Niektórym wiadomo, a innych poinformuję za chwilę, że jeden z największych szpitali dla nerwowo i psychicznie chorych znajduje się w mieście Pruszków, a konkretnie w tej części Pruszkowa, która nosi nazwę Tworki. Jest to bardzo szacowny, stary i renomowany zakład, słynny ze swoich specjalistów, a także z ogromnego kompleksu budynków, które stanowią jako całość obiekt zabytkowy.
Tworki, kiedy mija się je jadąc kolejką WKD, robią naprawdę dobre wrażenie i trzeba nie mieć serca, żeby drwić sobie z tego szpitala i leczonych tam pacjentów. Nie będę tego robił. Dziś podrwimy sobie z ludzi całkowicie zdrowych i w tym swoich zdrowiu, jakoś tak silnie bezmyślnych. Pomówimy sobie także o kandydacie na prezydenta Bronisławie Komorowskim, który z Pruszkowem ma wiele wspólnego, ale to już tak bardziej poważnie.
Wszyscy wiemy, jak szydercy określają osoby zachowujące się ekstrawagancko i chaotycznie. Mówią oni wtedy, że ktoś taki ma żółte papiery, czyli specjalną legitymację wydawaną na okoliczność swojej psychicznej przypadłości. W Pruszkowie żółte papiery mają znaczenie szczególne i mówi się o nich bardzo ostrożnie i z rozwagą. Zdarzyło się jednak kiedyś, że o tych nieszczęsnych żółtych papierach gadał cały Pruszków i robił sobie z nich szyderę taką, że hej. Nie chodziło jednak wcale tym Pruszkowiakom o ludzi chorych. Chodziło o prezydenta. Oto w czasach kiedy w mieście Pruszków liczącym ponad 50 tysięcy mieszkańców, nie było żadnej gazety wydawanej przez magistrat, pan prezydent miasta wpadł na pomysł, bardzo tani, a oszczędność jest jak pamiętamy szalenie ważna w życiu człowieka, wpadł więc pan prezydent na pomysł, żeby do każdej skrzynki pocztowej w mieście Pruszków wrzucać ulotkę informacyjną.
Na ulotce napisane było, co też pan prezydent zrobił w danym miesiącu dobrego dla Pruszkowian, jakie to kluczowe i istotne decyzje podjął, ile metrów chodnika zyskało nową nawierzchnię oraz ile pieniędzy przeznaczy się na przedszkola w przyszłym roku. Na ulotce było także rozmazane nieco zdjęcie pana prezydenta, szacownego mężczyzny z wąsem, choć bez okularów. Napisane to wszystko było solidnym, gospodarskim stylem, tak, jakby sam włodarz miasta, gospodarską ręką w pióro uzbrojoną po ulotce skrobał. Takie miałem wrażenie, choć wyraźnie widziałem, że ulotka z drukarni przed chwilą wyszła.
I wszystko byłoby kochani w porządku i cacy, i nikt by nie miał do pana prezydenta pretensji i żalu, bo przecież nie takie rzeczy magistraty drukują i obywatelom wciskają, gdyby nie jedna rzecz. Otóż ktoś, nie wiadomo kto, wpadł na pomysł, by ulotki te miały kolor żółty.
Nie muszę wam chyba mówić, że wrzucanie ludziom w Pruszkowie do skrzynek pocztowych żółtych karteczek natychmiast uruchamia odpowiednie ośrodki w mózgu mieszkańców, którzy patrząc na ten żółty świstek nie czytają go wcale tylko robią zdziwioną minę, lecą z tym do sąsiada i mówią – patrz Marian! Żółte papiery przynieśli! Też takie dostałeś.
Trzeba mieć kochani kawaleryjską fantazje i trzeba kochać ryzyko ponad wszystko, żeby reklamować w ten sposób swój urząd w mieście Pruszków. Ale tak właśnie było i odwrócić się tego nie da.
Kiedy dziś rano obejrzałem sobie spot wyborczy Bronisława Komorowskiego wyobraźnia i pamięć podsunęły mi od razu obraz tych żółtych papierów. Być może chodzi o to, że ulotkę pana prezydenta Pruszkowa i tekst reklamówki pana kandydata na prezydenta Polski redagowała jedna i ta sama osoba. Nie wiem. Tak jednak zareagował mój ośrodkowy układ nerwowy na widok Bronisława Komorowskiego snującego się po mieszkaniach, barakach i więzieniach. No i ta biblioteka, całkiem jak w restauracji pani Gessler na starym mieście w stolicy, tyle że u marszałka książki prawdziwe, a tam namalowane na ścianie. No, ale efekt ten sam.
Potem zaś przeczytałem, że Bronisław Komorowski wybacza Jarosławowi Kaczyńskiemu jego winy i choć przemówienie prezesa nie było rewelacyjne to pan marszałek wybacza mu je także, a kiedy już zostanie prezydentem utrzyma to wybaczenie w mocy. Dosłownie brzmiało to trochę inaczej i chodziło o to, że prezes porzucił ideę IV RP, wymowa i ciężar tego tekstu był właśnie taki.
Jeszcze później zaś spotkałem sąsiadkę, która zapytana na kogo będzie głosować, odpowiedziała bez wahania, że na pana marszałka. Dlaczego – zapytałem ja z kolei, bardzo zdołowany tą odpowiedzią. – Bo i tak nic się nie zmieni – rzekła na to.
Nie nastroiło mnie to dobrze na resztę dnia i zrobiło mi się prawdziwie smutno. Jedyna pociecha w tym, że ta sąsiadka także pochodzi z Pruszkowa.
Na koniec chciałem przypomnieć o swojej stronie www.coryllus.pl, na której ukazują się teksty inne niż te pomieszczane na bieżąco w salonie24. Serdecznie zapraszam. Komentarze wpisywać można klikając w tytuł notki
Inne tematy w dziale Polityka