Nie jest to notka przeznaczona dla dobrze wychowanych panien, o czym uprzedzam na samym początku. Nie ucieszy jednak ona także tych, którzy lubią ekscytować się wulgaryzmami powpychanymi w tekst. Nic takiego się tu nie znajdzie.
Kiedy dziś posłuchałem co mówi pan rzecznik Graś, a potem co na wypowiedź Grasia odpowiadają nasi słowiańscy bracia nabrałem pewności, że chodzi o wałek. Kiedy, na przykład, w szkole, jakiś kolega chciał powiedzieć innemu koledze, że go lekceważy, ale tak krańcowo, że tamten nie może mu nic zrobić, bo jest słaby i tchórzliwy, wypowiadał zwykle zdanie; skocz mi na wałek i potocz się kawałek. Chodziło właśnie o to, by wypowiedzieć to konkretne zdanie, a nie jakieś inne, mniej poetyczne, bardziej prostackie i wulgarne. To zdanie bowiem zawierało taką dawkę lekceważenia, że można się było potem jedynie schować pod tapczan.
I to samo dziś zrobili Rosjanie rządowi Donalda Tuska. Kazali mu skoczyć na wałek. Okazało się jednak, że rząd ma poważny problem z toczeniem się na tym wałku, bo rozpędu wziąć nie można. Miejsca zbyt mało i ciągle się ono kurczy, tak to także za sprawą braci naszych słowiańskich.
Choć kompromitacja pana Grasia może tylko cieszyć, to język jakiego użyli Rosjanie mówiąc o wałku jest zatrważający. Powiedzieli mianowicie, że posądzenia kierowane w stronę milicji smoleńskiej to jest bluźnierstwo. To, jest moim zdaniem ważne, owo użycie słowa „bluźnierstwo”. Rosjanie robią to już nie pierwszy raz wobec swoich politycznych przeciwników i zwolenników, którzy nie dość szybko wypełniają ich polecenia; zarzucają im skalanie świętości. No bo czym jest Rosja? Świętością – to oczywiste. Jeśli zaś ktoś świętość kala to bluźni. Święta jest rosyjska ziemia, rosyjska armia, rosyjska milicja i flota. Nie wiem, jak z kolejami i służbami drogowymi, ale podejrzewam, że tak samo. Kary za zbrukanie świętości są zwykle surowe i nie ma od nich odwołania. Póki co bracia nasi używając, nieprzypadkowo zupełnie, tego właśnie charakterystycznego języka, chcą przyzwyczaić nas do myśli, że mówiąc cokolwiek o Rosji, co nie jest zgodne z oficjalnymi wytycznymi, popełniamy grzech ciężki, jeżeli nie śmiertelny.
Ja się tu nie daj Panie Boże, nie naśmiewam z naszych braci, ale traktuję to wszystko bardzo serio. Co innego bowiem kiedy wysyła się armię gdzieś w świat w obronie brudnych interesów, kupieckiej cywilizacji czy jakiejś prywatnej, wysoko postawionej osoby, a co innego kiedy wysyła się ją z misją ukarania bluźnierców kalających to co najświętsze. W tym ostatnim przypadku armii jest dużo łatwiej zabijać, dużo łatwiej mordować dzieci, psy i co tam się po podwórkach nieprzyjaciela-bluźniercy wałęsa (napisałem -wałęsa? O mamo! ) ponieważ inna przyświeca tym czynom gwiazda. Unieszkodliwienie grzesznika i notorycznego świętokradcy nie jest bowiem grzechem. Jest czynem chwalebnym i o tym właśnie słuchać będą, o ile już nie słuchają, rosyjscy żołnierze. Dlatego też powinniśmy uważnie wsłuchiwać się w język, jakim przemawiają do nas bracia nasi, słowiańscy, bo być może w języku owym odciśnięty jest nasz przyszły los. Nie można bowiem bezkarnie oskarżać rosyjskiej milicji o kradzież. Wiadomo przecież, bowiem że milicja ta, nie dość, że święta, jest także najuczciwsza na świecie.
Inne tematy w dziale Polityka