coryllus coryllus
3945
BLOG

Matejko, Twardoch i jawna pogarda dla formy

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 62

 Jest kilka sposobów ochrony grafomanów propagandystów, podobnie jak jest kilka sposób płoszenia ludzi mających ochotę dostać się na rynek literacki. One zostały tu omówione w początkach istnienia naszego bloga, ale nie zaszkodzi je jeszcze raz powtórzyć. Oto gadało się zawsze o tym jako to wielcy po kilkanaście razy poprawiali jedną stronę, chcąc nadać jej kształt doskonały. Ludziska wierzyli w to i niektórzy wierzą nadal, nawet w przypadku takiego Balzaca, który zawinął się niesłychanie szybko, a natłukł tych powieści, jak przysłowiowy żyd, przysłowiowych czapek. Najbardziej prymitywni oszuści mówili, że pisać trzeba koniecznie na starej maszynie Remingtona, bo tylko wtedy litery same ułożą się w dzieło doskonałe. Ja słyszałem te brednie jeszcze w epoce komputerów, a przed nią były one opowiadane nagminnie. Kolejny chwyt dotyczył ilości lat prześlęczanych nad tekstem i jest powtarzany do dziś. Co jakiś czas pojawia się matołek z cegłą pod pachą i mówi – dziesięć lat nad nią pracowałem. Przez dziesięć lat można skończyć dwa fakultety, zrobić habilitację, albo profesurę, a nie pisać jedną marną powieść. No, ale niektórych to bierze. Są tacy, którzy dla lepszego efektu mierzą swoją mękę twórczą w innych niż lata jednostkach. Należy do nich Twardoch Szczepan, chłopak śląski ( w barach szeroki, w du..ie wąski, jak się mawiało na naszej ulicy). Opowiada Szczepan, że do napisania ważącej może 30 deko, a może i nie, powieści o getcie ławkowym, przeczytał 50 kg gazet. To jest niesamowite, ciekawe czy Walt Disney tworząc postać Myszki Miki złowił w pułapkę 50 kilogramów myszy buszujących po wytwórni? Jak myślicie? Nie wiem dlaczego Szczepan musiał sobie te wycinki drukować, przecież wiemy jaki to był format, żeby to mieć w papierze, trzeba rzecz powiększyć, bo inaczej nic nie będzie widać, wiem, bo cały czas nad tymi wycinkami ślęczę. Inaczej jak w komputerze nie da się tego przeglądać. A on to wydrukował, czytał, analizował, a potem jeszcze ważył. Teraz zaś o tym opowiada i ludzie mu wierzą. Prócz ważenia talentu ma Szczepan jeszcze inne chwyty robiące wrażenie na publiczności. Oto, żeby pisać, musi „pobyć sam ze sobą”. Ostatnio przebywa sam ze sobą w jakimś pensjonacie nad Wannsee. Tylko bowiem po takiej przygotowawczej terapii może zacząć pracę nad książką. Cechą charakterystyczną literatury niemieckiej, a Szczepan jest pisarzem niemieckim, nie miejcie co do tego złudzeń, jest celebracja twórczości. Normalni autorzy, amerykańscy na przykład, nie czynią tego, bo wiedzą, że na ich rynku nikt tego nie kupi. Oni muszą podkreślać dynamikę swojego życia, bo tylko wtedy staną się wiarygodni. Piszą więc pomiędzy drinkiem, a jazdą na motocyklu z koleżanką, której wiatr podwiewa spódnicę. To także nie jest prawda, ale z pewnością jest to ciekawsze niż dyrdymały Szczepana. Omawialiśmy tu kiedyś tego starego nudziarza Tomasza Manna. Niemcy są do takich rzeczy przyzwyczajeni, mam na myśli te 30 stronicowe opisy instrumentów dętych i inne takie numery. Oni są do tego przyzwyczajeni przez Reicha Ranickiego, który tam przez pół wieku prowadził najnudniejszy propagandowy program w historii świata. I dziś na tak przygotowany grunt wkracza Szczepan i mówi – patrzcie, aż 50 kilo wycinków, dacie wiarę? Oczywiście, przy silnej promocji, może nasz bohater zrobić idiotów nie tylko z Niemców, ale także z niektórych Polaków, choć będzie mu na pewno trudniej. Jak jednak widzimy on stale próbuje. Jego najnowsza książka, o czym mówi wyraźnie w wywiadzie dla jakiejś niemieckiej gazety, jest o tym, że getto ławkowe to pawie noc długich noży. Oczywiście, a 50 kilogramów wycinków to prawie Czarodziejska góra. Prawie, jak wiemy robi wielką różnicę. Pisze też Szczepan, że Polacy są okropni, bo tu zawsze obcy musiał aspirować, obcy czyli Żyd albo Ślązak. I to jest naprawdę niesamowite, Szczepan zrównał Żydów ze Ślązakami. Nie wiem, czy Żydzi już o tym wiedzą, ale ciekaw jestem ich reakcji. Nie rozumiem też, dlaczego Szczepan dziś aspiruje i pisze po polsku. Może przecież swobodnie wydawać swoje książki w języku śląskim i powiększać przestrzeń na której żyła będzie ta piękna mowa. Może pisać po niemiecku i tam realizować swoje marzenia o sławie. W Polsce będzie mu na pewno trudniej.

Ja oczywiście szydzę, bo uważam, że Twardoch to wynajęty propagandysta, pozbawiony talentu, który swoje rzekome umiejętności musi ważyć, żeby ktokolwiek mu uwierzył. Sprawa z talentem wygląda bowiem inaczej. Oto Jan Matejko, malarz wybitny, malując swój obraz Dzwon Zygmunta miał do dyspozycji skrzyneczkę śmieci w charakterze rekwizytów. Nie było jeszcze wtedy rozwiniętych badań ikonograficznych w zakresie średniowiecznych i renesansowych strojów, a więc mistrz Jan musiał działać po omacku. Suknię królowej Bony namalował gapiąc się na wydarty skądś kawałek tiulu z koronką, o powierzchni może dwudziestu centymetrów kwadratowych. To jest skala talentu, od szmaty urwanej z jakiegoś rękawa do wielkiego płótna pełnego przepysznych strojów. Nie zaś odwrotnie – od palety na której leży 50 kilo przedwojennej makulatury do nędznej, brzydkiej książki, która ważny może 30 deko, a może i nie. To jest demaskacja, której sam Szczepan zapewne nie rozumie, bo ludzie bywają bezradni wobec 700 złotych, a co dopiero wobec samochodu i wakacji nad Wannsee.

Prócz oszustw ratujących tę bieda produkcję, jej charakterystyczną cechą jest pogarda dla formy. Ta zaś równa się pogardzie dla czytelnika. Tak to jest i inaczej nie będzie. Pogarda dla formy to wprost naplucie ludziom w twarz i stwierdzenie – jesteście dla nas nikim, bandą frajerów. Nędza maskowana jest często stylizacją. Tak właśnie robi Szczepan i to widać po jego ostatniej okładce.

Ponieważ jednak Niemcy mają wobec Szczepana poważne plany, jest on bowiem elementem odwracania wektorów holocaustu, nie pozbędziemy się łatwo ani jego, ani produkowanej przezeń tandety. Ktoś może zapytać co ja chcę udowodnić tym tekstem? Wszystko przecież jest jasne, tendencja w kierunku obniżania ceny pomidorów i poprawiania ich jakości poprzez wstrzykiwanie do środka różnych dziwnych substancji jest stała. Nic się nie da z tym zrobić. Pewnie nie, ale z czego tu, jeśli nie z jakości ukręcić jakiś sens? Z mercedesa? Żarty. Znajdujemy się w sytuacji o wiele mniej komfortowej niż Szczepan, stąd też i nasze zachowania muszą być inne, jeśli mają być obliczone na sukces. Książki Szczepana już mają obniżoną cenę, a za pół roku to co z nakładu zostanie pojedzie na przemiał. Z naszymi książkami jest inaczej. Nie ma też wątpliwości, a jeśli ktoś będzie tak twierdził, zaprzeczy oczywistości, że one są jakościowo, pod każdym względem lepsze od wszystkiego w proponowanym przeze mnie przedziale cenowym. To ważne. Wiem, że na wielu ludziach nie robi to wrażenia, bo oni chcą uzyskać jedynie efekt zgodności przekazu telewizyjnego z rzeczywistością, nic więcej. Tak więc będą się zaklinać, że Szczepan to dobry autor, bo telewizor do nich tak powiedział. O nas media milczą, choć ostatnio doczekaliśmy się jednak jakieś wzmianki. Oto tygodnik Polityka piórem niejakiej Edyty Gietki podaje co następuje:

 

Anonimowy krytyk za pierwszy znany sobie kompozycyjnie przemyślany panegiryk uważa bajkę, jaką pamiętnego kwietnia ogłosił na blogu w salonie24 niejaki Coryllus, autor wydawanych przez siebie książek z politycznym podtekstem, zatytułowaną „Pan Jarosław”. Streszczona brzmi następująco: W pustej sejmowej ławie siedzi smutny, całkiem siwiutki staruszek. Ma na sobie niemodny garnitur, płaszczyk i krzywo zawiązany krawat. Ten zagubiony w wielkiej sali dziadunio jest już zupełnie sam. Na świecie nie został mu nikt, z kim mógłby wymieniać najcenniejsze myśli. Choć nie jest wysoki, silny ani bogaty, nie posiada konta w banku oraz prawa jazdy, z czego drwią, lęk przed nim jest tak ogromny, że heroldowie chcą, by też umarł. Gdybyśmy żyli w mniej cywilizowanych czasach, z pewnością próbowano by go zabić. Ten wielki, samotny człowiek doszedł do takiego punktu, za którym jest już tylko gloria.

 

Poniżej następuje wyliczanka blogerów, którzy skomentowali ten tekst. Czy to nie fantastyczne? Oni czytają ten blog od samego początku, żeby jednak coś o nim napisać, muszą dostać polecenie. My zaś możemy mówić co nam się żywnie podoba, o kim chcemy. Przez 6 lat Edyta Gietka myślała o tym tekście bez przerwy właściwie, żeby wreszcie, na polecenie naczelnego, coś o nim napisać w materiale szydzącym z Jarosława Kaczyńskiego. 6 długich lat życia, a tekst ten nie zatarł się w jej pustej głowie, nadal tam był i nadal uwierał. A to jest zaledwie jeden czy dwa akapity. I teraz pomyślcie ilu z nich myśli codziennie o tym co pojawia się na tym blogu i na blogu toyaha? Ilu się tym ekscytuje, zadręcza, ilu z tego kpi i ilu to wykorzystuje, żeby zaimponować swoim dziewczynom. Ja myślę, że większość. A teraz pomyślcie ilu z nich będzie próbowało szpanować w towarzystwie tekstami wziętymi z książek Twardocha. I jak to się skończy….

 

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronęwww.rozetta.plgdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.

 

Telefonów dalej nie odbieram

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka