Swoje pierwsze poważne teksty drukowałem w "Życiu Duchowym", za Stanisława Obirka, wówczas jeszcze jezuity. Mam wśród pamiątek jego liścik, że "Krzysztofie, cieszymy się z Twojego debiutu", itp.
Byłem jezuickim kleryczkiem, są na salonie24 tacy, co pamiętają mnie z tamtych czasów.:-)
Prawdę mówiąc, tylko dwa, może trzy teksty z tamtej chmurnej i durnej uważam za ważne.
Wywiad z Tomaszem Sadowskim, którego poznałem jako licealista. Tomasz Sadowski wraz z Żoną założył pod Poznaniem wspólnotę BARKA: dla byłych więźniów, alkoholików, nędzarzy III RP. Dziś BARKA to już solidna instytucja, na dobre i złe.
Pamiętam nawet, kiedy zaproponowałem o. Obirkowi ten wywiad: jechaliśmy z Tyńca, odwoziliśmy tam na rekolekcję prof. Świderkównę. Obirek się zgodził, że to dobrze, że przyda się jakiś temat wrażliwy społecznie. I powiedział coś, co pamiętam do dziś: Krzysztof, masz duszę socjalisty.
Może mam, może nie mam, Bóg jeden wie jaką mam duszę.
Wywiad z Sadowskim ukazał się w dwudziestym szóstym numerze "Życia...", z roku 2001. Tytuł: "Nikogo nie zostawiać bez nadziei". Cytaty: "Pomysł na Barkę zrodził się w połowie lat osiemdziesiątych, pod wpływem ówczesnych zaangażowań, wyboru Papieża, "Solidarności" i nadchodzącej wolności". I dalej: "Budowaliśmy pieczarkarnie, tunele ogrodnicze, mieliśmy własne punkty sprzedaży. Niektórzy z naszych braci i sióstr szybko dojrzewali, stawali się bardzo pomocni, podejmowali coraz odpowiedniejsze zadania, chcieli tworzyć i prowadzić nowe domy. Dołączyli do nas zakonnicy, księża. Jedenz nich, ksiądz Józef Krawiec, kapelan więzienny ze Strzelec Opolskich, założył dwa domy-folwarki w swojej gminie i zamieszkał w jednym z nich wraz z bezdomnymi".
To ten pierwszy tekst.. Drugi to recenzja książki Dariusza Karłowicza: "Arcyparadoks śmierci".
Trzeci, najważniejszy. Bo jeździłem na wczaso-rekolekcje dla osób starych, niedołężnych, psychicznie chorych. Raz pod Kościerzynę, do "Burego Misia", później do podwarszawskiego Łaźniewa. I napisałem wtedy historię "Błogosławiona kraina słabości". Rok 2000, numer dwudziesty czwarty:
"Bez Ewangelii to miejsce byłoby przechowalnią nędzy i kalectwa. Śmietniskiem. Krzywym zwierciadłem świata. Mówię - bez Ewangelii. Chrystus cierpliwy, łaskawy, który nie zazdrości, nie szuka poklasku, w którym nie ma pychy i bezwstydu, który nie szuka swego ani nie unosi się gniewem i nie pamięta złego, który jest sprawiedliwy (por. 1 Kor 13) - jest tutaj. Cierpliwy w umęczonych ciałach, faszerowanych silnymi lekami psychotropowymi, ciałach poddawanych bólowi chorób i naszym nieporadnym próbom niesienia pomocy, ciałach zarośniętych brudem; łaskawy, wielkoduszny w nocnym czuwaniu nad tymi, którym trzeba pomóc dojść do ubikacji, choć dzieli ich od niej zaledwie kilka kroków...:. I tak dalej.
A ten kościół w Łaźniewie nie byl cudem architektonicznym, tak między nami. Ksiądz Orione wyglądał jak Kermit Żaba. I tak go nazywaliśmy. Klerycy jezuiccy zmieniali pampersy, przechodzili próbę życia, zakochiwali się i odkochiwali. Ja później, bo ojciec magister tak mnie widział, pracowałem w przytulisku dla bezdomnych w Przegalinie k. Gdańska. Tam też był krzyż.
Na placu w Łaźniewie stał krzyż. Po prawdzie brzydki, betonowy.
Krzyż jako znak wiary. Też w człowieka
Krzyż jako znak nadziei. Też ludzkiej
Krzyż jako miłość. Najtrudniejsza
Warto posłuchać:
http://www.truveo.com/dick-and-rick-hoyt-at-the-ironman-triathlon-i-can/id/456301782
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka