Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
1319
BLOG

Aresztowanie przywódców Polski Podziemnej. Wspomnienia Pużaka

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Kazimeirz PużakDwudziestego piątego marca 1945 roku, w trakcie posiedzenia Krajowej Rady Ministrów i Rady Jedności Narodowej, w którym wziął udział gen. Okulicki, podjęto decyzję o przeprowadzeniu formalnych rozmów z generałem sowieckim, Iwanowem. Tak zaczęła się droga przywódców polskiego podziemia do Moskwy, na „proces szesnastu”. Chciałbym opowiedzieć fragment tej historii widziany oczyma polskiego działacza socjalistycznego, przedwojennego polityka, jednego z przywódców Polski Podziemnej, Kazimierza Pużaka (PPS, PPS-WRN). O Pużaku pisałem m.in. w tekście "Nie zapalę znicza...".
 

Skład delegacji na rozmowy:
 
Stronnictwo Narodowe: Stanisław Jasiukowicz, Kazimierz Kobylański, Zbigniew Stypułkowski, Aleksander Zwierzyński; Stronnictwo Ludowe: Adam Bień, Kazimierz Bagiński, Stanisław Mierzwa; Stronnictwo Pracy: Józef Chaciński, Jan Stanisław Jankowski (Delegat Rządu), Franciszek Urbański; Stronnictwo Demokratyczne: Eugeniusz Czarnowski, Stanisław Michałowski; Polska Partia Socjalistyczna: Antoni Pajdak, Kazimierz Pużak (przewodniczący podziemnego Parlamentu). A także: Komendant Główny Armii Krajowej, gen. Leopold Okulicki, oraz Józef Stemler-Dąbski (tłumacz).
 
Ze wspomnień Kazimierza Pużaka:
 
„Do Pruszkowa przybyliśmy mniej więcej około godz. 8.30 i rano powędrowaliśmy na Pęcińską. Po zameldowaniu u szyldwachów zaproszono nas do Pimenowa, który z wyszukaną grzecznością nas przyjął (…). [Pimionow] ciągle powracał do tematu partyjnego – jak sobie wyobrażamy istnienie partii z Lublina – no i tej w podziemiu (…). Wyjaśniłem mu (przeważnie mówiąc po rosyjsku), że PPS jest przyzwyczajone do dywersji wewnętrznych i rozłamów inscenizowanych przez różne agentury i ostatnio przed wojną mieliśmy dywersję Kominternu, Sanacji”.
 
Gdy przybył gen. Okulicki, podano obiad: „Była wódka, wino, zakąski i normalny obiad: zupa z pierożkami, mięso, jakieś słodycze i owoce. (…) W trakcie obiadu – wspomina Pużak – postanowiłem wyjaśnić sobie sytuację naszej nietykalności. W tym celu zapytałem o klozet, który miał być na I piętrze. Charakterystyczne było to, że wyprowadził mnie jako cicerone (…) Chodkiewicz, który czekał na mnie przy drzwiach klozetu i towarzyszył aż do pokoju stołowego. To mnie uderzyło bardzo niemiło i w związku z tym zacząłem uważnie przyglądać [się] twarzom naszych rozmówców. Właściwie tematy rozmowy, ściśle towarzyskie, nie nastręczały okazji do rewelacji, jednak przy ustawicznym śledzeniu ruchów i mimiki można było dojrzeć ślady skrytego komunikowania się panów oficerów między sobą i Piemonowym i coraz częstszego oddalania się pojedynczo, no i rychłego powracania z dobrze skrytym manewrem sprawozdawczym”.
 
Następnie delegację zabrano do gen. Iwanowa, osobnym samochodem przewieziono Pużaka i Jankowskiego, a osobnym (pod eskortą kilku oficerów NKWD) gen. Okulickiego. Antoni Leinwand w pracy „Przywódcy Polski Podziemnej przed sądem moskiewskim” pisze: „Przez Pruszków i Piastów samochody dojechały do Włoch. Tam Pużak i Jankowski zostali wprowadzeni przez Chodkiewicza do gabinetu, w którym przywitał ich generał w czapce na głowie [brak nazwiska - Conso]. Zapytał Chodkiewicza: poczemu tak pozdno?, na co ten odpowiedział: obiedali i ożywali telefona. Po odprawieniu Chodkiewicza generał zapytał: imiejetie orużyje? Pużak z Jankowskim oświadczyli z uśmiechem: zaczem nam orużyje w gostiach?”. (…) Generał zaproponował wyjście do samochodu i wyjazd do gen. Iwanowa. Na podwórzu okazało się, że tam nie ma już drugiego samochodu, którym jechał gen. Okulicki. Zaraz po wyjeździe z Pruszkowa został on odizolowany od pozostałych Polaków. Pużak i Jankowski zobaczyli go dopiero następnego dnia, wsiadając do samolotu [lecącego do Moskwy – Conso]”.
 
Delegata Rządu i Kazimierza Pużaka zabrano do siedziby NKGB na Pradze, na ul. Środkowej. Pużak relacjonuje: „Oboje z Delegatem weszliśmy na I-sze piętro. Tutaj nas rozdzielono, odprawiając Delegata do jednego z tamtejszych pokojów. Mnie kazali iść na II-gie piętro i tam do pokoju biurowego, w którym oprócz dużego stołu i biurka oraz tapczanu pod ścianą znajdowało się kilku urzędników rosyjskich na cywila i w mundurach sowieckich, wśród nich jeden Rosjanin w mundurze polskim o dystynkcjach kapitańskich. (…) Pozostawało dobić się kategorycznie dowodu odnośnie pytania – czy zostałem aresztowany. W tym celu zwróciłem się o wskazanie mi ustępu. Po porozumieniu się obecnych oczyma (…) kapitan sprowadził mnie do ubikacji, w której stanął tuż za mną. A zatem aresztowanie było faktem”.
 
Wieczorem (okolice 19.00) zaczęto spisywać dane Pużaka. Gdy zapytano go o datę urodzenia, Pużak (który zresztą przesiedział parę lat za caratu w twierdzy szlisselburskiej) zapytał: „Do czego to jest potrzebne? Mam się widzieć z gen. płk. Iwanowem, więc nie widzę powodu do tego rodzaju pytań o generalia, które świadczą o protokole dochodzeniowym. Zdaje się, że nie w tym charakterze jestem”. Po 22.00 do pokoju wszedł gen. Iwanow i zaczął „rzecz tłumaczyć”. Pużak stwierdził: „Dałem (…) spokój [rozmowie] słysząc łgarstwa Iwanowa i patrząc na jego fizjonomię – istną maskę blagera”.
 
Następnego dnia gen. Iwanow zakomunikował konieczność lotu do Moskwy, gdzie mają się odbyć rozmowy Jankowskiego, Okulickiego i Pużaka „z kim należy”. Pużak wraz z Delegatem złożyli oświadczenie: „Obecna propozycja (…) stwarza sytuację przymusową. Odmawiamy naszego wyjazdu, niespokojni dodatkowo o Okulickiego i resztę członków konferencji”. Iwanow miał się oburzyć, mówiąc, iż Polacy płacą „nową nieufnością za szczerość zamiarów”. Zapewnił, że pozostali delegaci także polecą do Moskwy i tam dobiją „układu ku (…) całkowitemu zadowoleniu”.
 
Marcin Panecki, autor niedawno wydanej biografii Kazimierza Pużaka przypomina na jej kartach: „Około południa Jankowski i Pużak w dwóch samochodach zostali przewiezieni na lotnisko, gdzie czekała na nich grupa radzieckich oficerów. Tam też spotkali się z gen. Okulickim. Do Moskwy polecieli samolotem transportowym typu Douglas, w asyście wojskowych. Samolot dotarł do Moskwy około godziny piątej po południu”.
 
Pużak wspomina: „Zmiany, które powstały [w Moskwie, którą Pużak znał z czasów rewolucji - Conso], przeszkadzały w orientacji wskutek szybkiej jazdy samochodu. Dopiero gdzieś w okolicy Nikitskich Worot  rozpoznałem teren, tak, że gdy znaleźliśmy się na Strastnoj Płoszczadi zorientowałem się gdzie jesteśmy, pomimo że usunięcie cerkwi i dużego monasteru charakter placu bardzo zmieniło. Teraz już wiedziałem, że rychło pojedziemy Twerską (dzisiaj Gorkiego) w kierunku Placu Teatralnego, a stąd na prawo – Kreml, a na lewo słynna Łubianka. Zwrot na lewo zakończył niepewność. Jechaliśmy więc na tzw. Konsultację Roosveltowską-Churchillowską-Stalinowską, ale w wydaniu faktycznego autora układu jałtańskiego i jego wykonawców”.
 
Dwudziestego ósmego marca do Pruszkowa, dokładnie na to samo miejsce przybyli pozostali działacze Polski Podziemnej, oddelegowani na rozmowy z Sowietami. Adam Bień wspomina: „Oficerowie sowieccy byli jakby zdziwieni przybyciem delegatów. Najpierw puszczono w obieg listę obecności, a dopiero po dłuższym wyczekiwaniu, po południu, delegaci po dwóch w samochodzie w towarzystwie oficerów pojechali do Włoch do siedziby NKWD. Tam delegacja spędziła resztę dnia i noc oczekując zapowiedzianego samolotu. Rano 29 marca zostali przewiezieni na lotnisko Okęcie w licznej asyście oficerów sowieckich. Delegaci wsiedli do podstawionego Liberatora (…). Okazało się, że samolot leci na wschód, nie na zachód, gdzie miał się znajdować sztab marszałka Żukowa. Towarzyszący im oficer przyznał, że lecą do Moskwy. Zapewnił przy tym, iż tam znajduje się już kierownicza trójka i właśnie w Moskwie odbędą się rozmowy z wysokimi osobistościami rządu rosyjskiego”.
 
NIewiele brakowało, by podróż zakończyła się tragedią. Jak zapisał Bień „samolot już o zmroku nagle zniżył się i zarył w głębokim śniegu poza lotniskiem. Było to ponad 300 kilometrów od Moskwy, w okolicach Iwanowo-Woznieszieńska. Wśród delegatów zrodziło się podejrzenie, iż być może mieli się stać ofiarą zamierzonej katastrofy”. Pilot ("blady ze strachu") poinformował, że skończyło się paliwo i wysiadło radio. 30 marca wszyscy dołączyli do gen. Okulickiego, Delegata Jankowskiego i Kazimierza Pużaka. Na Łubiance.
 
Szóstego kwietnia 1945 roku Rząd Londyński podał oficjalnie do wiadomości informację o podstępnym aresztowaniu szesnastu przywódców Podziemnej Polski. 4 maja w San Francisco Wiaczesław Mołotow zapytany o sprawę przez ministra Edena, stwierdził, że „przywódcy podziemni zostali aresztowani jako kierownicy akcji dywersyjnej skierowanej przeciw armii radzieckiej”.

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura