coryllus coryllus
10750
BLOG

O czarach czyli pluginy do starej wersji "Diablo"

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 57

 Posła Wiplera zobaczyłem po raz pierwszy w piwnicy. W salonie24 ktoś wpadł na pomysł, że trzeba zrobić niszową, niezależną telewizję undergrundową i wykonanie zlecił Czarkowi Krysztopie oraz Marcinowi Kacprzakowi. Oni ściągnęli Wiplera do piwnicy podali w wersji czarno-obiałej i my mieliśmy to jeść. Był to najgorszy wariant telewizji niezależnej jaki do tej chwili widziałem. Poziom aspiracyjności straszliwy i maskowany jak zwykle skromnością oraz ubóstwem środków. Tacy z nas chłopcy i chcemy mieć telewizję i bardzo, bardzo się staramy, no, ale wiecie tylko ta piwnica nam zostaje, trzeba jednak wierzyć w sukces. Tak mniej więcej brzmiał komunikat mający przykryć ten ambaras. Wipler zaś w całym tym przedstawieniu odgrywał młodego gniewnego, który jak się już dorwie do władzy to dopiero zrobi ze wszystkim porządek. Od tamtego czasu starałem się unikać widoku posła Wiplera oraz produkowanych przezeń tekstów i to mi się skutecznie udawało do wczoraj, kiedy stało się wiadomo co. Wipler ze swoimi deklaracjami wylądował na pudle i moja ciekawość pokonała moją powściągliwość. Stąd właśnie ten tekst, ale nie tylko stąd. Od wczoraj na moim blogu trwa festiwal posłanki Kołodziej, której – bardzo przytomnie – nie miałem okazji oglądać wcześniej. No, ale teraz obejrzałem i powiem wam, że ona jest jeszcze gorsza niż Wipler. To prawie nie do uwierzenia, ale jednak. Sami zresztą zobaczcie http://www.youtube.com/watch?v=vLrV5c3cTjs

Ponieważ dyskusja polityczna w Polsce jest tak sformatowana, by nigdy nie wyszła poza dywagacje o wyższości liberalizmu nad konserwatyzmem, czy na odwrót, ocena takich postaci jak Kołodziej czy Wipler może być tylko jedna – paprochy. Tak właśnie. To są zamulacze i nic więcej, to jest stara szmata w rurze kanalizacyjnej, kij w szprychach i dziura w dachu w jednym. Deklaracja Wiplera zaś jest jakościowo tym samym co jego wystąpienie w piwnicy rok temu. Tyle, że teraz dają go w kolorze.

Ponieważ tak się składa i widać to już od bardzo dawna, że prawdziwe państwa i prawdziwa polityka robione są przy udziale zaklęć albo modlitw, w zależności zaś od tego czy czarujemy czy odprawiamy mszę czynom naszym patronuje Bóg albo ten drugi, wszystkie polityczne dywagacje w wykonaniu naszej krajowej czeredki to przedszkole. Prócz Wiplera, który bredzi coś o republikanizmie i przedsiębiorcach, prócz Kołodziej, która bredzi nie wiadomo o czym, mamy jeszcze inne rodzaje bredzeń. O ruchu narodowym, o Solidarności na przykład, z czym dziś z samego rana wyskoczył Tomasz Sakiewicz. I jest kolorowo. Warzecha napisał nawet, że to dobrze, bo jedność prawicy to szkodliwy mit, ważna zaś jest różnorodność. Ja szczerze przyznam, będąc co i rusz oskarżanym o rozbijanie tej mitycznej jedności, nie mogłem uwierzyć w to co widziałem na blogu Warzechy, ale tak tam właśnie jest napisane, żeby z tą jednością prawicy nie przesadzać.

Prócz tuzów publicystyki blogosfera rozgdakała się momentalnie na temat różnych sojuszy, które mogą powstać po to, by osłabić PO lub PiS. Ludzie bowiem mają wielką potrzebę analizowania czynów bliźnich, a im bardziej bezsensowne i głupie są to czyny, tym pokusa analizy większa. No i tak jest właśnie z Wiplerem oraz próbą wynalezienia na niego antidotum. Kochani to są wszystko brednie i muł. Dyskusja o polityce krajowej na tym poziomie doprowadzi nas do katastrofy. Te wszystkie dywagacje o ugrupowaniach, szansach, liberalizmach, Krusach i NFZ-etach oraz o podłości i lenistwie poszczególnych urzędników i polityków, to są pluginy do starej wersji „Diablo”. Rzeczy już dawno nieaktualne, to jest język początku lat dziewięćdziesiątych kiedy wydawało się, że socjalizm przegrał a kapitalizm wygrał i to jest właśnie to o co nam chodziło. Dziś wszystko jest inne, Mazurek zrobił wywiad, bardzo dobry zresztą z jakąś Ligią, posłanką PO. I ona w tym wywiadzie mówi nam wprost, jestem popapraną kretynką i mogę być dla was potencjalnie bardzo niebezpieczna. Mówi to i się uśmiecha. Demaskacje i wolty Mazurka nie robią na niej wrażenia, ponoć nawet pozwała go do sądu. Kompromitacja nie istnieje więc, nie jest narzędziem skutecznym, możemy ją oddać do rusznikarza, albo do naostrzenia i może za jakiś czas znów będzie działać. Póki co musimy się bez niej obyć. My zaś nie widzimy nieprzydatności naszych broni i uporczywie strzelamy z procy do przelatujących nisko kukuruźników. To na nic. Ponieważ w prawdziwym czarnoksięstwie i w prawdziwym nabożeństwie nic nie można powiedzieć wprost, bo w jednym i w drugim tkwi tajemnica, język prawdziwej polityki jest hermetyczny i dla większości niezrozumiały. Tak było zawsze, bo taka jest natura polityki – tajemnica i kamuflowanie celów istotnych. My zaś nawet nie potrafimy wyznaczyć sobie celu, a co dopiero go ukryć przed światem i dążyć doń uporczywie. My mówimy: może niech Wipler założy partię republikańską, może zreformujmy szkolnictwo, bo to jest złe, może zreformujmy służbę zdrowia itp. To są cele deklarowane, które od 20 lat nie są realizowane, a jeśli już ktoś próbuje to robi to w sposób fatalny. Nie może być inaczej, bo zbyt wielu osobom zależy na tym, by nic w Polsce nie działało. Przypomnę tu teraz pewną zapomnianą postać, człowieka, który był ministrem pruskiej oświaty przez rok zaledwie - Wilhelma von Humboldta. Ten jeden rok wystarczył, by do końca istnienia państwa pruskiego i cesarstwa nie udało się popsuć tego co Humboldt zrobił, choć wielu mocarzy próbowało. Ja tu nie namawiam nikogo do naśladowania Wilhelma von Humboldta, ja tylko chcę powiedzieć, że do skutecznego działania potrzebny jest przede wszystkim język opisujący precyzyjnie sprawy zwane potocznie rzeczywistością. Jeśli wobec jawnego niszczenia kraju, wobec kłamstw i wobec promowania idiotów na eksponowane stanowiska my się zajmujemy dyskusjami o szansach Wiplera i Gowina w przyszłych wyborach, używając do tego przestarzałych pluginów do „Diablo” to po nas. Nie ma rozpoznania – jakby to powiedział jakiś zawodowy wojskowy. Uwierzymy temu kto nam przyniesie amunicję i powie, że trzeba robić powstanie i nawet nie zauważymy, że te naboje są ślepe i nie do każdego karabinu pasują.

Wszystkie organizacje, które powstają na naszych oczach, organizacje polityczne pączkujące z istniejących partii są fałszywe. Ich namnożenie nie ma znaczenia, bo mieć nie może. Im bardziej zaś w nie wierzymy, tym trudniej będzie nam powrócić do prawdy i będzie się ów powrót wiązał z coraz większym niebezpieczeństwem. Inaczej mówiąc – im więcej wiary w to, że wszystko co widzimy jest prawdziwe tym większej hipokryzji wymagać będą od nas nasi pasterze. Dojdziemy w końcu do tego, że malowanie trawy na zielono praktykowane za Gierka, będzie najbardziej pogodnym wspomnieniem jakie nam zostanie. Jeśli ktoś da się raz oszukać, nie przyzna się do tego za nic i dalej będzie brnął w kłamstwa, kiedy zaś dojdzie do granicy i zechce wrócić, zginie. Tak to działa.

Niech więc nie mami nas nikt nieaktualnymi ideami i misją, która dziś nie ma znaczenia, niech redaktor Sakiewicz nie przywołuje dziś Solidarności, bo to już tylko wspomnienie, w dodatku nie nadające się do reaktywacji w obecnych warunkach. Można się oczywiście bawić w święta i obchody, ale ma to tyle samo sensu co kibicowanie Wiplerowi. Skoro jużeście się usadzili na tych swoich stołkach redaktory kochane, oczekujemy od was poważnej oferty. Co najmniej tak poważnej jak wywiad Mazurka z tą całą Ligią. Jeśli jej nie macie lepiej milczcie.

Kiedy już nie wiadomo co zrobić i jest naprawdę ponuro dobrze jest rzecz całą przenieść na grunt handlowy, gdzie ona (ta rzecz) i tak przez większość czasu leży, tyle, że wszyscy udają iż tego nie widać. Jeśli zaś jesteśmy już na tym handlowym gruncie warto zapytać: jaka jest oferta? Przede wszystkim jaka jest nasza oferta i komu ją przedstawiamy, no i także nie zawadzi zagadnąć o tę drugą ofertę. To ważny moment, bo schodzimy z poziomu prawdziwej polityki, czyli z poziomu groźnego czarnoksięstwa na dół gdzie sprzedaje się różne rzeczy i używa języka zrozumiałego dla wszystkich. Może nie specjalnie wyszukanego, ale zrozumiałego. Trzeba zadać to pytanie: jaka jest oferta i kto ją przedstawia. No i co my mamy do zaproponowania, a może lepiej: czego zaproponować nie możemy. Potem będziemy negocjować rabaty, albo strzelać, w zależności od tego co tam będzie w tej ofercie.

 

Przypominam, że 9 czerwca w pubie „Zachcianek” przy Miedzianej w Warszawie odbędzie się mój wieczór autorski. Książki zaś i płyty można kupić na reaktywowanej stronie www.coryllus.pl. W sklepie www.multibook.pl, w księgarni www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl oraz w księgarni Tarabuk w Warszawie przy Browarnej 6, w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, oraz w księgarni Wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, a także w księgarni Radia Wnet przy ul. Koszykowej w Warszawie. Zapraszam. 14 czerwca o 17.00 odbędzie się mój wieczór autorski w Kielcach, w bibliotece publicznej przy ul. Ściegiennego. To jest środek miasta i podobno łatwo tam trafić.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka