Dziś króciutko, bo roboty w obejściu przybyło. Wiosna w końcu.
Andrzej Kostenko za swój film „Rewizja osobista” otrzymał w 1973 roku na Festiwalu Filmowym w Łagowie nagrodę „Skisłe Grono”, jury uznało bowiem że jest to najgorszy obraz pokazywany na tym festiwalu. Nie wiem, jak to się stało że kilkadziesiąt lat później ten sam reżyser nakręcił najlepszy serial, jaki pojawił się w Polsce po roku 1989. Jak na tak wysokiej jakości produkcję przystało, serial wyemitowano kilka razy po czym zniknął on ustępując miejsca „plebaniom” i „M, jak miłościom” . Chodzi mi serial „Zaginiona” zrobiony rozpaczliwie skromnymi środkami, przy udziale aktorów wybitnych, takich jak Jan Frycz czy Danuta Stenka. Zaginiona to historia ustawionej finansowo rodziny. Matka bizneswomen, ojciec redaktor naczelny jakiegoś kolorowego szmatławca. Mają syna, który usiłuje uniknąć powołania do wojska i córkę. Córka jest bardzo piękna i przygotowuje się do matury. Ma chłopaka, który jest młody, sympatyczny i trochę dziecinny. Nagle córka znika. W drodze do Zakopanego, gdzie udała się z koleżanką, rozpływa się, „jak sen jaki złoty”.
Kolejne odcinki to kolejne odsłony mrocznej historii, pełnej kłamstw, perfidii i zwyczajnych pomyłek. Narracja ustawiona jest tak, że niczego nie dowiadujemy się wcześniej niż poszukujący córki rodzice. To jeden z nielicznych filmów, w których nie można odgadnąć zakończenia. Jest to film o tym, że kobiety kłamią, ale wcale im to nie wychodzi na dobre. Urszula – tytułowa zaginiona – poznała interesującego mężczyznę, który zawrócił jej w głowie. Kłopot w tym, że pan ów okazał się poszukiwanym przez wszelkie możliwe służby bandytą. Policja, która manipuluje rodziną Urszuli podsuwając jej kolejne fałszywe tropy chce ugrać na zaginięciu dziewczyny jakieś punkty. Urszula staje się przynętą podsuniętą kilku starym i zepsutym facetom. Pod nosem zrozpaczonych i niczego nie świadomych rodziców ich dziecko jest wykorzystywane przez organy ścigania demokratycznego państwa do pogrążania umoczonych w jakimś gównie sędziów i prokuratorów, wystawia też swojego kochanka- bandytę. Dramat w tym filmie jest prawdziwy i namacalny. Policja jest tutaj prawdziwa – to nie mające skrupułów skukinkoty – grają ich Chyra i Filipski. Tego ostatniego miło sobie przypomnieć. Choć odsądzano go od czci i wiary za zaangażowanie się w działalność narodowego skrzydła PZPR, nie zmienia to faktu, że pan ów jest bardzo dobrym aktorem i nawet jeśli gra całkowite „ogony” potrafi zdominować kadr.
W serialu „Zaginiona” policja jest zła, zła naprawdę, a nie zła tak jak w durnym filmie „Pitbull” nakręconym chyba na zamówienie MSW, bo innego wytłumaczenia dla tego śmiecia nie znajduję. „Zaginiona” kończy się szczęśliwie, ale źle. Bo nie o takiej maturze marzyła przecież główna bohaterka jej rodzina. Przerażająca jest bezradność majętnych i mających jakieś wpływy ludzi wobec aparatu państwa, które nie jest ani specjalnie opresyjne, ani silne. Ma tylko swoje sprawy, które lubi załatwiać kosztem obywateli.
Inne tematy w dziale Kultura