Cleofas Cleofas
510
BLOG

Tusk i średnia europejska

Cleofas Cleofas Polityka Obserwuj notkę 5

 

Jeżeli dwóch polityków mówi to samo, a znajdują się w przeciwnych obozach - władzy i opozycji - nie mówią tego samego. Polityka jest często rozmijaniem się tych samych słów, zbiorem podobnych pojęć, które znaczą co innego. Polska polityka nie odbiega od uprawianych w innych krajach, różni nas standard procedur demokratycznych i osobowości postaci życia politycznego. To ostatnie najczęściej podlega wśród elektoratu wyborom, na tej podstawie oceniany jest profesjonalizm. Nie polityk ma być przekonany, że jest w stanie sprawnie rządzić, a społeczeństwo, że polityk myśli jak ono, że zdąża w tym samym kierunku. Społeczeństwo jest bardziej świadome, jako ciało zbiorowe, niż powszechnie elity sądzą, choć wielu politykom wydaje się, że wie lepiej od innych, bo ma więcej atutów w rękach i głowie.
 
Piszę o polityce i mam się z pyszna, gdy moje oceny nie rozmijają się za bardzo z wyborami innych (większości), gdy dążenie do politycznych celów (ze wszystkim polskimi wadami) jednak postępuje do przodu. Pozycjonowałem się w roli kibica politycznego, który nie odbiega od sportowego zanadto produkcją emocji. Jeżeli nasi w koszulkach z napisem "Polska" wygrywają, bądź nie dają ciała, kiedy stają naprzeciw tych, którzy są w rankingu zdecydowanie wyżej, lub nawet na samej górze. Jeżeli nasi wygrywają, a przy tym nie faulują (nie mogą za dużo faulować, bo się osłabią), cieszę się, bo wiem, że moja sytuacja, jako kibica jest satysfakcjonująca i przekłada się to w życiu codziennym na konkrety: dobro moje i niemal wszystkich Polaków.
 
Po 1989 roku awansowaliśmy z ligi okręgowej do I ligi, która w hurraoptymizmie nazywana jest ekstraklasą. To prawda, wleczemy się w szarym ogonie stawki i grozi nam zawsze spadek, degradacja. Stać jednak nas coraz częściej na samodzielne transfery, a nie chodzenie po sponsorach, aby utrzymać klub o nazwie "Polska".
 
Analogie między polityką a sportem są niebezpieczne, ale do pewnego momentu praktyczne i zbieżne. Polityka to jednak nie mecz, a bardziej wspólne zgrupowanie, na którym można się wiele od innych nauczyć, a także inni mogą zrozumieć, dlaczego jesteśmy tacy, a nie inni. Też nas się uczą.
 
Donald Tusk w wywiadzie dla "Newsweeka" mówi, że wychodzimy z idiotycznej pułapki wiecznych próśb, czyli: już nie jesteśmy, a przynajmniej nie chcemy być klientami (w sporcie: kelnerami), chodzić po prośbie do sponsorów, a to do Amerykanów, aby znieśli nam wizy, albo przejęli śledztwo smoleńskie, a to do Rosjan, aby wspólnie z nami napisali podręczniki do historii, bo my nie możemy spać spokojnie, gdy młody Rosjanin czyta, że Stalin to był dobry batiuszka.
 
Tusk mówi to, czego społeczeństwo oczekuje. Mówi to samo, co opozycyjni mu politycy, ale nie mówi tak samo. To jest polityka, jednego się słucha, bo stał się wcześniej wiarygodny, a drugiego nie, bo silnie pracował na etykietę, którą mu się przypina.
 
Zaraz też premier dodaje, że z takim trudem odzyskiwana godność własna Polaka jest przeciwna nieustannemu użalaniu się. Rodak zauważył, że jego poziom życia jest zupełnie inny niż dwadzieścia lat temu, że jego standardy zbliżają się do tych ze świata cywilizowanego. Tusk chce, aby poziom życia przeciętnej rodziny w Polsce przybliżył się wreszcie do poziomu średniej europejskiej. To jest jego deklaracja polityczna, bo Tusk przymierza się do drugiej kadencji rządzenia.
 
Czy ma szanse, aby tak się stało? Na kilka miesięcy przed wyborami jego sytuacja i formacji politycznej, której przewodzi, jest nawet lepsza w opinii Polaków (nie tylko sondaże o tym świadczą) niż cztery lata temu. Nawet pod tym względem zbliżamy się do standardów europejskich, przynajmniej tych średnich, gdzie na porządku politycznym jest następna kadencja tych samych rządów.
 
Czy Tusk miał łatwiej niż poprzednicy? Też o tym wspomina i utyskuje (cholera, a mówi: koniec z utyskiwaniem), że poprzednicy jednak nie mieli czegoś tak demolującego politycznie, jak katastrofa smoleńska, tylu powodzi (Cimoszewicz jedną i z nią popłynął), nie było kryzysu globalnego.
 
Polacy chcą grać z Tuskiem (że powrócę do metafory kibicowskiej, ale nie kibolskiej), chcą na boisku zdobywać kolejne przyczółki, teren do swoich indywidualnych celów życiowych. Nie zadowala Tuska, ani Polaków, koniec tabeli (nawet gdy jest to I liga - Unia Europejska i NATO). Teraz trener mówi: w następnym sezonie klasyfikujemy się w środku tabeli.
 
Czy uzyska od Polaków na to zgodę? Kto tam jeszcze zaciska zęby i pokątnie mówi: zemsta?
 
Hrabia Aleksander Fredro definitywnie przechodzi do klasyki.
 
Cleofas
O mnie Cleofas

To - to już lekka przesada.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka