Tak się składa, że znam kilka osób po poglądach bardzo bliskich tym, które zagospodarować usiłuje Ruch Narodowy. Z wyjątkiem jednego sympatycznego pana, który jest bardzo dynamiczny i aktywny na różnych polach, pozostali z moich znajomych zachowują się jak mucha, która wpadła do sosu grzybowego, co mam wrażenie, jest wręcz jakimś wyróżnikiem ludzi usiłujących uprawiać retorykę narodową. Z niejakim zaciekawieniem więc przeczytałem te wszystkie zapowiedzi dotyczące zwalczania lewactwa przez ruch narodowy, które się ostatnio pojawiły. Kto niby miałby to lewactwo zwalczać i jakimi metodami? Tego niestety nie doprecyzowano i pewnie nigdy do dokładnego opisania tych metod nie dojdziemy. Nie jest to możliwe, albowiem ruch narodowy powołany został nie do tego by lewactwo zwalczać, ale do tego by być zwalczanym przez lewactwo i po to jeszcze by dostarczać temu lewactwu wielu intensywnych doznań emocjonalnych, porównywalnych być może tylko z jakimś kopem po grzybach.
Ja o tym pisałem już wczoraj, ale jeszcze powtórzę: jeśli ktoś w zadanych warunkach wzywa do walki, wojny, bitwy, albo czegoś podobnego, do zwalczania lewactwa na przykład, oznacza to tyle, że jest baranem szykowanym na ofiarę. Jeśli zaś do tego nie rozumie swojej sytuacji niech nie liczy na cień nawet litości.
Wróćmy na chwilę do zwalczania lewactwa. Bardzo jestem ciekaw w jaki sposób pan Winnicki zwalczać będzie Leszka Milera. I jaką skuteczność będzie miało to zwalczanie. Ja rozumiem, że używając słowa „zwalczać”, przywódcy Ruchu Narodowego mają na myśli jakiś budżet przeznaczony na kampanię przeciwko takim osobom jak Leszek Miler, która to kampania doprowadzi do marginalizacji tego polityka, jak również Aleksandra Kwaśniewskiego, a może nawet spowoduje całkowite ich zniknięcie ze sceny politycznej. Rozumiem, że prominentni członkowie Ruchu Narodowego nie rozumieją przez słowo „zwalczać” malowania wyrazu „kutas” farbą w sprayu na drzwiach samochodu pana Milera, ani też nie rozumieją przez ów nieszczęśliwie użyty zwrot wznoszenia okrzyków o treści obraźliwej w obecności tegoż Milera i innych przedstawicieli lewicy? Jeśli bowiem jest odwrotnie, a drugi z opisanych przeze mnie wariantów zwalczania lewactwa zostanie jeszcze wzbogacony o niezliczoną ilość pomysłowych akcji, to znaczy, że należy trzymać się od Ruchu Narodowego jak najdalej. Ludzi ci są bowiem skazani na zagładę i polityczną kompromitację po spełnieniu wszystkich wymyślnych żądań, które lewica stawia słabym i nie rozumiejącym niczego przeciwnikom. Każdy kto będzie stał obok członków Ruchu Narodowego, kiedy będą się z nimi rozprawiać, może oberwać, lepiej więc tego unikać.
Pożartowaliśmy sobie, a teraz porozmawiajmy poważnie. Organizacje takie jak Ruch Narodowy, czy ich odpowiedniki na lewicy, to organizacje rytualne. One nie mają i mieć nie mogą innej funkcji niż organizowanie rytualnych przemarszów przez miasta, organizowanie wieców, na których wznosi się nie mające pokrycia w niczym hasła i zagospodarowywanie emocji. Charakterystyczną cechą takich organizacji jest to, że znajdują się one w pewnym oddaleniu od Kościoła, każda z nich w innym, a organizowane przez nie rytuały nie mają z rytem religijnym nic wspólnego, choć nie raz próbują go naśladować. Organizacje takie jak Ruch Narodowy od razu, u samego początku swojej aktywności są nadzorowane przez policję i jeśli robią coś głupiego, co zasługuje na miano czynów nieodpowiedzialnych, to jest ów akt najprawdopodobniej zaplanowany i dobrze obliczony. Zwracam uwagę na słowo „najprawdopodobniej”, to nie jest to samo co słowo „zawsze”. Wstawiam tę uwagę dla ewentualnych krytyków.
Organizacje rytualne, o ile są jawne, nie mają żadnych innych poza rytualnymi celów. Nie mogą mieć, bo nie mają jasno sformułowanej misji, która mogłaby być realizowana punkt po punkcie. Wejście do sejmu i zwalczanie lewactwa, to nie jest misja tylko emocje, które się rzuca ludziom młodym, by mieli się czym ekscytować. Ktoś może powiedzieć, że się czepiam, bo żadna polityczna siła poza lewicą skupioną wokół GW nie ma dziś sprecyzowanej misji, która mogłaby być realizowana punkt po punkcie. Oczywiście, że tak jest i tu tkwi problem, z tego bierze się to ciągłe przegrywanie. Tu już nawet nie chodzi o to, że ta misja nie jest wyraźna, ale o to, że nikt jej nie potrafi nazwać.
Weźmy ten Ruch Narodowy. Rozumiem, że wśród postulatów tej organizacji znalazły się takie cieszące profesora Nałęcza sformułowania jak „przebudzenie narodu” i inne podobne. Nałęcz obróci to w swojej pustej głowie dwa razy i każdego poranka będzie w radio opowiadał, że Winnicki to Hitler tyle, że mały jeszcze. Tymczasem w słowie „przebudzenie” nie ma nic złego i ono jest jak najbardziej zasadne jeśli chodzi o retorykę polityczną, ale powstaje pytanie: kogo budzić? Winnicki chce budzić naród. Co to jest naród? Ja mam dobrą i precyzyjną definicję: naród to ci, którzy nie chodzą do wyborów. Jeśli Ruch Narodowy potrafi obudzić tych ludzi, sprawić by poszli do urn i zagłosowali w myśl wskazówek zawartych w programie i deklaracjach tego ruchu, to fantastycznie. Jeśli tego nie potrafi, proszę szanownych czytelników, by wrócili do akapitu, w którym jest mowa o baranach.
Dochodzimy tutaj do kwestii najważniejszej: fakt, że Ruch Narodowy tego nie potrafi nie jest niczym dziwnym, bo wszyscy dobrze zdają sobie sprawę z tego, że tak naprawdę oni nie zamierzają budzić nikogo poza Nałęczem, który się ostatnimi czasy deczko nudził, a teraz znów ma o czym gadać. Chodzi o coś innego, o to mianowicie, że PiS i wszystkie „nasze” media tego nie potrafią. Jeśli zaś tego nie potrafią, to znaczy, że nie ma w Polsce na prawicy siły, która mogłaby sformułować precyzyjnie swoją misję i realizować ją punkt po punkcie. Nie ma w Polsce dobrej organizacji misyjnej po prostu. Są organizacje rytualne, z natury ślepe i wykorzystywane przez silniejszych, są organizacje handlowe, takie jak SKOK, są organizacje o charakterze mieszanym, jawne i tajne. Dobrej organizacji misyjnej nie ma. Dobra zaś organizacja misyjna, to taka, którą poznaje się po owocach, a nie po naklejce na opakowaniu środka owadobójczego, którą zamierza ona spryskiwać jabłonkę, żeby kiedyś w przyszłości wyrosły na niej smaczne owoce. I myśl tę dedykuję prominentnym działaczom Ruchu Narodowego. Ale nie tylko im.
Przypominam, że w czwartek zaś w Domu Literatury odbędzie się debata coryllus- Braun. Tenat: czy należy pisać od nowa polską historię? Początejk o godzinie 17.30. Kolejne odsłony tej debaty w Krakowie przy placu Szczepańskim 8, 18 czerwca o 17.30 i we Wschowie 22 czerwca o 17.00 w zamku. Zapraszam wszystkich serdecznie. Książki zaś i płyty można kupić na reaktywowanej stronie www.coryllus.pl. W sklepie www.multibook.pl, w księgarni www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl oraz w księgarni Tarabuk w Warszawie przy Browarnej 6, w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, oraz w księgarni Wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34. Zapraszam.
Inne tematy w dziale Polityka