Właśnie przyszła mi do głowy pewna teoria, o prawdziwości której przekonam się za jakieś 20 do 30 lat. Może trochę wcześniej. O ile dożyję.
Ale myślę, że warto zaufać tej koncepcji.
Teza jest taka, że przyszłością lewicy w Polsce, takiej lewicy w starym stylu, żaden tam obecnie modny
newleft, takiej lewicy, która będzie znała (przypomni sobie) PPS, przedwojenną spółdzielczość, tradycje lewicy demokratycznej i antykomunistycznej (jakie promowane są
tu), przyszłością tej lewicy są dzieci obecnych neokoniów i neoliberałów.
I nie chodzi tylko o pokoleniowy bunt. Nie, bynajmniej. Tu nawet nie idzie o ich sprzeciw i zmęczenie Polską, jaką poznają w dzieciństwie. Bo że będą z niej niezadowoleni, to mam pewność niemal stuprocentową.
Oni, te dzisiejsze niedorostki, albo te dzieciaki które są w planach dopiero, albo zrobią siurpryzę swoim Mamom i Tatom, o ile się urodzą, wbrew naszym dzisiejszym moralnie rozwolnionym lewakom i lewaczkom, one zaczną sobie kombinować:
ON:: Mama i Tata są gospodarczymi prawakami. Tata za młodu kupował "Najwyższy Czas" i nosił muchę. I dał mi na imię Janusz, choć ja chciałbym mieć na imię Krzysztof, bo to fajne imię jest.
ONA: Mama jest rozkochana w Thatcherowej, a ja przecież podczytuję OBYWATELA i wiem, że oni od lat z MT walczą. I posiwieli już z tej walki... No ale jeśli w kimś jestem rozkochana, to w Okrasce, Sobczyku i tym Wołodźce, narodowym lewaku...
ON: Nie da się odbudować wspólnoty narodowej bez zabezpieczeń socjalnych. Tata całe życie wierzył w pieniądz i "wolny rynek", ale miał takie chwile, w których liczył na Państwo. Czyli państwo jest instancją wyższą. I jeśli jego urzędnicy mówią w moim rodzinnym języku, to znaczy, że jest lepsze i ważniejsze od "wolnego rynku". Tak, zostanę socjalistą.
Co do jednego staruszek miał rację: lubię swój pierwszy, rodzinny język, więc jestem polskim socjalistą.
ONA: Moja Mama urodziła mnie w państwowym szpitalu, karetka przyjechała na czas. Byli na dorobku, nie stać ich wtedy było na poród w prywatnym szpitalu. Urodziłam się za pieniądze podatników. Gdy mówię o tym Mamie, uśmiecha się wstydliwie. Czyli to ja mam rację, nie ona...
Rośnijcie, dzieci, rośnijcie!
Rośnijcie i powstańcie Dzieci Ojczyzny...
Zbuntujcie się.
PS. To nie jest scenariusz niewiarygodny. Neoliberałom chciałbym przypomnieć, że wybory ideowe dzieci są nie tak rzadko zaprzeczeniem wyborów ich rodziców. Prawicowi intelektualiści to czasem dzieci agnostycznych burżua, a "czerwona burżuazja" to dzieci arystokracji i kapitalistów.
PS. 2 Ta notka nie do końca jest pisana serio. W końcu Dzieci Ojczyzny są jeszcze młode...
Bóg jedyny wie, co z nich wyrośnie.
Pamięci Włosika i Smagura
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka