coryllus coryllus
6969
BLOG

Skromność skarb dziewczęcia, czyli o hołocie

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 113

 Zaszedłem ostatnio, proszę ja Was, na portal niepoprawni.pl na którym od tygodnia już nie umieściłem żadnego tekstu. Zaszedłem i zacząłem jeszcze raz czytać te komentarze, które oni tam wpisują, a które są skrajnie nienawistne i agresywne wobec mnie i mojego bloga, a do tego jeszcze roszczeniowe. Czytałem to i nie mogłem wyjść z podziwu. Najlepszy jest długi komentarz administratora, który rozmawia z kimś i zastanawia się, czy ja też nie jestem trochę zbyt kontrowersyjny jak na portal, który nazywa się niepoprawni.pl.

Chodzi tym wszystkim ludziom, rzecz jasna o to co oni określają słowem skromność, a co ja nazywam po prostu lenistwem, zaniżoną samooceną i niechęcią to myślenia kategoriami innymi niż narzucone. Ludzie ci nie mają jakoś szczególnie lekko, ale czują się pewnie na swój sposób szczęśliwi i jedyne co ich tak naprawdę interesuje to ciągłe potwierdzanie tego, że ich wybory są słuszne, ich poglądy także, a ich sytuacja życiowa, nawet jeśli nie są bardzo fantastyczna to znośna. Wielu z tych ludzi, ma jeszcze takie ambicje, żeby przewodzić innym i zajmować to, co się potocznie nazywa „pozycją lidera”. I tu już się robi naprawdę śmiesznie, bo niestety nie uda się nikomu zająć pozycji lidera jeśli będzie powtarzał i tak wszystkim dostępne poglądy z gazet i innych prawicowych portali, uzupełniając je jedynie o jakieś wtręty w rodzaju: kurwa, ja pierdolę, lewactwo, bolek, i temu podobne. Ten sposób zdobycia pozycji lidera jest całkowicie nieskuteczny i udowodnione to zostało na przykładzie Artura Nicponia, który w pierwszym starciu z systemem po prostu został zjedzony. Być może kiedyś się odrodzi, ale sądzę, że może to być reaktywacja tak zaskakująca dla jego wyznawców, że wielu z nich po prostu zemdleje.

Najbardziej jednak przeszkadzają ludziom komentującym na niepoprawnych reklamy moich książek. No i sam fakt, że my z Toyahem te książki wydajemy i jakoś nam to idzie. To jest dla tych ludzi nie do zaakceptowania, bo w ich wyobrażeniach na temat świata i relacji pomiędzy różnymi bytami, na nic takiego nie może mieć miejsca. Można więc uznać, że są to wszystko idealiści, którzy nie rozumieją niczego, ale to absolutnie niczego z okoliczności, w których przyszło im żyć. Jeden z nich napisał, na przykład, że pewien jest iż Toyah i ja, gdyby doszło do tego, że PiS przejmie władzę nadal będziemy krytykować prawicę. Inny, albo ten sam już nie pamiętam, napisał, że to co nam jest teraz potrzebne to zgoda, przede wszystkim zgoda, nawet jeśli będzie to zgoda oszukana, to ona musi być, bo inaczej koniec. Tu już mamy, jak widać wyraźnie, jakiś bardziej zaawansowany etap obłędu. Ale bywają tam znacznie gorsze rzeczy.

No i rzecz najważniejsza, postulat najistotniejszy: nie można atakować Ziemkiewicza. To jest grzech śmiertelny i niewybaczalny. Ziemkiewicz swoją postawą sobie co prawda nagrabił, ale jeszcze nie do końca, jeszcze nie całkiem. Niepoprawni dają mu jeszcze szansę. Ja tu kiedyś w kontekście wspomnianego Artura Nicponia, pisałem o syndromie bitej kobiety, na który cierpieli jego czytelnicy i w przypadku Ziemkiewicza mamy to samo. Najśmieszniejsze jest to, że kiedy kolejny komentator chce uzmysłowić innym jak podły jestem i jak podstępny, pisze tak: coryllus ma syndrom Ziemkiewicza. I to się wszystko razem tym zgodnym i pogodnie gawędzącym ludziom mieści w głowach. I nie ma się co dziwić, bo najważniejsze to mieć wspólnego wroga przeciwko, któremu można się zjednoczyć. I oni się jednoczą.

Co zaś do popierania lub niepopierania prawicy i PiS kiedy ta partia wygra wybory. Jestem głęboko przekonany, że PiS, a pisząc to mam na myśli najbardziej prominentnych członków tej partii, wyłączając Jarosława Kaczyńskiego, nie chce wygrać wyborów. Oni chcą, żeby było jak do tej pory, albo lepiej, to znaczy, żeby Kaczyński zniknął. Wtedy zacznie się dopiero el dorado. Tak sobie myślą, ale oczywiste jest, że nic się nie zacznie, bo po prostu cały PiS zostanie przez Kwaśniewskiego i Millera zamieciony pod dywan.

Mamy jednak ten rząd techniczny, który zajmuje się dzieleniem skóry na niedźwiedziu w sposób niezwykle widowiskowy i wywołujący salwy śmiechu. Ja się nie interesuję poczynaniami tego rządu i jego deklaracjami, albowiem zwykłem interesować się tym jedynie co rokuje na sukces. Interesuje się nim jednak znany prawicowy pisarz i publicysta Marcin Wolski. Pisze on, że bardzo źle dobrano rzecznika prasowego dla rządu prof. Glińskiego, bo został nim Maciej Świrski udający blogera były szef PAP, a powinien nim zostać Rafał Aleksander Ziemkiewicz. No więc jeśli mogę zabrać głos w sprawie, która mnie nie interesuje, to sądzę jednakowoż, że Świrski się stokroć bardziej na rzecznika nadaje niż Ziemkiewicz. On po pierwsze wygląda jak rzecznik, po drugie gada jak rzecznik, po trzecie ma praktykę w ściemnianiu, czego o Ziemkiewiczu nijak powiedzieć nie można, bo kiedy się go na czymś przyłapie, jak na przykład na tym Hajdarowiczu ostatnio, to wygląda jak „kocur srający w sieczkę”. To jest cytat z Haszka, więc proszę mi tu nie sugerować, że jestem wulgarny. Świrski zaś robi swoją robotę najlepiej jak umie i trudno go w ogóle wybić z pantałyku, a o to przecież w zawodzie rzecznika chodzi.

Nie o Świrskiego i Ziemkiewicza mi teraz jednak chodzi, a o Wolskiego. Pisze on o Świrskim z wyraźną niechęcią, wręcz wrogo, a mimo to nie widać nikogo, kto wołałby mocnym głosem: panie Wolski, niech się pan pomiarkuje! Zgody nam potrzeba, zgody, fałszywej nawet, ale zgody!
Nic takiego się nie dzieje, nikt w ogóle nie zauważa w wypowiedzi Wolskiego niczego nagannego. Wnoszę więc, że chodzi po prostu o to, by za wszelką cenę bronić Ziemkiewicza i o nic więcej.

Nikt nie woła do Krzysztofa Zielke z GP, że krytykując książkę Zychowicza niszczy jedność prawicy. Nikt nie domaga się, by przestał, bo jedność nam jest potrzebna. Sami możecie sprawdzić oto link http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/490805,bo-to-zle-sojusze-byly Trwa tam normalna dyskusja, jakby nie chodziło o „naszych”. O coś jednak chodzi. O co?

Otóż chodzi o to, by hołota była hołotą, a mianowani mianowanymi. I pomiędzy tymi sferami nie może być żadnej asocjacji, nie dlatego, bynajmniej, że mianowani się obrażą. Tu chodzi o hołotę, która jest najbardziej na świecie przywiązana do swojego statusu. I nie odda go za nic, bo on gwarantuje jej bezpieczeństwo. - Jak po nas przyjdą – myśli hołota – powiemy, że jesteśmy biednymi żuczkami, ukorzymy się, zrobimy co każą i jakoś przetrwamy. Od emocji mamy sferę mianowanych, którzy nadstawiać będą za nas karku i jak się coś posypie to będzie na nich i oni zbiorą po łbach. Trzeba tylko spełnić kilka warunków. Po pierwsze: oni tam, my tu. Oni mówią, my słuchamy i mądrze patrzmy. Nikt z nas nie może przejść do nich, bo to burzy cały układ i całą wewnętrzną konstrukcję w duszy każdego członka hołoty. No i najważniejsze: ich ktoś tam postawił, ktoś mądrzejszy, a więc my – hołota – zwolnieni jesteśmy z obowiązku zgadywania i myślenia, czy oni mają rację. Mają ją, nawet jeśli się między sobą kłócą. Ważne, żeby nie kłócili się z nami. No i jeszcze: jak okoliczności zmuszą nas do czynów podłych i niegodnych, to powiemy, że my słabi jesteśmy, wątli i nic nie możemy, tak więc zdarzyło się i ukraść i zgrzeszyć i bliźniego swego obmawiać. Utrzymanie statusu hołoty, jest dla wielu ludzi priorytetem ważniejszym niż wszystkie inne. I nie dotyczy to bynajmniej blogosfery jedynie, ale tak zwanego życia. Kiedyś jedna z koleżanek mojej żony dziwiła się szczerze mojej postawie i temu blogowi i wszystkiemu co robię. Z jej punktu widzenia jest to bowiem kanał. Ona wie, że po łbie najczęściej i najmocniej dostają ci co najgłośniej krzyczą. Skromność zaś i pokora zawsze się człowiekowi opłacają. Taką filozofią nasączała pani owa swoje dziatki, a także męża, choć jego zdaje się nie trzeba było niczym nasączać. To rzeczywiście czasami znajduje pokrycie w faktach, ale taka strategia nie jest strategią na sukces. Ona nie jest także strategią na przetrwanie, o czym ta pani nie wie, a nie wie, bo ci, którzy ją wyznawali, ale nie przetrwali nie mogą jej już o swoich błędach opowiedzieć. Kolejne zaś pokolenia hołoty dorastają i łudzą się tym właśnie, że jak będą siedzieć cicho i pielęgnować swój status, to przetrwają. Otóż nie, bo nieprawdą jest, że po łbie dostają zawsze ten co najgłośniej krzyczy. Po łbie dostaje zawsze ten, który na bicie pozwala.

Nie pamiętam tytułu tej sztuki, ale przedstawienie kręcone było w pałacu w Bożkowie pod Nową Rudą, który dziś już niestety niszczeje. Główną rolę grał Nowicki, a partnerował mu ktoś nieznany mi całkiem. Chodziło o to, że po rewolucji komunistycznej dwaj zdeklasowani arystokraci czekają co przyniesie los. Jeden z nich usiłuje się jakoś odnaleźć i wymienia wszystkie zawody, które kiedykolwiek dane mu było wykonywać, żeby zaimponować drugiemu, granemu przez Nowickiego. Okazuje się, że ma jakieś wykształcenie i zna się na wielu rzeczach. I pyta podstępnie Nowickiego: a pan co umie? - Gram w brydża – Nowicki na to. To pewnie pan nie przetrwa – odpowiada tamten z nieukrywaną satysfakcją. Po jakimś czasie jednak okazuje się, że Nowicki i jego rodzina zostają zatrudnieni w czymś w rodzaju skansenu. Mają prowadzić życie takie jak dotychczas, tyle że będą na pensji rządu. Do ich rodowej siedziby przyjeżdżają wycieczki z PGE-ów żeby oglądać krwiopijców przy obiedzie i porannej kawie. W tym samym pałacu, pracuje ten praktyczny, który miał tyle fachów w ręku. Zmywa podłogi. - Jak się to panu udało – pyta Nowickiego. - Akurat potrzebowali brydżystów.

No więc pora na konkluzję Kochani. Otóż niesłychanie trudno jest utrzymać status hołoty, a dobrowolne obniżanie go to nie jest żadna skromność ale droga na dno piekła, w dodatku pokonywana w sposób, który wyklucza jakiekolwiek współczucie u ewentualnych, postronnych obserwatorów. Dziękuję za uwagę.

 

Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do księgarni www.multibook.pl, http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, do księgarni Wolne Słowo W Lublinie przy ul. 3 maja, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, W księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka