krzyżem, nie są świadomi, jaką wypełniają rolę, do czego to ich koczowanie służy, ani ci, którzy im sekundują słowem pisanym, bądź aprobaty, nie znają celu tego publicznego (nie adorowania) protestu za pomocą krzyża.

 

Upamiętnienia ofiar smoleńskich?

 

Zadam pytanie: Kto nie chce tych ofiar upamiętnić?

 

Zadam jeszcze jedno pytanie: A może nie o upamiętnienie ofiar chodzi? Hę.

 

Kościół się odżegnał, przy okazji przeżegnał: nie nasza to sprawa. Krzyż : tak, ale to nie nasze miejsce. My nie jesteśmy od krzyża w takim miejscu, jesteśmy od krzyża w przestrzeni nawy kościelnej i od kruchty, gdzie jesteśmy panami.

 

Ten krzyż na Krakowskim Przedmieściu nie jest żadnym Krzyżem Krzyku (tę metaforę objaśnię przy innej okazji, ale zauważcie bliskość ikonosferyczną Muncha i krzyża jako takiego).

 

Wiara jest owszem krzykiem, ale krzykiem wewnętrznym, to jest ten nasz krzyż. O tym są jednak Ewangelie, mądrość św. Pawła w Dziejach Apostolskim (nawiasem pisząc: uważam go jednego z trzech najwybitniejszych polityków w historii uniwersalnej), o tym pisał św. Augustyn. To jest krzyk człowieka wiary, a należę do głęboko wierzących.

 

Ale nigdy do głowy nie przyjdzie mi wyprowadzać krzyż w przestrzeń publiczną, jak SLD: Sztandar wyprowadzić!

 

Krzyż nie jest żadnym sztandarem. Z tym intelektualnie i duchowo nie poradzili sobie hierarchowie. Lawirując, bo przecież to, co nam zakomunikowali jest sprzeczne z wcześniejszymi ich słowami, jest wycofaniem się: „Tego problemu my nie rozwiążemy, nie można zrzucać tego na Kościół”.

 

Kościół umył ręce, wysłał tylko kościelnego, aby pociągnął za sznur dzwonu, bo trzeba zwołać owieczki. Media więc jako ów kościelny uderzyły w dzwony: Kościół umył ręce, jak Piłat. Zaprezentował się quasi-nowocześnie (czyt. tchórzliwie), prezentując higienę od trudnych decyzji. Sterylność wiary?

 

Cleofas
O mnie Cleofas

To - to już lekka przesada.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka