Janusz Palikot broni swojej platformy (Ruchu Palikota) niczym Rejtan. Kilka dni z rzędu zmieniam, co do jego osoby, metaforę, wczoraj był Berlusconim, dzisiaj Rejtanem a rebours.
A jutro nie wiem kim?
W każdym razie powiedział, że po świętach tylko dwóch przechodzi z Platformy na jego platformę. Potem do Euro 2012 szlaban, siedzieć u Tuska i głosować na reformę emerytalną, jak Donald przykazał.
W wakacje się przemyśli. Czy opłacają się wcześniejsze wybory, czy nie? Pewnie szef Ruchu swego nazwiska ma zaplanowany letni wypad w miejsce, gdzie mu media nie będą przeszkadzały, bo dolot może być za drogi, na przykład Barbados, Seszele, albo inne trudno dostępne niewielkie, urocze do kontemplacji politycznej, zakątki globu.
Na Palikota platformę przechodzi także jeden poseł z SLD. Ciekawe, że w stosunku do innych jego kolegów nie powiedział: No pasaran. Czyżby nie miał w swoich szeregach jakiejś Dolores Ibarruri. Nie dziwię mu się zanadto, bo jakiegoś zakapiora mógłby mu podesłać kanclerz Franco, pardon: Goebbels (wszak tak nazwał metody Leszka Millera - goebbelsowskimi - gdyż nikt przez 10 lat nie zapisał się do Sojuszu).
Palikot powinien przemyśleć inną możliwość. Po diabła wcześniejsze wybory? Po co być takim Rejtanem? Niech cierpliwie poczeka, aż z PO i SLD przejdzie do niego odpowiednia ilość posłów. Wówczas przemyśleć z kim zawiązać koalicję. A nawet ze Schetyną. W ten sposób w dalszym ciągu będzie rządziła platforma, tylko że Palikota.
Inne tematy w dziale Polityka