Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
82
BLOG

Autorytetów trzech

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 12

Jeden jest 10 lat starszy ode mnie. Drugi też. Trzeci o lat jedenaście.

 
Pierwszego poznałem jakieś dziesięć lat temu. Spóźnił się trochę na kawę w „Zwisie”, ale jak przyleciał, razem z kumplem, na chwilę, z kamerami, ze sprzętem, rozgorączkowany, rozbojowany, z setką anegdot na minutę, opowiadanych trochę konspiracyjnym szeptem, to nie dało się go nie polubić. Poznałem go wirtualnie nieco wcześniej i obok Adama P. należał do moich ulubionych Zaściankowiczów. To były czasy...
 
Drugiego poznałem jakieś trzy lata temu. I jemu w tej notce poświęcę akapit.
 
Na trzeciego dostałem zlecenie od Naczelnego OBYWATELA. Cztery lata temu. Zlecenie na wywiad. Tu napiszę brutalnie szczerze, że rozmowę z delikwentem zacząłem około 12.00 w „RE”. Skończyliśmy patrząc się smętnie na pustą butelkę po „Gorzkiej Żołądkowej” około czwartej nad ranem dnia następnego, bodaj na Plantach. Późniejsza rozmowa z J. nie należała do najprzyjemniejszych, ale wywiad się udał, sądząc z tego i owego.
 
Pierwszy ze wspomnianych to Maciek Gawlikowski. Drugi – Igor Janke. Trzeci – Marek Kurzyniec.
 
Tu dygresja: jestem z natury sceptyczny i szyderczy, lekko cyniczny i wcale nie sentymentalny, ani naiwny, jak myślą niektórzy. Prawicowcy, którzy mają mnie za „dobrego lewaka” czasem dziwią się niepomiernie, że wierzgam. I popadają w konfuzję. Lewacy, którzy publikują Conso katolickość autora traktują jako pewną słabostkę, dopuszczalną w granicach OBYWATEL-skości. I też bywa im przykro.
 
Nic nie poradzę, że w sprawach doczesnych w nic nie wierzę. To znaczy, że nic co doczesne, polityczne, ideowe, partyjne i wuj wie jeszcze jakie. Nic, kompletnie nic, poza kilkoma jasno określonymi lojalnościami nie jest dla mnie ostateczne i jedynie obowiązujące i słuszne. Kolana zginam jedynie gdy zmawiam „Credo”, „Ojcze Nasz” i „Zdrowaś Mario”. I mam nadzieję, że tak już na zawsze zostanie. A, no i czasem oczy mi się szklą gdy słucham tej wersji „Międzynarodówki”. Pewnie nie ma się czym chwalić, ale przynajmniej jest to zgodne ze znanym mi od lat dziecięcych własnym sumieniem. I choć chciałbym być czasem jakiś inny, politycznie poprawny, choćbym – tu zakląłem – chciał zakochać się na przykład w Platformie Obywatelskiej, to nie umiem. Jestem jakiś taki popierniczony, narodowo-lewicowo ruso- i filosemicki. Kaczorów zresztą też nie kocham bezprzytomnie, choć bardziej ich niż tych i owych. Ale ogólnie rzecz biorąc ta ideowa schizofrenia jaka mi przypadła w udziale jest chyba nie do zaleczenia. 
 
Dobrze. Teraz o tych trzech panach. O maciejowych sprawach pisałem ostatnio dużo. Wywiad z Kurzyńcem jest tu i tu.
 
Czyli czas na Igora Janke. Wiem, że nie jesteś w świątecznym nastroju. Ale, jeśli dostałeś to odznaczenie, jeśli dostał je, np. poseł Czarnecki (OK, odpuszczę mu chwilowo) to – na Boga, historię i wszystko, w co wierzyliście! – napiszcie, po co Wam to było, w co wierzyliście, jakie mieliście wtedy poglądy. Przecież to Wy jesteście często naszymi mentorami, szefami, publicystami gazet na których dorastaliśmy, ludźmi którzy opowiadają nam Polskę. Macie wobec nas pewne obowiązki, od których nie wolno się Wam wymigać. Wy wchodziliście w dorosłość i w kariery w czasach najśmieszniejszych i najchłonniejszych: bo otwierał się rynek, bo „niebo nie miało sufitu”. Wy byliście zwykle konliberałami; cała ta mentalność antysolidarystyczna, ziemkiewiczowska, to przecież Wy, Wasze kompleksy, traumy, bolączki, Wasze zależności, Wasze skojarzenia. My, dziesięć lat młodsi, troszku pamiętający PRL, ale już mniej, śmieszniejsi, bo kojarzący grepsy, ale z dowodami obywatelskimi zyskanymi w III RP, chowani w tamtych podstawówkach, na podobnych podręcznikach i podobnych hasłach, ale jednak chłopaczkowaci wobec was, my którzy traktujemy Was chyba zbyt czołobitnie. A może powinniśmy Was wykończyć? Może jesteście dla Polski szkodliwi? Nie ma szans. Jesteście szefami.
 
My, pokolenie X. Młodsi od nas to już pełnoprawne wilczki kapitalizmu. Starsi: to ci, co na początku lat 90-tych na swoją korzyść rozegrali inicjację w III RP. Ale tylko my łączymy odrobinę koniecznej pamięci z przystosowaniem do realiów.
 
Igor, napisz parę słów. Za co ten medal i o co wam chodziło? Wiem w co wierzył wtedy Maciek. Chyba wiem w co Marek Kurzyniec. Czy Ty, dziś dziennikarz mainstreamowy, pamiętasz jeszcze w co wtedy wierzyłeś? Jakiej Polski chciałeś? Co zostało z tamtych marzeń? Pytam serio.
 
PS. A Panu leszkowi.sopot dziękuję za tę notę.
 

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka