coryllus coryllus
5669
BLOG

O istocie wolnego handlu albo - kiedy odwołają Rostowskiego

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 130

 Rostowskiego, albo inaczej – każdego reprezentanta Bank of England osadzonego na stanowisku ministra finansów w Polsce odwoła się dopiero wtedy kiedy w Wielkiej Brytanii nie będą już potrzebować polskich imigrantów. Dopóki ich potrzebują, na miejscu musi być ktoś kto będzie dbał o to, by poziom w naszym naczyniu z dobrobytem był odpowiednio niski. Musi taki być, żeby tym biednym ludziom opłacało się wyjeżdżać i pracować tam za pieniądze mniejsze niż miejscowi. A co by było gdyby Rostowskiego, albo kogoś jemu podobnego tu nie było? Byłoby jak w dawnych czasach, czyli okazałoby się raz dwa, że można zarabiać pieniążki gdzieś daleko, przywozić je do kraju i tu rozkręcać interesy zwane czasem gospodarką wolnorynkową, czyli mówiąc inaczej pracować na rzecz powiększenia dobrobytu na miejscu. Więcej – wobec niechęci Brytyjczyków do pracy u siebie, pewnie dałoby się w szybkim dość czasie przejąć niektóre gałęzie handlu w całości. Ja nie mówię, że od razu eksport oliwy z Sycylii, ale na ten przykład śmieci, albo coś innego, a niechby nawet jakiś sektor usług. A od tego już prosta droga do jakiegoś monopolu, a być może do założenia jakiejś kasy pożyczkowej dla swoich. Do takich sytuacji nie można dopuszczać i właśnie dlatego przysyłają nam tu różnych Rostowskich, którzy zadłużają nas i spychają na dno. A co kiedy popyt na tanią siłę roboczą się skończy? Wtedy wszystkich z Wyspy i tak wyrzucą, a nas tutaj zostawią samym sobie, ale podpiszą kontrakt na dostawę węgla z Czechami, a my pójdziemy pracować do tych czeskich kopalń. Może być jeszcze tak, że zainwestują tu Rosjanie i znowu wszyscy będą się cieszyć, bo powstanie nowa Huta Katowice i wielki przemysł i będzie gites, bo wszyscy będą mieli pracę. O tym przecież marzymy, prawda? Żeby mieć pracę. Co jakiś czas ktoś mówi: a bo kiedyś była praca. I co na to odpowiedzieć? Praca była, bo przemysł zbrojeniowy bloku wschodniego szykował demoludy do wojny. Dziś pracy nie ma, a ci którzy pracują siedzą albo w usługach, albo w handlu za najniższe stawki, bo przemysł zbrojeniowy ZSRR przegrał w innowacyjności z przemysłem USA. W tym zaś przemyśle nikt nie chce zatrudniać polskich robotników. Czemu? Ja nie wiem, może dlatego, że jest tam, jak twierdzi nasz kolega AUU popyt na polskich inżynierów. To są jednak za wielkie abstrakcje jak na przeciętną polską głowę, która nie dość, że nie ma pracy to jeszcze chciałaby się zabawić. Praca jest na Wyspie i to się liczy, wielu ludzi jeździ tam i cieszy się, że wreszcie znalazło swój kąt, że mogą mieć pracę, że dzieci chodzą do przedszkola, że domek i ogródek wielkości znaczka pocztowego i normalne życie. A dzieci świetnie mówią po angielsku i w ogóle nie chcą mówić po polsku. Poczekajcie, niech no tylko coś się zmieni, wylecicie stamtąd prędzej jak przyjechaliście....

Dlaczego im się tam podoba, a tu nie? Bo tu jest Rostowski, to proste, ale oni nie kojarzą Rostowskiego ze swoją sytuacją, jeśli o nim myślą w ogóle to jako o bycie odrębnym i nie mającym związku z ich praca, domkiem, ogródkiem.

Nie chcę tu pisać teraz o rzeczy, którą uważam za najważniejszą, to znaczy o świadomości politycznej i masowym udziale w wyborach, bo widzę, że nikt żadna z partii, łącznie z PiS nie jest tym zainteresowana. Wybory mają wygrać wybrani, wyselekcjonowani pretorianie, którzy dadzą minimalne zwycięstwo. To jest pomysł więcej niż idiotyczny, myślę, on jest nawet w pewnych aspektach zbrodniczy, ale to się dopiero okaże w przyszłości.

Rostowski i jego u nas obecność odsłania przed nami istotną funkcję zjawiska zwanego wolnym handlem. Cóż to takiego jest? Otóż wolny handel to po prostu monopol narodowy. I nie chodzi mi tu bynajmniej o monopol w wymianie dóbr, ale o inny. Chodzi mi o monopol w szerzeniu propagandy.

Kiedy bierzemy do ręki jakąkolwiek książkę dotyczącą historii gospodarczej świata uderza nas jak obuchem niezrozumiałe rozdwojenie jaźni autora. Weźmy takiego choćby Józefa Kuliszera i jego fundamentalną – jak mawia się na uniwersytetach – pracę „Historia gospodarcza średniowiecza i czasów nowożytnych”. Wśród mnóstwa bezcennych informacji, mamy tam piękny opis rozkładu hiszpańskiej gospodarki wskutek zbyt wielkiego nasycenia jej kruszcami. Tak jest napisane, choć od razu widać, że nie o nasycenie kruszcami chodzi, ale o oddanie przez Hiszpanów spraw najważniejszych, czyli finansów królestwa w ręce obcych. Najpierw Genueńczyków, a potem Francuzów. Hiszpanie nie pracowali nigdzie właściwie, oni mogli zajmować w stuleciu XVI i XVII stanowiska menedżerskie i to tylko od pewnego stopnia w górą, reszta spoczywała w rękach obcych, którzy – co oczywiste zajmowali się głównie wywożeniem gotówki i deprawowaniem swoich teoretycznych zwierzchników pochodzenia hiszpańskiego. Czynili to za pomocą łapówek, obchodząc obowiązujące przepisy, które w teorii miały chronić hiszpański rynek przed obcymi właśnie. Nie uchroniły, bo przepis jest tylko martwą literą jeśli nie dołączy się do niego jakichś uwodzicielskich narracji - o wybraństwie na przykład. Jeśli wydaje wam się, że to Genueńczycy albo Francuzi skorzystali najwięcej na drenażu hiszpańskiej gospodarki, to jesteście w błędzie. Najwięcej skorzystali Holendrzy. Do dziś opowiadają, że to przez swoją skrzętność, przez kalwińskie wychowanie, przez dynamiczne i odważne prowadzenie interesów. Jest to typowa gówno prawda, najpierw zajumali kilka galeonów płynących ze srebrem z Potosi, a potem przy pomocy podstawionych ludzi przejęli finansowe instrumenty różnych ważnych spółek, takich jak Genua właśnie, która z kolei trzymała w ręku interesy hiszpańskie. Potem wyrzucili Portugalczyków z sektora korzennego, wycieli na Molukach wszystkie muszkatołowe drzewa i krzewy goździkowe, pozostawiając je jedynie na dwóch wyspach. Te zaś obstawili wojskiem i okrętami. I jak ktoś chciał tam dopłynąć to tonął sam z siebie. Trzeba było 200 lat i całej brytyjskiej bezwzględności, żeby ich z tej pozycji wykopać.

Żeby wytłumaczyć światu dlaczego zarabiają więcej niż inni i dlaczego mogą jumać co chcą i komu chcą, Holendrzy wymyślili, że są nowymi dziećmi Izraela, a żeby swoją tezę poprzeć jakąś realnością ściągnęli do siebie w pewnym momencie najbogatszych Żydów z Litwy. A cóż to był za moment spytacie? Jak raz przed inwazją Szwedów na Polskę. Takie to przypadki chodzą po świecie.

Wracajmy do Rostowskiego, on jest właśnie tym facetem, który w imieniu Bank of England przejął instrumenty finansowe naszego państwa. Pozostaje mieć nadzieję, że sam Bank of England nie jest jedynie wydmuszką, którą zarządza z tylnego siedzenia jakiś Holender czy nie daj Boże Żyd z Litwy. Może jednak nie i skończy się tylko na wyrzuceniu imigrantów z Wyspy. Przyjadą tu i zaczną opowiadać jak było fajnie, a tu znów nie ma pracy, dlaczego, dlaczego....

 

Póki co wszystkich zapraszam na stronę www.coryllus.pl. Gdzie trwa promocja książki Baśń jak niedźwiedź tom I i audiobooka. Do tego jeszcze sprzedajemy książkę pod tytułem „Dom z mchu i paproci”, wszystko w cenie 25 złotych plus koszta wysyłki.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka