coryllus coryllus
2371
BLOG

Ludojady

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 7

Ostatnia notka wzbudziła żywe i często negatywne emocje, żeby w ten gorący przeświąteczny czas uspokoić nieco nastroje puszczam tekst innego zupełnie rodzaju, tekst nie związany z bieżącymi wydarzeniami, no może trochę. Tekst nie jest nowy, ale światła dziennego nie ujrzał póki co, umieszczam go także z tego powodu, że nie mam czasu pisać dziś nic nowego. Może jutro. Wybaczcie. Dziś poczytajcie sobie o wielkich myśliwych.

W czasach, gdy populacja drapieżnych zwierząt drastycznie zmalała, a ingerencja człowieka w ich naturalne środowisko nie ogranicza się wyłącznie do spacerów po dżungli i fotografowania, obejmuje bowiem także wycinkę lasów, opryski śródleśnych pól chemikaliami i odstrzał zwierząt będących bazą pokarmową drapieżników. W takich czasach coraz mniej słyszy się o tygrysach czy lwach atakujących ludzi, coraz ciszej jest także o wielkich myśliwych, którzy wsławili się polowaniami na wielkie, piękne i groźne zwierzęta.
 
Najwięcej przypadków ludożerstwa odnotowano wśród Tygrysów żyjących w Indiach. Dość oczywiste jest dlaczego właśnie indyjskie tygrysy atakują ludzi najczęściej. Tereny występowania tych wielkich kotów pokrywają się z obszarami zamieszkanymi przez ludzi. Pola uprawne, pastwiska dla bydła, wodopoje i leśne pasieki eksploatowane przez człowieka znajdują się na obszarach gdzie polują i wychowują swoje młode tygrysy bengalskie. Populacja ludzka na subkontynencie Indyjskim jest poza tym tak ogromna, że zawsze będzie dochodzić do spotkań tygrys-człowiek i spotkania takie bardzo często będą się kończyć tragicznie.
Ataki tygrysów na ludzi były prawdziwą plagą w latach dwudziestych XX wieku, zginęło wówczas w Indiach ponad 7 tysięcy ludzi. W latach 1978-1984 w dystrykcie Kheri – na stosunkowo niewielkim obszarze tygrysy pozbawiły życia 128 osób. W latach 1975 a 1981 ludojady zabiły aż 318 osób w samym tylko parku narodowym Sundarbans.
 
Najbardziej wstrząsające opisy ataków na ludzi oraz polowań na ludojady pochodzą od ludzi, którzy osobiście zabijali te niebezpieczne zwierzęta. W Indiach w XX wieku żyło dwóch sławnych myśliwych, którzy opisali swoje spotkania z ludojadami. Mieszkający na północy kraju Jim Corbett zabił najsłynniejszego indyjskiego ludojada. Tygrys z Champawat zamordował 436 ludzi. Zginął w 1907 roku od kuli wystrzelonej przez Corbetta. Wspomnienia tego fascynującego człowieka, wielkiego miłośnika zwierząt i obrońcy przyrody nie zostały nigdy wydane po polsku. Żyjący kilka dekad później Kenneth Anderson mieszkał i polował na południu Indii, w pobliżu miasta Bangalore. Fragmenty jego wspomnień wydane zostały w Polsce pod tytułem „Ryk tygrysa”, uderza w tych zapiskach całkowita bezradność człowieka, nawet uzbrojonego w automatyczną broń, wobec pierwotnego instynktu, sprytu, siły i woli walki Tygrysa. Anderson był   myśliwym wzywanym przez chłopów w przypadkach, gdy w pobliżu ich wiosek pojawiały się ludojady. Każdy taki przypadek, a było ich dziesiątki okazywał się inny, ale każdy z nich miał także pewne wspólne elementy. Ludojad jest zwykle zwierzęciem okaleczonym przez innego tygrysa lub przez człowieka, bywają także ludojady tak stare, że nie potrafią już polować na bydło i antylopy. Żeby żyć muszą szukać łatwych i nie stawiających oporu ofiar. Najłatwiej zaś upolować człowieka. Bywają także ludojady w pełni zdrowe fizycznie, ale dotknięte chorobą psychiczną. Te są najgroźniejsze i najtrudniej je podejść.
 
Dla zdrowego tygrysa człowiek nie jest posiłkiem wartym uwagi. Koty te, aby się najeść muszą upolować krowę, lub dużą antylopę. Ludzie to dla nich zdobycz gorszego gatunku, do jedzenia ludzkiego mięsa zmuszają je okoliczności. Anderson opisuje zaledwie jeden przypadek fizycznie zdrowego tygrysa polującego na ludzi. Tygrys ten przez swą łapczywość i bezwzględność zyskał wśród ludzi miano potwora z Bellendur. W rzeczywistości była to tygrysica, w pełni zdrowa, opętana niezrozumiałą potrzebą zabijania mieszkańców wioski Bellendur i kilku sąsiednich osiedli. Tygrysica podchodziła pod ludzkie osiedla wraz ze swym dużo mniejszym i o wiele mniej agresywnym partnerem, tak jakby chciała pokazać samcowi do czego jest zdolna. Zwierzę było nieprawdopodobnie inteligentne i odważne. Nie bało się ani huku karabinów, ani ludzkiego głosu. Kiedy dwie kobiety i mężczyzna schronili się przed nią w stojącej na uboczu chacie, tygrysica z Bellendur podeszła w nocy do tego prymitywnego domostwa i wyciągnęła jedną z kobiet łapą wsuniętą pod uplecioną z jakichś liści ścianę chaty, nic sobie nie robiąc z obecności innych ludzi. Ten potworny przypadek przypieczętował jej los. Po kilku nieudanych zasadzkach Kenneth Anderson zastrzelił potwora z Bellendur posługując się jako przynętą trupem zabitej przez tygrysicę kobiety. Uczący się ludożerstwa partner wielkiej kocicy także zginął tamtego dnia.
 
Obecnie rząd Indii wprowadził specjalne edukacyjne programy, które mają nauczyć ludzi, jak ustrzec się ataku tygrysa ludojada. Jednym ze sposobów jest noszenie maski z wyobrażeniem twarzy z tyłu głowy. Urzędnicy doszli bowiem do wniosku, że tygrysy atakują ludzi zwykle od tyłu. Nie jest to prawda i wystarczy w tym celu przeczytać wspomnienia Kennetha Andersona, nie ma bowiem dwóch identycznych tygrysów i żadne z tych zwierząt nie działa według jakiegoś określonego schematu. Tygrys potrafi zaatakować człowieka z boku i ruszyć nań w pełnym pędzie z przodu. Pomysł z maskami z tyłu głowy po kilku miesiącach okazał się chybiony. Podobnie było z kijem noszonym na ramieniu. W czasie ataku z boku kij miał zatrzymać pierwsze uderzenie tygrysich łap. Tygrys waży około 300 kilogramów, jego umięśnione łapy są tak silne, że uderzenie w tył głowy powoduje iż oczy ofiary wyskakują z oczodołów. Nie powstrzyma tego żaden kij, nawet jeśli będzie wykonany ze stali.
Jeden tylko z rządowych pomysłów skutecznie zmniejsza ilość ludojadów, niestety zmniejsza on także populację tygrysów w ogóle. Od lat pięćdziesiątych indyjscy rolnicy dostają prawie za darmo środki ochrony roślin, które mają zatrzymać gradację szkodników na ich polach. Kiedy tym chemicznym świństwem posmaruje się boki krowy wystawionej, jako przynęta na tygrysy każde zwierzę, które pożre tę krowę umrze w okropnych męczarniach. Tak właśnie giną tygrysy w Indiach.
 
Najsłynniejsze ludojady w historii nie należą jednak do gatunku panthera tigris.Najsłynniejsze ludojady to lwy z rejonu rzeki Tsavo na pograniczu kenijsko tanzańskim. Zastrzelono je w roku 1898 w czasie budowy linii kolejowej i mostu na rzece Tsavo. Dziś możemy je oglądać w Muzeum Historii Naturalnej w Chicago, gdzie stanowią jeden z najciekawszych eksponatów. Lwy zabiły w ciągu krótkiego czasu 28 osób, to niewiele jeśli porównać ich wyczyny z tygrysem z Champawat, co innego jest jednak zaskakujące w ich metodach polowania. Lwy te były braćmi, bez strachu podchodziły do namiotów, w których spali robotnicy i wyciągali z nich żywych ludzi, których następnie pożerały w odludnych miejscach. Ofiar swych lwy nigdy nie zjadały do końca. Zawsze pozostawiały ledwo napoczęte zwłoki. Lwy z Tsavo, co okazało się po ich zabiciu, pozbawione były grzyw. Długo nikt nie potrafił wytłumaczyć tej dziwnej anomalii. Lwy te zawsze polowały we dwójkę, aż do chwili kiedy kierujący pracami budowlanymi John Henry Patterson zastrzelił je w odstępie trzech tygodni. Bezwzględność tych zwierząt, ich odwaga i spryt sprawiły, że po historię ludojadów z Tsavo chętnie sięgali filmowcy. W Polsce pokazywany był film oparty na motywach historii opisanej przez Pattersona zatytułowany „Duch i Mrok”.
Przyjmuje się dziś kilka teorii na temat nietypowego zachowania lwów z Tsavo. Przyczyną ich dziwnego wyglądu – brak grzyw – była nietypowa nad rzeką Tsavo struktura lwich stad. Na jednego samca przypadało tu około 8 samic, podczas gdy w innych regionach Afryki zwykle jest to 6 lwic. Powodowało to obniżenie poziomu testosteronu w ich organizmie i w rezultacie brak grzywy. Samce Lwów, jak wiadomo polują rzadko, zwykle robią to lwice. To byłoby dobre wytłumaczenie dla agresywnego zachowania się lwów z Tsavo. Ich ludożercze upodobania tłumaczono także tym, że w XIX wieku, mimo zakazu handlu ludźmi w pobliżu rzeki Tsavo przebiegała trasa transportu niewolników. Handlarze zostawiali w tym regionie starych i chorych ludzi, którzy stawali się łatwym żerem dla drapieżników. Obliczono, że nad Tsavo pozostawiano rocznie kilka tysięcy żywych i martwych ludzi. Te praktyki mogły przyzwyczaić lwy do smaku ludzkiego mięsa. Nie bez znaczenia była także epidemia ospy, które wybuchła w Kenii w drugiej połowie XIX wieku. Płytko zakopywane zwłoki stawały się najpierw łupem szakali, a następnie głodnych i rozleniwionych lwów.
Choć drogi człowieka i lwa stykają się często, prawie tak często jak drogi człowieka i tygrysa to ataków tych zwierząt na ludzi odnotowuje się o wiele mniej. Polujące w stadach lwy mają po prostu inne upodobania, a kiedy są stare lub chore zawsze mogą liczyć na pokarm zdobyty przez innych członków społeczności. Tygrys, który poluje samotnie i żyje samotnie nie ma takiej alternatywy.
 
 
Przypadki atakowania ludzi przez lamparty nazywane także panterami także zostały zarejestrowane w Indiach. Lampart jest kotem dużo mniejszym od Tygrysa, nie znaczy to że jest mniej niebezpieczny czy łagodniejszy. Tygrys atakujący człowieka uśmierca go szybko i cierpienia ofiary nie przeciągają się. Lampart, ma inny niż jego kuzyn, sposób zabijania, długo dusi swą zdobycz aż ta w nieludzkich męczarniach wyzionie w końcu ducha. Najsłynniejszym ludojadem pochodzącym z tego gatunku była pantera z Rudraprayag, która w latach 1918-1926 zabiła 125 osób. Lampart polował właściwie tylko w jednym miejscu, na ścieżce pomiędzy świątyniąKedarnath a świątynią Badrinath. Zwierzę wywoływało przerażenie i sprawą musiał zająć się brytyjski parlament. Na pomoc wezwano Jima Corbetta, który zabił krwiożerczego kota.
Innym przypadek opisuje Kenneth Anderson, który polował na panterę ludojada w okolicach wsi Talainovu w południowych Indiach. Obydwa przypadki były jednymi z nielicznych gdzie pantera porywała się na ludzi. Kot zabity przez Andersona został do ludożerstwa zmuszony przez brutalne zachowanie samych ludzi. Mieszkańcy wsi odnaleźli ukryte w lesie potomstwo pantery i zabili je maczetami. Matka odnalazła zmasakrowane zwłoki kociąt i zemściła się na ludziach okrutnie. Wezwany na pomoc Dorai-myśliwymusiał wykazać się całym swoim sprytem i umiejętnościami, zanim zastrzelił panterę. Nie przyniosło mu to jednak ani chwały, ani satysfakcji.
Przypadki atakowania ludzi przez zwierzęta występują także dzisiaj. Słyszymy nich mniej, albo nie słyszymy w ogóle. Ludzka bezmyślność, która zwykle jest przyczyną takich ataków nakazuje, by jak najmniej o nich mówić. Ukrywaniem ataków na ludzi dokonywanych przez duże drapieżne koty zainteresowani są także urzędnicy lokalnych administracji w krajach centralnej i południowo wschodniej Azji. Im mniej słychać o takich przypadkach tym więcej turystów odwiedza te obszary.
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura