Dziś też chciałem polewaczyć, ale po drodze ze sklepu wstąpiłem na chwilkę do pobliskiego kościoła. A później, w alejce przyszedł mi do głowy zupełnie inny pomysł.
Już kiedyś pisałem, że jestem z rodziny agnostyckiej. Nie wojującej, szajbusowo-antyklerykalnej ale takiej trochę sceptycznie-ironicznej z widocznymi gołym okiem skutkami PRL-owskiej indoktrynacji na rodzicielskich studiach. Równocześnie moja Mama zawsze pilnowała, żebyśmy z bratem robili na chlebie znak krzyża przed pokrojeniem. Wyjaśnienie tej sprzeczności było dla Mamy proste: tak ją uczyła jej Matka i tak ma być.
I to było dziwne, bo z jednej strony był ten krzyż na chlebie, a z drugiej wojenki z proboszczem, że Krzysiu, nauczycielskie dziecko, daje innym zły przykład, bo nie chodzi na religię. Bo religii w szkole doczekałem dopiero w siódmej, albo ósmej klasie. Zresztą, nie były to jakieś straszne wojny, proboszcz, ks. Migalski, szanował Mamę, Mama nigdy nie miała oporów, żeby robić z dziećmi jasełka, pomagać przy przygotowaniu kolejnych roczników wiejskiej parafii do I komunii (spokojnie, nie wykładała dogmatów laicyzmu, tylko uczyła okolicznościowych wierszyków i jak czytać pierwsze, drugie czytanie, żeby ktoś coś zrozumiał).
Zresztą, o śmierci księdza Migalskiego dowiedziałem się właśnie od Mamy. Mam to w swoim pamiętniczku z tamtych czasów: "Ksiądz Józef Migalski nie żyje, jeśli możesz przyjedź jutro na pogrzeb do Brodnicy o 16.00". Zapis: 16:28, 30 XI, 1999. Tu wyjaśniam, że mowa o Brodnicy Śremskiej. Ładna wieś, za kościołem jest pusty grób Józefa Wybickiego.
Nie mogłem, nie pojechałem. Może dodam, że ks. Migalski był surowym kapłanem. I miał tę przykrą dla wielu wtedy cechę, że nie zadawał się towarzysko z lokalnymi komuchami. Jak się skończył PRL to zrobił aferę, bo jakoś tak mało entuzjastycznie zareagował na ich nawrócenia i wypomniał im w kazaniach parę spraw. Jeden miejscowy komuch tak się wtedy obraził, że zaczął jeździć na niedzielną Mszę do pobliskiej parafii, bodaj do Żabna.
Następcy ks. Migalskiego wkurzali się, że wcześniej nie zrobiono remontu. Ja ich rozumiem, bo kościół piękny i szkoda by go było. Ale ks. Migalski miał widać swoje racje. Wybrał zgodę z własnym sumieniem.
Wzięło mnie na wspominki, notka się niebezpiecznie rozrasta.
Natomiast Tata popełnił jeden i to poważny błąd: wysyłał mnie na Mszę na 9 rano wtedy, gdy coś przeskrobałem. A w tym czasie szedł "TELERANEK". Do dziś nie lubię Mszy na dziewiątą.:-)
*
Na chlebie nie robię dziś znaku krzyża przed pokrojeniem, bo kupuję krojony i zafoliowany.
Moi znajomi, tradsi, robią znak krzyża przed każdym posiłkiem.
Krzyż jest wpisany w Polskę heroiczną, jako symbol walki o słuszną sprawę. Popatrzcie na zdjęcia z ostatniej peregrynacji pod wodzą Krzysztofa Leskiego.
Krzyż, jak uczyła mnie Mama, jest znakiem szacunku wobec pracy, trudu ludzkiego i chleba. Niech się święci!
Krzyż święty w miejscach publicznych przypomina o wielu sprawach z Polską związanych. Przypomina mi o sprawach z mojego życia i o historiach z Polski rodem. Polacy chcą się określać także przez ten krzyż, jako własny znak i nic nikomu do niego. Eurokratom unijnym, propagandystom nowego świata nic do krzyża. Żeby nie powiedzieć mocniej.
Muzycznie:
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka