Cleofas Cleofas
711
BLOG

Idzie nowa UE

Cleofas Cleofas Polityka Obserwuj notkę 16

 

 Unia Europejska na naszych oczach ulega przemianie. Pesymiści mogą nazwać to upadkiem. Uważam, że dotychczasowa postać UE ulega dezintegracji, a rodzi się zupełnie nowy organizm europejski, który wcale nie musi się inaczej nazywać, acz może (i będzie) sporządzony wg zupełnie innych ingrediencji politycznych.

 

Kryzys ekonomiczny ujawnił słabości polityczne UE, bo upada polityka w dotychczasowym wydaniu. Niewydolne są ciała przedstawicielskie (Parlament Europejski), jeszcze bardziej niewydolna jest Komisja Europejska, ta ostania w ogóle jest nieobecna w zażegnywaniu kryzysu, a administracja pierwsza winna gasić ogień, który spopiela Unię. Za ekonomią nie nadążyła polityka, która była tylko markowana, gdyż żadne z władnych państw UE nie było w stanie wyrazić jasno, czym UE w konkurującym świecie ma być i jakie realizować europejskie cele. Najważniejsi europejscy politycy kryli się za narodowymi racjami, co jest krótkoterminowe, bo ma tylko horyzont wyborczy. Zawarto karłowaty polityczny kompromis co do tzw. prezydenta UE, który nic nie może. Wybrano na to stanowisko Belga Hermana Van Rompuya, o którym wszyscy zapomnieli.

 

Przyszedł paraliżujący kryzys, który najpierw uruchomił działania naprawcze, łatanie ogromnych dziur w finansach publicznych państw strefy euro. W sytuacji kryzysu zda się to na niewiele, bo kryzys działa szybko, a ewentualne reformy (jeżeli takowe są) bardzo powoli z nieprzewidywalnym skutkiem. Niewielkie łajby, jak Grecja, Portugalia, a ostatnio dołączyły Węgry, pójdą na dno bankructwa i tam ewentualnie będą się odbudowywać (w politycznym akwalungu). Trochę inaczej rzecz będzie się przedstawiać z Włochami i Hiszpanią, które jak zwykle zawrą zgniłe kompromisy, bo tylko z takich zbudowana jest historia uniwersalna.

 

Najsilniejsze państwa UE (zdaje się, że taki jest tylko jeden) musiały przewidywać, że kryzys jest nie do zażegnania, a strefa euro w dotychczasowej postaci trudna do utrzymania. W głębi gabinetów kanclerz Niemiec, może nawet w gabinecie prezydenta Francji, przygotowywany był (a w każdym razie powinien być) plan odbudowy UE. Jakaś prowizoryczna mapa drogowa, która najmniej winnym państwom, a takim – przynajmniej w finansach publicznych – są Niemcy i nie tylko one, wskaże drogi wyjścia na prostą rozwoju.

 

Nie chodzi o szczegóły, bo te w ekonomii i w polityce są nie do przewidzenia, chodzi o uniwersalne zasady funkcjonowania dużych organizmów politycznych, które sprawdziły się w historii. UE to dzieło świeżej daty, bo jej początki sięgają ledwie lat 50. ubiegłego stulecia, w porównaniu z federalizmem USA to przedszkole, a nawet żłobek. Tak jak we wszystkim odpowiedzialność musi wziąć na siebie ktoś najsilniejszy i o największych możliwościach, musi też mieć wykonawców, którzy zrozumieją jego zamiary. W UE tym najsilniejszym jest tylko jedno państwo.

 

Punkty orientacyjne nowej drogi, a może nawet znaki drogowe są już widoczne, a za takie można uznać projekt modyfikacji traktatu UE, który byłby wzbogacony o automatyczne sankcje dla tych państw eurogrupy, które łamią zasady Paktu Stabilności i Wzrostu, przecież tak niedawno przyjęty, a wypracowany przez Angelę Merkel z rynkami finansowymi. Mówił o tym kilka dni temu Nicolas Sarkozy w Strasburgu po spotkaniu z kanclerz Merkel i nowym premierem Włoch Mario Monti. Jeżeli dorzucimy do tego propozycję Holandii, która wystąpiła z projektem zastąpienia euro nową walutą neuro (nord euro), ta mgła europejska zasnuwająca umysły większości europejskich polityków może się trochę rozproszyć.

 

Wcale się nie dziwię Radosławowi Sikorskiemu, który porusza się swobodnie po salonach europejskich, iż wystąpił z oczywistym projektem federalizmu UE, bo tylko taka Europa jest w stanie konkurować na świecie, a Polska uczestnicząc w tym aktywnie, nie ulec zmarginalizowaniu w nowej pokryzysowej UE.

 

Cleofas
O mnie Cleofas

To - to już lekka przesada.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka