Cleofas Cleofas
451
BLOG

"Kacza zupa" braci Marx, a może Karola

Cleofas Cleofas Polityka Obserwuj notkę 2

 

Polemika wg Jarosława Kaczyńskiego polega na tym, że w jednym akapicie odfajkowuje, iż wizja Donalda Tuska polega na serwowaniu zupy z buta, po czym zabiera się za swoje marzenia o przyszłości. To do południa, a po południu idzie się  na zakupy z kobietą (nie małżonką, acz pozostającą w politycznym konkubinacie w PiS ) Beatą Szydło, aby powiedzieć do kamer: wszystko podrożało dwa razy. Tak otrzymujemy teoretyka i praktyka w jednym.

 

Mamy zatem Kaczyńskiego, jako myśliciela i jako konsumenta, polityka idealnego, bo takie jest przesłanie piśmiennicze i wędrówka w parze z wiceprezesem płci pięknej do supermarketu. Kaczyński przerobił lekcję historii własną, kiedy to Tusk zadał mu pytanie o ceny konkretnych produktów, i z historii PRL - bo wówczas przecież żył - dlaczego po Gomułce nastał Gierek. Ceny wzrosły za Gomułki, ale ten nie wpadł na pomysł dodatków drożyźnianych. Wpadł na ten pomysł Kaczyński, który pilnie uczy się z historii. Gdyby był starszy, podrzuciłby ten pomysł Gomułce i komunizm miałby szansę dłużej się utrzymać. Wynika też z tego: dlaczego Gierek wielkim był (co usłyszeliśmy z ust prezesa w czasie kampanii prezydenckiej).

 

Nie sprawdziło się to, co prawda w 1980 roku, gdy jednym z postulatów „S” było podwyższenie pensji (ze względu na drożyznę), a potem indeksacja. To było jednak potem. Kto by się przejmował, że dodatek drożyźniany od razu jest konsumowany przez inflację, a na półkach zostaje ledwie ocet? Na pewno nie przejmuje się tym prezes, ale ci, którzy niego niżej są, czyli głosują.

 

Niewidzialna ręka rynku liberalnego (czyli Tuska i jego drużyny) podwyższa ceny produktów podstawowych, bo nie są solidarni. Bogatszy nie ceduje części swoich zarobków na biedniejszego, nie czuje wspólnoty. Gdy prezes PiS dojdzie do władzy, nadejdzie kres tej niesprawiedliwości, bogatych nie będzie, a dodatek drożyźniany będzie wypłacany z budżetu nas wszystkich (czyli państwa), bo mamy w nim superatę.

 

Lekcję praktyczną mamy za sobą, wiemy dlaczego mamy głosować na prezesa, wracamy do lektury jego wiekopomnego dzieła eseistycznego. Nikt nie strawi zupy z Tuska, tak jak Chaplin nie najadł się zupy z buta. A dlaczego? I tutaj lecimy akapit po akapicie artykułu w „Gazecie Wyborczej”. Proszę czytać ten esej na glos. Nic nie dodaję, nie przekręcam. Przez kilka akapitów leci: warto być Polakiem – takie pada spostrzeżenie. Poważnie. Jestem osobiście Polakiem i nigdy do takiego wniosku nie doszedłem, że nie warto nim być, a lepiej na przykład być Niemcem. No, dobrze te imponderabilia mamy za sobą. A potem, jak mówi nasz nieliczny z noblistów, dyrdymały na temat nowych technologii, nauki, energetyki. Dochodzimy do meritum, mianowicie niesprawiedliwego miejsca Polski w poszczególnych rankingach. A są one odległe, dalekie, ale na Boga nie spadliśmy w nich, ale się wspinamy.

 

Kaczyński stwierdza wszem i wobec: taka jest zupa z Tuska. Dla niego niestrawna jak but.

 

Zadam na koniec pytanie, Czy pamiętacie film – jeżeli już operujemy metaforami z X Muzy – „Kacza zupa”? Wszyscy oczywiście pamiętają, jak na internautów przystało – bo nie jest to ciemny ludek, ale kulturalny -  dlatego tylko sobie przypomnę. Otóż. Tonące w długach państwo Freedonii zaciąga dług na dodatki drożyźniane u Rufusa Firefly w zamian jego dojścia do władzy. A jak dalej było? Bo to jest jeszcze ciekawsze.

 

Taka jest „Kacza zupa” braci Marx, a jeszcze dokładniej Karola Marksa. Każdemu wedle żołądka. Z czasem – nic.

 

Smacznego.

 

Cleofas
O mnie Cleofas

To - to już lekka przesada.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka