Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
2357
BLOG

Do starego Żyda z Hajfy. Czy mam prawo mówić Panu o Holokauście?

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 73

W zeszły czwartek pod ambasadami Rzeczpospolitej w Tel Awiwie i Rzymie protestowali Ocalali z Holokaustu i żydowska młodzież. Wedle relacji „The Jerusalem Post” i „The Times of Israel” wiece miały dość burzliwy przebieg. Protestujący  trzymali kartki z hasłami „Żadne prawo nie może wymazać historii”, „Sprawiedliwi Polacy wstydziliby się”, „Historii się nie zmienia”, „Gdzie jest Auschwitz?”. Przytaczam te hasła, bo dobrze pokazują zarzuty wobec Polski i Polaków, które przecież nie pojawiły się dzisiaj, ale wypełniały półcienie lokalnych i światowych dyskusji. 

Smutne wrażenie zrobiła na mnie wypowiedzieć starego Żyda Ocalałego z Holokaustu. „Powinniście się wstydzić. Uciekłem z Auschwitz i płaczę każdej nocy z powodu tego, co tam przeszedłem. Wielu innych nie przeżyło, ale nie zapomnimy, że naziści masakrowali nas na waszej polskiej ziemi” - tak mówił 95-letni Szalom Steinberga z Haify, wedle relacji „The Jerusalem Post”. 

Czy mam prawo polemizować ze starym człowiekiem, który widział gehennę swojego narodu? Co mu powiedzieć? Że mój pradziadek, nauczyciel muzyki, został zabity przez Niemców w początkach wojny? I że nie ma właściwie polskiej rodziny, która nie straciłaby kogoś w czasie wojny, a wiele rodzin przepadło? Że polskie dobra kulturalne, zasoby materialne, że olbrzymi kapitał społeczny pokoleń został potężnie przetrzebiony w ciągu sześciu lat wojny, a później na różne sposoby deprawowany i deformowany w czasach PRL? Że polscy wysocy wojskowi po wojnie w Londynie byli kelnerami po hotelach i knajpach? Że Polki i Polacy łamali sobie życiorysy i sumienia, albo tracili życie, bo nie wiedzieli, czy lepiej zostać na obczyźnie, czy wracać; czy wykrwawiać się w podziemiu, czy może oszczędzić sobie ubeckich kazamatów i życia w ciągłym strachu i pogodzić się z nowym porządkiem?

Stary Żyd z Hajfy dobrze pamięta – Auschwitz było na polskiej ziemi. Ale oburzenie odbiera właściwą miarę osądowi. Auschwitz nosiło nazwę z niemieckiego nadania. To była ziemia pod okrutną okupacją. A Polacy byli podludźmi nieledwie jak Żydzi, przeznaczeni do wyniszczenia w dalszym planie. I jeśli dopowiedzieć do końca tę opowieść wedle logiki pana Steinberga, to ukaże ona w pełni swoje krzywdzące oblicze: bo na zniewolonej polskiej ziemi ginęli przecież masowo Polacy, często ci, którzy dwie dekady wcześniej walczyli o wolność swojej ojczyzny.

Zdaję sobie sprawę, że Szoach jest dla Żydów czymś przekraczającym granice pojęcia „Holokaust”. Jest intymne w najbardziej bolesny i straszliwy sposób. I widać dobrze, jak Żydzi zazdrośnie strzegą tej pamięci – jak niegdyś najpobożniejsi z nich strzegli świętego Świętych. Przed Polską trudne zadanie: przekonać Żydów, że nasza polityka historyczna nie narusza status quo tej właściwie sakralnej pamięci. Nie wiem jakimi siłami i sposobami chcemy tego dokonać. Rząd mógłby podzielić się z nami tą wiedzą – owszem, najważniejsi politycy w Polsce przypomnieli nam historię, ale nic nie wiemy jaką strategię powzięto wobec Izraela i Stanów Zjednoczonych. Oba te kraje wciąż nie wyglądają na przekonane do naszych racji. A obawiam się, że wspomniane protesty pod polskimi ambasadami w Tel Awiwie i Rzymie nie były krokiem pojednawczym.

Bacznie przyglądam się reakcjom polskiej opinii publicznej. Zarówno głosom w mediach społecznościowych, jak publicystyce. I niestety nie wygląda na to, żebyśmy mieli wiele Żydom do powiedzenia. Szczególnie tzw. opinia publiczna.


To zapisana wersja mojego cotygodniowego felietonu dla Polskiego Radia 24. Wersja do odsłuchania pod linkiem.

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka