Ponieważ zawierający 17 linijek tekst Janiny Jankowskiej znalazł się na samej górze pudła, rozumiem, że dzięki zastosowaniu w tytule słów: papież, geje, postanowiłem sprawdzić jak słowo geje działa w zbitkach z innymi wyrazami. No i wymyśliłem coś takiego. Nie liczę na to, że administracja umieści mnie wśród wybranych autorów, ale może...kto wie....
O co chodzi z tymi gejami? O to samo co zwykle, czyli o kwestię nad którą papież Franciszek nie zastanowił się moim zdaniem należycie czyli o herezję. Ta zaś zawsze opiera się na hermetycznych grupach ludzi, którzy za wejście w swoje szeregi pobierają jakieś frycowe lub domagają się podpisania cyrografu. W dzisiejszych czasach, kiedy Kościół jest już tak otwarty, że bardziej już nie można, w czasach kiedy Żydzi w jarmułkach przystępują do komunii, a papieże modlą się z indiańskimi szamanami, herezja ma zadanie utrudnione. Żeby ją skonstruować potrzebna jest grupa tak hermetyczna, że hej....Oczywiste jest, że zawodowi mordercy odpadają, bo takiego frycowego wiele osób nie zapłaci. Odpadają także Buszmeni i Hotentoci, a to ze względu na zbyt małą oryginalność i malowniczość nie wpisującą się w najnowsze trendy. Pozostają więc homoseksualiści, nie wszyscy rzecz jasna, ale ci jedynie, którzy na swoich ograniczeniach pragną zarobić trochę grosza i zdobyć trochę władzy. Bo o tym mówił papież? Nieprawdaż? O tym, że władza jest tu celem głównym. To zupełnie na w tych cichych modlitewnych społecznościach, których pełna była Europa I połowy XVI wieku, tych wszystkich zamkniętych enklawach, gdzie ludzie oddawali się pobożnym rozmyślaniom, jak to nam przedstawiają autorzy mądrych książek. Wystarczyło jednak, żeby do takiego miejsca dotarł posłaniec z listem o szykującej się gdzieś kampanii, a od razu żyjący tam mężczyźni chwytali za piki i pobrawszy zaliczkę ruszali na wyznaczone miejsce. Dziś o kampaniach w dawnym tego słowa znaczeniu mowy nie ma, ale rola zamkniętych społeczności, w których żyją wybrańcy jest dokładnie taka sama. Ponieważ Kościół otworzył już na oścież swoje wrota i każdy może wejść do środka, jedynym sposobem na grupę naprawdę hermetyczną jest właśnie homoseksualizm. Raczej trudno, mnie przynajmniej, wyobrazić sobie pracę misyjną wśród zdeklarowanych gejów gdzieś w Amsterdamie, którzy przesiadują w knajpach i jarają zioło, wychodząc co jakiś czas do pokoików na zapleczu. To jest chyba nie do pomyślenia i stąd właśnie na takich grupach opiera się ta najnowsza wersja wielkiej herezji. Bo przecież nie na pracownikach naukowych małych, nic nie znaczących instytutów, którzy żyją po cichu i po cichu umrą nie niepokojeni przez nikogo. Nie o takich ludzi chodzi. Nie chodzi nawet o Tomasza Raczka, który kilka lat temu miał wraz ze swoim partnerem szczerą chęć na to, by stać się ikoną ruchu gejowskiego. Powstała nawet na tę okoliczność książka, słaba i biedna, którą zrzucano z półek szuflami i wożono do papierni w Konstancinie, żeby tam zrobić z niej pulpę. Takie rzeczy są w ogóle nie do pomyślenia, bo Tomasz Raczek i jego partner to dwa stare, poczciwe pedały, które w ogóle nie rozumieją o co w tym wszystkim chodzi. Oni się nie nadają na przywódców czegoś tak politycznie poważnego jak ruch gejowski.
Z grupami hermetycznymi sprawa ma się tak, że rządzą nimi bardzo sztywne hierarchie, oparte na zwykle na jakimś mentalnym bandytyzmie, a jeśli grupa jest zasilana z zewnątrz pieniędzmi i bibułą agitacyjną, rządzą w niej ci, którzy mają z tym światem zewnętrznym i jego budżetami najlepszy kontakt. Warto więc przyjrzeć się liderom ruchu gejowskiego i ich znajomościom, a z pewnością odnajdziemy tam kilka ciekawych tropów.
Nie zdziwiłbym się także, gdyby pewnego dnia okazało się, że cały ruch gejowski w Polsce i na świecie to gromada oszukanych ciot, którym ktoś dał parę złotych i worek ciuchów z cekinami, w zamian za wykrzykiwanie różnych haseł. Za wszystkim zaś stoją ludzie poważniejsi niż generał Kiszczak, ludzie którzy nigdy nawet nie wymówili słowa gej, żeby się przy tym nie porzygać ze wstrętu, a gdyby na swojej drodze spotkali jakiegoś homoseksualistę zastrzeliliby go na miejscu bez mrugnięcia okiem.
Dlaczego mnie akurat takie myśli przychodzą do głowy? Myślę, że to wszystko z wrodzonej przekory, a także z tego powodu, że oglądałem wczoraj zdjęcia Ryszarda Riedla. Był kiedyś taki piosenkarz, który cieszył się wielkim wzięciem. Razem z nim karierę zaczynali inni piosenkarze, równie popularni. Niektórzy z nich jeszcze żyją, ale akurat Riedlowi się zmarło. Ci piosenkarze byli jak się już pewnie domyśliliście fasadą takiego dziwnego przedsiębiorstwa bez nazwy, za którą siedzieli ludzie zupełnie innego niż ten cały Riedel rodzaju. Ot choćby tacy jak Walter Chełstowski, mężczyzna zdrowy, silny i mający jakieś wpływy oraz władzę. Może niezbyt wielką władzę, ale władza to zawsze władza. Obok Waltera Chełstowskiego, syna zmarłej w tym roku Jolanty Chełstowskiej, wymienić tu można jeszcze Marka Niedźwiedzkiego i kilka innych osób, z tak zwanego cienia lub drugiego szeregu. Mam tu na myśli tych, którzy nie występowali na scenie. Oni, nie sądzę bym się mylił, nigdy nie umrą, a jeśli już to gdzieś w odległej przyszłości, w jakimś roku 2064 albo jeszcze później, kiedy nas już raczej na świecie nie będzie, a przynajmniej większości z nas.
Riedel zaś będzie przypominany co roku, a to z tego względu, że jako nieboszczyk jest ciągle niesłychanie potrzebny. I teraz muszę powiedzieć coś ważnego, powinniśmy się wszyscy modlić za tych paradujących ulicami miast aktywistów gejowskich, powinniśmy się wszyscy modlić za ich zdrowie i bezpieczeństwo oraz za ich dobre samopoczucie. Bo jeśli któremuś z nich coś się stanie to zapomnijcie o tym, że ktoś wam pozwoli w spokoju świętować Boże Ciało, albo jakieś inne kościelne święto, poza oczywiście tymi które nakręcają handlowe koniunktury. Zapomnijcie o tym powiadam, bo przy takim – co nie daj Boże – martwym geju, martwy Riedel to jest mały pikuś i bieda z nędzą.
A słyszeliście może o tym, że Breivik zamierza studiować politologię w Oslo? Złożył już nawet podanie. Myślę, że go przyjmą, a on zostanie prymusem i zrobi doktorat. W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi i każdy powinien mieć jakąś szansę. Poza oczywiście tymi, którzy już nie żyją.
Tekst wyszedł ponury trochę, ale mam dla Was niespodziankę. Ponieważ od jutra wspominać będziemy znów Powstanie Warszawskie, zaplanowałem na sierpień wielką wakacyjną promocję. Jak pamiętacie I tom „Baśni jak niedźwiedź” zawiera 63 rozdziały, tyle ile dni, w wersji znanej i akceptowanej przez większość, trwało Powstanie. W sierpniu więc tom I Baśni oraz Audiobook kosztować będą po 25 złotych za egzemplarz plus koszta wysyłki. Promocja dotyczy tylko strony www.coryllus.pl Na mieście książki i płyta kosztują tyle co wcześniej, ale tak jak nadmieniłem, promocja trwa tylko miesiąc.
Jeśli ktoś poczuł po przeczytaniu powyższego przemożną ochotę zakupienia naszych książek, zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do księgarni www.multibook.pl. Do księgarnihttp://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie i do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy.
Inne tematy w dziale Polityka