coryllus coryllus
429
BLOG

O Koterskim, jego filmach i współczesnej narracji

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 3

Kiedy artysta przez całe życie opowiada jedną tylko historię, do tego swoją własną, należałoby go ustawić na szczycie schodów, frontem skierowanego ku ich traktowi i zaprawić mocnym kopniakiem niżej krzyża. No bo co to jest do cholery?

Oczywiście, jak ktoś jest filmowcem w Polsce, gdzie nie istnieją producenci z prawdziwego zdarzenia, jeśli chce robić filmy o czymś istotnym, a może liczyć jedynie na jakieś komiczne budżety, bo prawdziwe pieniądze przeznaczane są coś innego, jeśli nie może znaleźć tematu dla swojego filmu, bo wszystkie są politycznie podejrzane, to zostaje mu już tylko nakręcić film o sobie samym. I taki film Koterski nakręcił. Dzieło nazywało się „Życie wewnętrzne”, powstało w latach osiemdziesiątych i było śmieszne, jak nie wiem co. Występowało w nim kilka kobiet, które bez skrępowania pokazywały piersi i było tam kilka scen dość udanie markujących kopulację. Można było na tym poprzestać i zająć się czymś innym, ale…no właśnie, stało się to co się stało.
 
Miauczyński nie powrócił od razu. Zanim pojawił się w komedii „Nic śmiesznego”, Koterski nakręcił jeszcze film „Porno”, który doprawdy trudno było uznać za jakieś dzieło rozliczeniowe, nawet z własną przeszłością. Ot po prostu było to kilka historyjek o dziewczętach, które udało się, bądź nie, przelecieć głównemu bohaterowi. Dopiero po tym dziele Marek Koterski rozpoczął na dobre kręcenie przygód Adasia Miauczyńskiego.
W „Nic śmiesznego” Adaś jest jeszcze reżyserem, a potem. W „Dniu świra” zamienia się w nauczyciela. Popularność Koterskiego bierze się stąd, że opowiada on mniej więcej to co przeżywał każdy niemajętny facet w Polsce. Gnieżdżenie się w akademikach, brudne mieszkania na obrzeżach miast, wielki apetyt na życie i seks, próby zdobycia jednego i drugiego zwykle kończące się totalną porażką połączoną z kompromitacją towarzyską i zawodową.
 
To się szalenie podoba mężczyznom, bo oni w przeciwieństwie do kobiet mogą do upojenia oglądać własne klęski i fopasy. To ich nakręca i rozśmiesza. Mają poza tym dziwaczne przeświadczenie, że ten masochizm dodaje im szlachetności. Są to oczywiście głupstwa, które z wielką wprawą wykorzystuje pan reżyser Koterski. Nie będę nikogo namawiał do zmiany zdania na temat pana reżysera, bo wiem że cieszy się on popularnością taką mniej więcej, jak Gagarin po powrocie z kosmosu. Chciałbym tylko zauważyć jedno: czas kiedy Koterski inicjował swoje współżycie seksualne w samochodzie marki Polski Fiat 126p minęły bezpowrotnie. Czas starych, zapijaczonych pryków, którzy są Chrystusami mija właśnie na naszych oczach (a przynajmniej mam taką nadzieję). Czas świrów obarczających wszystkich dookoła winą za własne błędne decyzje i zaniechania oraz za to, że miast słuchać własnego serca słuchali swojej popapranej matki też ma się ku końcowi.
 
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że świat dokoła nas wymaga innej poetyki i innego języka, ale może się mylę. Może do skończenia świata będziemy opowiadać sobie o tym, jak to jeden rzygał po winie, a dugi nie zerżnął Jolki choć miał ochotę, bo akurat miała okres. Chciałbym jednak, żeby było inaczej.
 
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura