coryllus coryllus
647
BLOG

Zezwolenie. Polonii amerykańskiej dedykowane

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 21

Podobno kiedy Jan Karski opowiadał prezydentowi USA Franklinowi D. Roosvelt’owi o tym co Niemcy wyprawiają w okupowanej Polsce z Żydami, kiedy mówił o gettach, masowych egzekucjach, o mordowaniu dzieci i całych rodzin, o dołach wypełnionych ciałami, podobno wtedy prezydent mocarstwa przerwał mu na chwilę i zapytał o sytuację koni pod okupacją niemiecką.

 
Kiedy usłyszałem tę historię po raz pierwszy pomyślałem, że do wymordowania 6 milionów ludzi potrzebny jest oczywiście jakiś gaz, karabiny, dużo amunicji i jeszcze więcej chęci, ale to wszystko i tak będzie zbyt mało, jeśli zabraknie jednego szczegółu – zezwolenia.
 
Takiego zezwolenia nie udziela się, rzecz jasna, na piśmie. Nie daje się go nawet ustnie. Po takim zezwoleniu nie może pozostać nawet ślad, ani nawet cień śladu. Czasem wystarczy tylko spuścić oczy we właściwym momencie lub odwrócić się kiedy trzeba. Czasem nie trzeba nawet tego, wystarczy pomilczeć trochę dłużej niż zwykle. I już. To wszystko. Dopiero potem przychodzi pora na gaz, karabiny i chęć.
 
Zezwoleń, o których tu mówimy udzielają ludzie posiadający największą siłę i władzę realną. Tacy bez których żadna istotna decyzja w polityce światowej nie może zapaść. Nie może i już. Długo można by się spierać kiedy wydane zostało zezwolenie na eksterminację Żydów, nie ma to jednak sensu. Istotne jest tu coś innego, to mianowicie, jak długo można było udawać, że w Europie środkowej nic się nie dzieje. Pomiędzy rokiem 1940 a rokiem 1941 takie udawanie przychodziło prezydentowi Roosveltowi niezmiernie łatwo. Po roku 1941 zaś nie trzeba było już za bardzo udawać, wszak USA przystąpiły do wojny. W roku 1943 prezydent spotkał się z Karskim i zapytał go o konie w okupowanej Polsce. Nie zmieniło to spotkanie niczego w stosunkach pomiędzy Żydami i Niemcami w okupowanej Europie, że o koniach nie wspomnę. Nie zmieniło, bo nie mogło już nic zmienić.
 
Zezwolenia można wydawać na rozmaite przedsięwzięcia. Szczególnie łatwo to przychodzi jeśli ma się do dyspozycji potężny i bardzo sprawny aparat medialny, ci zaś przed którymi trzeba fakt wydania zezwolenia ukryć są słabi i rozproszeni. Czasem bywa tak, że miast wydać zezwolenie można uporczywie odmawiać tego gestu wobec politycznego przeciwnika lub partnera – jak zwał tak zwał – w polityce wszak nie ma wiecznych przyjaciół i wiecznych wrogów. Armia rosyjska przecież nie wkroczyła do Tbilisi nie dlatego, że była słaba i nieudolna. Nie wkroczyła, bo nie było zezwolenia. Nie mogło być.
 
W polityce obowiązują bowiem zasady podobne jak w biznesie – koszta przedsięwzięć nie mogą być wyższe niż zyski. W procesie odzyskiwania przez Rosję wpływów w byłych republikach i w demoludach to nie Gruzja zajmowała i zajmuje kluczową pozycję, a Polska. Bez Polski cała wschodnio europejska układanka, ta cała zabawa w niepodległość nie ma sensu. Można ją sobie w buty schować. Nie będzie więc żadnego stopniowego odzyskiwania wpływów. Nie będzie, bo to się nie opłaca. Zezwolenie poza tym już zostało wydane. No i szlus.
 
Rzecz jasna prezydent Franklin Delano Roosvelt to absolutny rekordzista jeśli chodzi o wydawanie zezwoleń. Był w tym prawdziwym mistrzem. Jest jednak szansa, że jego rekord zostanie pobity. Zostało jeszcze dwa lata (poprawcie mnie jeśli się mylę). Za dwa lata także ma być gotowy gazociąg północny.
 
 
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka