Wydałem niedawno książkę o tym jak przenosiłem ze wsi stary, drewniany dom. Pojawia się w niej postać Józefa, faceta od wszystkiego, który załatwiał nam na początku obecnego stulecia podłączenie prądu do działki. Kto się w tamtych czasach budował, ten wie o czym piszę. Rejony energetyczne były gorsze niż wszystkie urzędnicze mafie razem wzięte, panowała tam ścisła i dziwna hierarchia i tak zwany szary człowiek nie miał właściwie po co wchodzi do budynku z napisem „energetyka”. Żeby sobie załatwić rzecz tak oczywistą jak podłączenie kabla z prądem do działki trzeba było posłużyć się pośrednikiem. Musiał nim być ktoś z tego rejonu energetycznego, ktoś kto wiedział gdzie pójść i co powiedzieć, żeby sprawy ruszyły do przodu. Ludzie powyżej pewnego stanowiska, zatrudnieni w tych instytucjach w ogóle nie rozmawiali z takimi jak ja. Na naszej ulicy prócz nas budowali się jeszcze inni ludzie, oni także mieli kłopot z prądem. Wszyscy chcieliśmy zapłacić i mieć to w końcu z głowy. Żeby więc doprowadzić kabel do naszych działek wynajęliśmy Józefa. Zajmował się on w rejonie energetycznym przezwajaniem silników. Tak właśnie. Facet od przezwajania silników elektrycznych chodził za nas po wszystkich ważnych gabinetach i dogadywał się z dyrektorami. Trwało to trzy miesiące. Może gdybyśmy wynajęli kogoś wyżej postawionego, jakiegoś rewidenta na przykład sprawy udałoby się zamknąć w miesiąc. Tyle, że nas wszystkich razem stać było jedynie na przezwajacza i na nic więcej.
Józef nie dość, że przezwajał silniki to jeszcze podłączał kable do działek, tak więc mieliśmy załatwione dwie sprawy w jednej. Przypomniało mi się to w związku z dyskusją pod wczorajszym tekstem, a szczególnie w związku z ostatnim komentarzem Onyxa, który jednym tchem wyszydził wszystkie istniejące w Polsce instytucje zajmujące się wspieraniem młodych talentów i pomaganiem ludziom. Jak widać na samym początku oszustwo jest zakodowane w nazwie. Mamy oto bowiem instytucje, które chcą pomagać ludziom energicznym, dynamicznym i intelektualnie sprawnym. Po co? Takim ludziom nie trzeba pomagać, wystarczy im nie przeszkadzać. Wystarczy, że w rejonie energetycznym zamiast sześciu pośredników pomagających załatwić prostą sprawę, będzie jedna pani, która postawi pieczątkę na dokumentacji. Po co więc instytuty i instytucje zajmujące się pomaganiem? Stwierdzenie, że to pralnia pieniędzy jest niestety żałosnym eufemizmem. Tak można było mówić piętnaście lat temu, ale nie dziś. Dziś są to po prostu pułapki na dzieci. Wiadomo przecież, że żadne studia w okolicznościach jakie mamy do niczego się nie nadają, wykładających tam ludzi można zaś spokojnie rozpuścić do domów i nic się nie stanie. To nie są przezwajacze silników elektrycznych, to nie są nawet sprzątaczki, oni zajmują się wyłącznie jednym rodzajem aktywności – pożeraniem budżetów. Póki ludziom udaje się jeszcze wmówić, że studia są do czegoś potrzebne, że jest jakaś konkurencja międzypaństwowa pomiędzy uczelniami, że o coś tu chodzi, wtedy można ich jeszcze karmić z budżetu. Tyle, że tu gołym okiem widać, że te wszystkie historie to przeszłość. Najlepiej zarabiającymi ludźmi są elektrycy, a ludźmi którzy wydają najwięcej pieniędzy na edukację są rodzice studentów kierunków humanistycznych. Przyjrzyjcie się reklamie, która pojawia się w salonie w prawym, górnym rogu. Sprzedają tam studia o nazwie „nawigatorzy jutra”. Zobaczcie sobie program i ceny, zwróćcie także uwagę na fotografie wykładowców i na to, co jeden z nich trzyma w rękach, bo moim zdaniem jest to demaskacja totalna. Otóż jest tam fotografia pana, który wita się z kimś, a w dłoni dzierży książkę pod tytułem „Wojna o pieniądz”. Jeśli nie znajdziecie linku do tego w salonie, poszukajcie w guglu, bo warto. Okazuje się, że można zrobić cały kierunek studiów, w dodatku przeznaczony dla liderów przyszłości i oprzeć się wyłącznie na jakichś osobistych doświadczeniach i jednej, popularnej, ale przecież naznaczonej też piętnem propagandy książce. No więc nawigatorzy jutra to prawie to samo co liderzy przyszłości, tylko lepiej. Semestr kosztuje 1500 złotych. Ciekawe ilu będzie chętnych.
Ja nie wiem ile jest takich kierunków i programów w Polsce, ale zakładam, że wiele. Jeśli chcielibyśmy to ocenić w kategoriach realnych, wypadałoby powiedzieć wprost, że te kierunki studiów to po prostu jeszcze jeden parapodatek, który państwo ściąga z nas za pomocą przezwajaczy umysłów, zatrudnionych specjalnie do tego. Albo nawet nie zatrudnionych, postawionych po prostu w kłopotliwej sytuacji, bo tak wychodzi taniej. Dawno temu oni też coś skończyli, a teraz albo nie mają pracy, albo ją mają i się nudzą. Potrzebna im więc misja. I tak ze złej lub dobrej woli zajmują się ściąganiem parapodatków z biednych rodziców ogłupionych studentów. Ciekaw jestem kto pierwszy wpadnie na pomysł, żeby utworzyć prywatną zawodówkę kształcącą prawdziwych przezwajaczy silników, albo cykliniarzy, albo kogoś podobnego. Żartuję oczywiście, bo nic takiego się nie stanie, wiedza praktyczna bowiem to wiedza tajemna i nikt jej nikomu lekkomyślnie nie przekazuje, nawet za pieniądze. Dojdziemy do tego, że za nabycie podstawowych umiejętności płacić będziemy czasem, pieniędzmi dodatkowo i jeszcze czymś, o czym dziś nie mamy nawet pojęcia. Całe zaś rzesze idiotów i nieszczęśników kształcić się będą na nawigatorów jutra, w szkołach sprzedających rzekome tajemnice odnalezione w popularnych wydawnictwach dostępnych w sieci, na targach książki, wszędzie właściwie, poza empikiem, który się w tym czasie przebranżowi i zacznie sprzedawać ceramikę.
Przyjrzyjcie się jak dokładnie i na ścisło upakowane są wymagania stawiane naszym domowym budżetom. Najpierw budowa domu na kredyt, przezwajacze silników, dekarze, elektrycy, takie tam historie. Potem urządzanie domu na kredyt. Potem wychowanie małych dzieci i poszukiwanie dla nich najlepszych placówek edukacyjnych oraz jednoczesne podnoszenie własnych kwalifikacji w zawodzie agenta ubezpieczeniowego, albo sprzedawcy odkurzaczy. Już prawie mamy ten sukces kiedy dzieci dorastają i trzeba poszukać im studiów, bo przecież nie mogą być elektrykami. I wtedy pojawiają się nawigatorzy jutra. 1500 złotych za semestr. Prawdziwa szkoła liderów. Kiedy już prawie spłaciliśmy dom, a dzieci skończyły studia, lądujemy w szpitalu, bo coś nam tam znaleźli. No, a dalej sami sobie dośpiewajcie.
Myślę, że trzeba będzie kiedyś troszkę szerzej potraktować temat parapodatków i opłat dodatkowych z którymi mamy do czynienia. Myślę, że warto by może nawet jakieś seminarium z tej okazji zorganizować. Oczywiście nie takie drogie, i przeznaczone tylko dla zmotywowanych chętnych. Tak się bowiem złożyło, że ja swój kwartalnik, bo taki periodyk przygotowujemy, nazwałem właśnie „Szkoła nawigatorów”. I on będzie właśnie czymś w rodzaju takiego seminarium, na różne tematy. Nie zdradzałem tego nikomu poza kilkoma zaufanymi osobami, jak widać jednak słowo „nawigator”, potrafi zainspirować wiele osób. Nawet tych, którzy nigdy nie słyszeli o Johnie Dee i jego kursach dla żeglarzy Kompanii Moskiewskiej.
Ktoś może mi zarzucić, że się czepiam, nie tak dawno w kilku miastach Polski organizowano kursy polegające na tym, że ludzie płacili za oglądanie telewizji Edu Sat. Tak po prostu, siedzieli w wynajętej sali i gapili się na ten Edu Sat, który mogliby równie dobrze włączyć sobie w domu, tyle, że jeszcze za to bulili. I byli szczęśliwi, wyobraźcie sobie. To bowiem jest najważniejsze w tym całym biznesie, przekonać człowieka, że dokonał właściwego wyboru. Wiecie już teraz dlaczego tak bez opamiętania wyrzucam troli? Wiecie dlaczego nie mam litości, dla tych, co mi się sprzeciwiają? Jasne, że wiecie. Żeby mi potem nikt nie zarzucił, że kogoś tu próbowałem skokietować. Tak więc standardowa informacja jak zwykle na koniec tekstu, całkowicie moim zdaniem wystarczy. Promocja II tomu Baśni jak niedźwiedź, trwa na stronie www.coryllus.pl do końca września. Cena – 25 złotych plus koszta wysyłki. Jak się komuś nie podoba może się zapisać na kurs nawigatorów jutra, jedyne 1500 zeta....
Inne tematy w dziale Polityka