Wróciłem właśnie z pracy i rzuciłem okiem na wiadomości na portalu Gazety.
Zaintrygowały mnie oczywiście hucznie zapowiadane wczoraj jako "sensacyjne", świeżo otrzymane od Rosjan materiały nt. katastrofy smoleńskiej.
"Parulski: Wideo od Rosji to samo, co na YouTube".
Czyli ni mniej, ni więcej - polska prokuratura wojskowa czekała ponad cztery miesiące na to, by Rosjanie nagrali na płytę CD i podarowali jej szefowi kilka minut amatorskiego filmu powszechnie dostępnego w sieci, który nawiasem mówiąc ma zerową wartość informacyjną...
Tytuł drugiej z elektryzujących informacji brzmiał:
"Płk. Szeląg: "Szczątki samolotu wrócą w końcu do kraju".
Z całości notki bynajmniej nie wynikało by Rosjanie jakoś szczególnie uroczyście zadeklarowali wypełnienie obowiązku oddania nam szczątków samolotu, które na mocy "umowy chicagowskiej" (i nie tylko) należą nam się jak psu zupa (jako jego prawowitemu właścicielowi). Docenić należy jednak precyzyjnie określony przez naszych partnerów termin zwrotu: w końcu "w końcu" to chyba szybciej niż "nigdy"?
Jakże śmiesznie i fałszywie brzmią teraz drwiące słowa Antoniego Macierewicza sprzed kilku dni, twierdzącego że: "zakpiono z premiera i państwa polskiego".
Panie Antoni - wstydziłby się Pan!
Inne tematy w dziale Polityka