Nie zamierzam znęcać się nad senatorem Piesiewiczem, bo w jego życiu stało się coś złego, co tak po ludzku budzi współczucie i żal. Jest jednak w tej sprawie pewien aspekt, na który warto zwrócić uwagę.
Właściwie temat notki podsunęli mi znajomi na facebooku. Pozwolę sobie zacytować ich wypowiedzi:
Do tego [sprawy Piesiewicza - KW] dochodzi jeszcze jednak sprawa. To właściwie porazka naszych służb. Jesli Senator RP jest szantażowany, to znaczy, że ktoś na niejawnym etacie nie dopełnił swoich obowiązków. A jeśli nie dopełnił, to naraża państwo na spore ryzyko. Wolę nie myśleć, czy Piesiewicz miał certyfikat dostępu do informacji niejawnych. Jeśli miał, to ABW dała ciała...
Moja króciutka odpowiedź: - Gorzej, jeśli oni o tym wiedzieli... to by już była tragedia.
I kolejny głos: - Służby pewnie dobrze wiedziały. I niewykluczone, że wiedza o tych materiałach była wiedzą operacyjną z pierwszej ręki.
Właśnie, problem ze "sprawą Piesiewicza" nie jest jedynie brukowym skandalem, ale każe postawić pytanie o sposób funkcjonowania polskiego państwa w dziedzinie nader wrażliwej: obronności i zabezpieczenia jego interesów. Ze strony służb mielibyśmy do czynienia albo z niedopełnieniem obowiązków, albo własną grą, prowadzoną dla sobie wiadomych celów. Nie jest żadną tajemnicą, że nie tylko pod tą szerokością geograficzną różne resorty lubią prowadzić własne gry. Im słabsze i skorumpowane jest państwo, tym możliwości większe.
Równocześnie, w rozmowie z dziennikarzami PRESS Paweł Lisicki, naczelny "Rzeczpospolitej" przyznał, że jego gazeta także otrzymała wcześniej propozycję zakupu materiałów "na Piesiewicza". Lisicki mówi PRESSOWI: - Nie zdecydowałem się na ich zamieszczenie, bo materiały przedstawiały Piesiewicza w sytuacji prywatnej, która nie nosiła znamion łamania prawa. Mi się to nie podoba, ale różna prasa rządzi się swoimi prawami i takie gazety jak ”Super Express” czy ”Fakt” poszukują sensacji prywatno-obyczajowych.
Całość tutaj.
Odpowiedź właściwie całkiem sensowna, ale zawsze można pobawić się teorią spiskową. "Rzeczpospolita" wiedziała, że jeśli opublikuje takie materiały, to będzie musiała wgłębić się w temat solidniej niż "SE". I że będzie musiała postawić także te pytania, które na fb zadali moi znajomi. A to już jest pewien problem i kłopot chyba dla każdej redakcji. Łatwiej więc było udać, że rzecz tyczy tylko "obyczajówki"...
Mam jednak wrażenie, że przedstawianie tej kwestii tylko w kontekście obyczajowym, w świetle powyższych pytań, jest zamazywaniem problemu. A kwestia: gdzie były służby? jest jak najbardziej zasadna.
Muzycznie polecam: "Opera Nowohucka" Wu-Hae:
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka