coryllus coryllus
287
BLOG

Kaczyński jak Piłsudski

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 3

Mnóstwo atramentu wylali przeciwnicy Jarosława i Lecha Kaczyńskich na opisanie wszystkich cech, które odróżniają ich od Józefa Piłsudskiego. Choć każdy, kto raz w życiu widział fotografie obydwu panów nawet nie pomyślałby o tym, że pomiędzy nimi mogłyby zachodzić jakieś podobieństwa, nawet mentalne. Józef Piłsudski, wcielenie energii czynu i walki, były lewicowy bojowiec, marszałek i kawalerzysta i Lech Kaczyński, polityk gabinetowy, człowiek cienia, drugiego planu, władca skuteczny, aczkolwiek bardzo dyskretny. Dziś kiedy nie ma już prezydenta, kiedy wszystko to co reprezentował Lech trzyma w sowich rękach Jarosław, ta różnica pomiędzy Kaczyńskim a Piłsudskim jest jeszcze bardziej wyraźna.

To zauważy każdy i nie potrzeba mu do tego Palikota i jego słownych erupcji. A jednak różnice pomiędzy obydwoma politykami podkreślano uparcie. Chodziło oczywiście o to, by wyszydzić Lecha Kaczyńskiego i dać ludziom sygnał, że PiS to nie żadna piłsudczyzna, ale hodowla zwierząt futerkowych na wielką skalę. Dobrze pamiętam te rysunki przedstawiające marszałka na kasztance i Jarosława na drewnianym koniku z kotem przy piersi. Kupa śmiechu po prostu.
 
Są jednak rzeczy, który ukryć się nie da, a które przy tak zmasowanej kampanii wymierzonej w Kaczyńskich wyłażą na wierzch i są widoczne jak na dłoni. Kaczyński, szczególnie Jarosław Kaczyński przypomina Piłsudskiego. I to widać. Im głośnie krzyczy Palikot im więcej udziela się Grzegorz Schetyna tym bardziej Jarosław Kaczyński przypomina Józefa Piłsudskiego. Aktywność członków PO i stopień podobieństwa prezesa do marszałka są ze sobą sprzęgnięte i nierozerwalne. I tak będzie do końca, czyli do ogłoszenia wyniku wyborów.
 
Pora teraz omówić te podobieństwa. Był marszałek Piłsudski politykiem znienawidzonym przez wpływowe koła w Polsce międzywojennej. Zarzucano mu, że popełniał świństwa małe i wielkie. Zarzucano mu, że ukradł pewnej szlachciance w Sandomierskiem żółte buty i zarzucano mu, że chce wyzwalać kresy po to, by oddać je Ukraińcom. Zarzucano mu Brześć i Berezę oraz zaginięcie generała Zagórskiego. No i wiele rzeczy pomniejszych. Przy tym wszystkim zachowywał się marszałek bardzo różnie, odpowiadał oszczercom, milczał wyniośle lub kazał interweniować swoim wiernym oficerom, którzy dopuszczali się tego, co Stanisław Mackiewicz określił wyrażeniem „akty brutalne”, czyli bili oponentów marszałka po twarzy. Nie robił jednak Józef Piłsudski jednej bardzo ważnej rzeczy, którą mógł zrobić – nie cenzurował oszczerczych tekstów na swój temat, choć mógł się tego domagać od redakcji gazet.
 
Trudno dociec skąd płynęły inspiracje dla tych ataków na osobę Piłsudskiego, na pewno ludzka zawiść odgrywała tu dużą rolę. Trzeba jednak brać pod uwagę także inne inspiracje. Jeśli w dwóch sąsiednich krajach odbywają się masowe egzekucje, jeśli wolność jednostki nic tam nie znaczy, a setki tysięcy ludzi są rozstrzeliwane i wysyłane na Syberię, jeśli buduje się obozy koncentracyjne i planuje do tego agresywną wojnę z sąsiadem, który nie robi tego wszystkiego, to trzeba znaleźć jakiś pretekst, który tego sąsiada obrzydzi opinii publicznej. No i taki pretekst był – bezprawie Berezy, proces Brzeski, zaginięcie Zagórskiego. W porównaniu z tym co działo się wtedy w Rosji i w Niemczech, a nawet we Włoszech cena jaką opozycja musiała zapłacić piłsudczykom za opór wobec ich władzy był bardzo niska. Nie na tyle niska, by nie dało się z niej zrobić propagandowej agitki.
 
O polskim obozie koncentracyjnym w Berezie wspominał także naczelny redaktor wiodącego tytułu prasowego, wiele lat po śmierci marszałka i śmierci państwa, którego był on ojcem. Pewne bowiem chwyty i zagrywki nie starzeją się bowiem nigdy.
 
Jarosław Kaczyński milczy od 10 kwietnia, ale to on a nie Grzegorz Schetyna ma zęby zaciśnięte z nienawiści. To Kaczyński nie Komorowski szykuje vendettę, bo to jego brat nie żyje, a zemsta – o czym wiedzą politycy PO jest prawem żywych.  To Kaczyński opowiadał gdzie stało ZOMO i tego mu zapomnieć nie można. I o tym będzie się mówić do skończenia świata, bez względu na to kto wygra wybory. Jeśli Komorowski to sprawa jest oczywista – trzeba będzie uświadomić ludzi, jakiego niebezpieczeństwa uniknęli, jeśli zaś wygra Kaczyński to natychmiast trzeba będzie rozpocząć ujadanie o niebezpieczeństwach czyhających na Polskę. Będzie można szczekać donośnie, bo przecież prezydent Kaczyński nie wprowadzi cenzury. To jasne. Nie zrobił tego przecież także Józef Piłsudski.

Zapraszam oczywiście także na moją stroną www.coryllus.pl, gdzie znajdują się teksty inne niż te, które umieszczam w salonie

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka