coryllus coryllus
2540
BLOG

Panteon czyli aberracja i propaganda w jednym

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 40

 Sowiniec napisał wczoraj, że mają być w Polsce dwa panteony narodowe, w dodatku całkiem nowe. Wawel już nie starcza i potrzebne są nowe miejsca dla zasłużonych artystów i ludzi kultury. Dla Gadowskiego, Wildesteina, Michnika, Sowińca i Pendereckiego. Krakowski panteon ma znajdować się w kościele św. Piotra i Pawła, a warszawski w kościele Opatrzności Bożej. Sowiniec pisze o tym w tonie krytycznym, ale tu nie krytyki potrzeba ale wrzasku. Nie chodzi bowiem o zwykłą aberrację starzejących się durniów z tytułami profesorskimi. Chodzi o politykę i definicję naszego bytu państwowego, który przez najbliższe dziesięciolecia kręcić się będzie wokół tych panteonów. Tylko ktoś wyjątkowo nierozgarnięty przypuszczać może, że budowanie tych dwóch krypt w jednym czasie z jednakowym przeznaczeniem to przypadek lub pomyłka. To jest tak specjalnie zaplanowane, żeby było o czym gadać. To jest grzech ciężki, bo wszystkie sprawy dotyczące tradycji, państwa i jego dziedzictwa obracać się muszą wokół tych próchniejących trumien, w których złoży się...no właśnie kogo? To jest ciekawe. Bo zaraz zawinie się pan Wojciech J. I będzie ogólnonarodowa dyskusja podgrzewana przez Palikota, dotycząca jego pochówku. Przez miasta przeciągną demonstracje popierające pochówek Jaruzelskiego w jednej z tych krypt, a będą tak wielkie, że redaktor Sakiewicz mocno się zawstydzi. Rozpocznie się prawdziwa, poważna dyskusja w mediach na temat tego co to jest pamięć narodu, oraz czy dzwon Zygmunta wystarczy do jej podtrzymywania, czy może potrzeba jeszcze teraz by na rynku krakowskim stanął olbrzymi telebim, na którym pokazywane będą bohaterskie czyny Wałęsy, Jaruzelskiego, Michnika i innych. Nie łudźcie się, że po tym jak Lech Kaczyński spoczął na Wawelu wszyscy ci, którzy go za życia zwalczali znajdą się gdzie indziej. Może nie będzie to Wawel, ale mamy przecież te dwie nowe piwniczki i tam się ich poupycha.

Event ten ma jak napisałem, przede wszystkim wymiar propagandowy i jego konstrukcja jest najprawdopodobniej proweniencji niemieckiej. Chodzi o to, byśmy się zagadali na śmierć, by było jak w Krakowie na przełomie XIX i XX wieku. Nikt nic nie może, wszyscy gadają. Jeden przez drugiego. Ten o wadach narodowych, tamten o narodowej kulturze. Teraz zaś nie będzie nawet takiego poziomu dyskusji, teraz będzie już tylko walka na noże podgrzewana przez media. Wszystkie zaś zasłużone półtrupy chwiać się będą w boksach startowych do mogiły w oczekiwaniu na strzał startera. Kto pierwszy do Krakowa, a kto do Warszawy.

W II tomie Baśni jak niedźwiedź napisałem, że polska historia jest od dawna formatowana. Najpierw była formatowana przez Niemców, a potem przez komunistów i Rosjan. Teraz ponoć nie jest formatowana przez nikogo. Wiem po zapytałem o to Sławomira Cenckiewicza i on mi powiedział, że już nikt nie grzebie w polskiej historii. Mam jednak pewne wątpliwości. Wróćmy do pierwszego formatowania. Kiedy narastają polityczne kryzysy, państwa szukają jakichś uzasadnień dla swoich poczynań w przeszłości, czyli rozpoczyna się coś co nazywamy polityką historyczną. Państwa wielonarodowe mają z tym kłopot, bo źle prowadzona polityka historyczna może spowodować jakieś wewnętrzne rozruchy, które przecież i tak są stymulowane z zewnątrz. Niemieckie imperia XIX wieku – Cesarstwo i Austro-Węgry miały poważny kłopot z polityką historyczną. Trzeba było uspokoić mniejszości. Wilhelm II mało się tym przejmował, bo aparat prostych, prawnych represji miał tak rozbudowany, że nikt mu za bardzo nie mógł nabruździć. Mógł sobie cesarz urządzać zjazdy w Malborku i ogłaszać się spadkobiercą wielkich mistrzów, a Polacy mogli co najwyżej protestować w prasie. Co innego Wiedeń. Tam nie dość, że był kłopot z Czechami, których lubili Rosjanie i Anglicy to jeszcze byli ci sami co w Prusach Polacy. Może nico leniwi i zbyt wygodniccy, ale jednak. Można było na nich napuścić Ukraińców, ale ich wpływ i pieniądze wiele razy przeważały u dworu i miał wpływ na politykę wewnętrzną. Żeby ich uspokoić i nieco skokietować wymyślono coś fantastycznego – wymyślono im historię. Najczarniejszy okres w dziejach Europy, moment kiedy ku upadkowi chylił się Kościół Powszechny, kiedy Niemcy spalili Rzym kiedy rozwalono Węgry, a całą Polskę i Litwę podporządkowano niemieckim bankierom z Wiednia i Augsburga nazwano na użytek Polaków z Krakowa złotym wiekiem. I oni w to uwierzyli i słuchali ja dzwoni ten dzwon Zygmuntem zwany, żywy przykład przekrętów gospodarczych i jak przypomina im o chwale dawnej. Niejaki Jan Matejko namalował serię obrazów upamiętniających tę dawną chwałę i było świetnie. Bunt, ani żadne inne niebezpieczeństwo już Wiedniowi ze strony Polaków nie zarażało, bo spokoju pilnował szacowny uniwersytet zwany Jagiellońskim. Nie wiadomo dlaczego, bo założyła go przecież Andegawenka. No, ale tak Wiedniowi pasowało i tak zostało.

Ten numer jest właśnie powtarzany na naszych oczach, a zaczyna się jak zwykle od grobów. Panteon to świątynia pogańska o czym łaskawie przypominam wszystkim praktykującym i niepraktykującym katolikom. Nie ma czegoś takiego jak panteon narodowy. To - powtarzam - figura propagandowa i nic więcej. W Londynie na Hampsted jest taki mały cmentarz, sikają tam psy i ludzie skracają siebie przezeń drogę do metra. I na tym cmentarzu jest skromny bardzo nagrobek Johna Constable. I nikt z tego powodu nie robi afery, albowiem ważne jest to co Constable po sobie zostawił, czyli obrazy, a i to tylko do tego momentu kiedy monarchia będzie zainteresowana propagowaniem własnych osiągnięć w tej dziedzinie, do momentu kiedy sztuka będzie miała znaczenie, a państwo traktowane będzie poważnie przez swoich obywateli i inne państwa.

U nas będzie tak: najpierw dwa panteony, potem dyskusja co z Jaruzelskim, potem co z Wałęsą, potem co z Kukizem i Borysewiczem, a na sam koniec w jednym – Warszawski panteonie pochowają patriarchę Cyryla, a w tym drugim – krakowskim pastora Gaucka albo wręcz naczelnego rabina Jerozolimy. Bo takie będą już wówczas polityczne realia. Na tym kończę, bo się spieszę.

 

Ponieważ tak się składa, że coraz więcej księgarni zamawia u mnie książki ogłoszę najpierw komunikat, a potem podam listę sklepów, gdzie są one dostępne.

Od dziś już, a na pewno od jutra „Baśń jak niedźwiedź” kupić będzie można w Księgarni Wojskowej im gen Grota Roweckiego w Łodzi przy ulicy Tuwima 34. 1 października zaś w tym miejscu, co zwykle czyli gdzieś na piętrze w budynku obok przy tejże ulicy Tuwima odbędzie się mój wieczór autorski. Początek o godzinie 18.00. W mieście będą wywieszone plakaty z dokładnymi informacjami. Zapraszam.

Książki są do kupienia także w księgarniach:

Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie

Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie

W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie

U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25

W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim

W księgarni Biały Kruk w Kartuzach

W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.

W księgarniach internetowych Multibook i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.

No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl

 

Teraz myśl, którą podsunął mi jeden z komentatorów: jeśli Państwo chcecie, by Baśń jak niedźwiedź była dostępna w księgarniach w waszym mieście. Po prostu uporczywie o nią pytajcie, dopóki księgarnie jej nie zamówią. To dobry sposób. W czasie spotkania w klubie Ronina kolega Kamiuszek przypomniał Ghnadiego i jego hasło: Idziemy po sól. Książki co prawda to nie sól, nie są artykułem pierwszej potrzeby, czasem jednak mogą się do czegoś przydać. Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do Łodzi na 1 października. 8 z kolei października odbędzie się mój wieczór autorski w klubie Ronina, poprowadzi go Grzegorz Braun. Myślę, że będzie niezły show. 12 października zaś kolejny wieczór autorski w Błoniu, jeszcze nie znam lokalizacji, ale pewnie w którejś ze szkół, albo tradycyjnie w remizie.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Polityka