Nie wiem, czy Antoni Macierewicz w turbanie jest dobrą metaforą na jego obecność w życiu publicznym i w tej konkretnej sprawie: Smoleńsk. Jest impregnowany na orzeczenia ekspertów, komisji fachowców. Jak każdy ekscentryk wyszuka pokątnego imama, który podeprze jego teorie nie mające związku z rzeczywistością. Daenikenów zawsze paru się znajdzie w każdej dziedzinie. Dla ekscentryka to oni są wiarygodni.
Zachowanie Macierewicza po publikacji okładki „Newsweeka” o wiele więcej o nim mówi, niż byłby w stanie o jego percepcji realności orzec zespół psychologów, czy psychiatrów. Jego ego było zawsze ruszane, w komunie i w sprawie smoleńskiej. Ale nigdy tak centralnie ośmieszone. Aby mówić swobodnie o swojej teorii, należy od niej odejść, zdystansować, powagę ruszyć żartem, a tym samym wzmocnić ją tym żartem, bo wówczas jest pełna. Jest wiarygodna.
Macierewicz dostał ośmieszeniem w głowę. Ta okładka nie naruszyła żadnego miejscowego tabu religijnego i obyczajowego, nawet go nie zrobiła Niemcem, ani Ruskim. Ale tylko talibem.
Chyba, że zachwiane zostało w nim poczucie wiary katolika. Lecz to bardzo pokrętne. W tym wypadku nie ma nawet ubliżenia, inwektywy. Ledwie dalekie skojarzenia, bardzo dalekie (np. talib w Klewkach).
Zastanawiam się, nad czym miałaby debatować Rada Etyki Mediów. Nad metaforą? To musiałaby zająć się o wiele cięższym grzechem zdrady. Lecz nie od tego są wszelkie rady, od tego są sądy.
Jeszcze ciekawsze jest zachowanie tych, którzy solidarnie stanęli za Macierewiczem. Nałożyli sobie ręczniki na głowy i stadnie zakrzyknęli: - I ja, i ja, i ja. Przynajmniej nie są oryginalnie, a wtórni, powierzchni. Profil na Facebooku talibów.
Talibowie ręcznikami mogą sobie głowy ostudzić. Wystarczy je zmoczyć w wodzie i stanąć w przeciągu. Takie postępowanie zalecał z ciepłą półlitrówka Edward Stachura. Potem jest tylko dobrze, błogo. Ego wraca do tubylczej normy.
Inne tematy w dziale Polityka