W zeszły czwartek pod ambasadami Rzeczpospolitej w Tel Awiwie i Rzymie protestowali Ocalali z Holokaustu i żydowska młodzież. Wedle relacji „The Jerusalem Post” i „The Times of Israel” wiece miały dość burzliwy przebieg. Protestujący trzymali kartki z hasłami „Żadne prawo nie może wymazać historii”, „Sprawiedliwi Polacy wstydziliby się”, „Historii się nie zmienia”, „Gdzie jest Auschwitz?”. Przytaczam te hasła, bo dobrze pokazują zarzuty wobec Polski i Polaków, które przecież nie pojawiły się dzisiaj, ale wypełniały półcienie lokalnych i światowych dyskusji.
Smutne wrażenie zrobiła na mnie wypowiedzieć starego Żyda Ocalałego z Holokaustu. „Powinniście się wstydzić. Uciekłem z Auschwitz i płaczę każdej nocy z powodu tego, co tam przeszedłem. Wielu innych nie przeżyło, ale nie zapomnimy, że naziści masakrowali nas na waszej polskiej ziemi” - tak mówił 95-letni Szalom Steinberga z Haify, wedle relacji „The Jerusalem Post”.
Czy mam prawo polemizować ze starym człowiekiem, który widział gehennę swojego narodu? Co mu powiedzieć? Że mój pradziadek, nauczyciel muzyki, został zabity przez Niemców w początkach wojny? I że nie ma właściwie polskiej rodziny, która nie straciłaby kogoś w czasie wojny, a wiele rodzin przepadło? Że polskie dobra kulturalne, zasoby materialne, że olbrzymi kapitał społeczny pokoleń został potężnie przetrzebiony w ciągu sześciu lat wojny, a później na różne sposoby deprawowany i deformowany w czasach PRL? Że polscy wysocy wojskowi po wojnie w Londynie byli kelnerami po hotelach i knajpach? Że Polki i Polacy łamali sobie życiorysy i sumienia, albo tracili życie, bo nie wiedzieli, czy lepiej zostać na obczyźnie, czy wracać; czy wykrwawiać się w podziemiu, czy może oszczędzić sobie ubeckich kazamatów i życia w ciągłym strachu i pogodzić się z nowym porządkiem?
Stary Żyd z Hajfy dobrze pamięta – Auschwitz było na polskiej ziemi. Ale oburzenie odbiera właściwą miarę osądowi. Auschwitz nosiło nazwę z niemieckiego nadania. To była ziemia pod okrutną okupacją. A Polacy byli podludźmi nieledwie jak Żydzi, przeznaczeni do wyniszczenia w dalszym planie. I jeśli dopowiedzieć do końca tę opowieść wedle logiki pana Steinberga, to ukaże ona w pełni swoje krzywdzące oblicze: bo na zniewolonej polskiej ziemi ginęli przecież masowo Polacy, często ci, którzy dwie dekady wcześniej walczyli o wolność swojej ojczyzny.
Zdaję sobie sprawę, że Szoach jest dla Żydów czymś przekraczającym granice pojęcia „Holokaust”. Jest intymne w najbardziej bolesny i straszliwy sposób. I widać dobrze, jak Żydzi zazdrośnie strzegą tej pamięci – jak niegdyś najpobożniejsi z nich strzegli świętego Świętych. Przed Polską trudne zadanie: przekonać Żydów, że nasza polityka historyczna nie narusza status quo tej właściwie sakralnej pamięci. Nie wiem jakimi siłami i sposobami chcemy tego dokonać. Rząd mógłby podzielić się z nami tą wiedzą – owszem, najważniejsi politycy w Polsce przypomnieli nam historię, ale nic nie wiemy jaką strategię powzięto wobec Izraela i Stanów Zjednoczonych. Oba te kraje wciąż nie wyglądają na przekonane do naszych racji. A obawiam się, że wspomniane protesty pod polskimi ambasadami w Tel Awiwie i Rzymie nie były krokiem pojednawczym.
Bacznie przyglądam się reakcjom polskiej opinii publicznej. Zarówno głosom w mediach społecznościowych, jak publicystyce. I niestety nie wygląda na to, żebyśmy mieli wiele Żydom do powiedzenia. Szczególnie tzw. opinia publiczna.
To zapisana wersja mojego cotygodniowego felietonu dla Polskiego Radia 24. Wersja do odsłuchania pod linkiem.