Krytykujący Krytykujący
320
BLOG

Przekroczony Rubikon

Krytykujący Krytykujący Polityka Obserwuj notkę 55

Dzisiejszy "Dziennik"opublikował fragmenty rozmów ze spotkania Prezydenta z Ministrem Spraw Zagranicznych. Zakładam, że artykuł jest wiarygodny (mamy godzinę 20 i brak jakiegokolwiek dementi).

Nie mam zielonego pojęcia w jaki sposób dziennikarze zdobyli tajne informacje, ale niewątpliwie doszliśmy do pewnej granicy w polskiej polityce. Oto bowiem (pomimo zapewnień o nadzwyczajnych środkach ostrożności, dźwiękoszczelnych pomieszczeniach) parę dni po spotkaniu na szczycie opinia publiczna w Polsce i na świecie ma podane na tacy co smakowitsze kąski.

 Paweł Reszka autor tekstu mówi

Ten tekst nie powstał z dnia na dzień. Było to wiele rozmów, które odbyliśmy z osobami, które były bardzo blisko centrum tego konfliktu. Rozmowy były tajne, a liczba osób, które brały w nich udział bardzo ograniczona. Wobec czego musimy bardzo ściśle chronić informatorów

Jak to możliwe, że zwykły dziennikarz (z całym szacunkiem dla autora tekstu) ma dostęp do tych materiałów? Co cała sprawa oznacza dla Polski?

1. Polska nie jest krajem bezpiecznym wewnętrznie, skoro po zastosowaniu wszelkich procedur, ludzie z Kancelarii Prezydenta wynoszą tajne informacje zaprzyjaźnionym dziennikarzom, a żadne służby nie reagują. 

Polska opinia publiczna powinna oczekiwać odpowiedzi na pytanie - kto był przy rozmowie ministra MSZ i Prezydenta Polski? Sprawa ma charakter niesłychanie niebezpiecznego precedensu i bez wątpienia powinna się nią zająć prokuratura.

2. Osłabienie pozycji negocjacyjnej Polski w negocjacjach o tarczy antyrakietowej. Jasno widać, że Stany Zjednoczone mogą grać Pałacem Prezydenckim przeciw rządowi.

3. Czy ludzie z Kancelarii Prezydenta samowolnie udostępnili materiały dziennikarzom czy zrobili to za zgodą przełożonego? 

W pierwszym przypadku - oceniając optymistycznie - zawiodły "tylko" procedury bezpieczeństwa i zdrowy rozsądek pracowników Kancelarii. Za ujawnienie tajemnicy państwowej grozi wieloletnie więzienie.Idąc tropem teorii spiskowej (a może nie tak bardzo spiskowej?) w Kancelarii Prezydenta są ludzie, którym zależy na przedwczesnym usunięciu przełożonego ze stanowiska, nieustannie go kompromitując w kwestiach dla Polski kluczowych.

W drugim przypadku Prezydent udzielając zgody na przeciek kontrolowany sam się delikatnie mówiąc ośmieszył, bo nie ulega wątpliwości, że zapis rozmowy jest daleki od jakichkolwiek standardów.

4. Dla przeciętnego Kowalskiego szokujący jest styl w jakim Prezydent przesłuchuje Sikorskiego. Pierwsze wątpliwości nasuwają się, gdy mowa jest o konfrontacji między Waszczykowskim a ministrem MSZ. Jakie kompetencje ma Prezydent by prowadzić przesłuchania i konfrontacje? Czy minister MSZ jest podwładnym Prezydenta? 

Nie odpowiadam na te pytania, odpowiedź jest jasna. Przybycie i relacjonowanie negocjacji Prezydentowi jest tylko i wyłącznie dobrą wolą i obyczajem ministra MSZ odpowiedzialnego w imieniu rządu za politykę zagraniczną. Niestety, im dalej czytamy artykuł w "Dzienniku" zdumienie przeradza się w niesmak. 

"Czy pan zna Rona Asmusa?" - pyta Kaczyński.

"Nie widzę związku ze sprawą tarczy" - odpowiada Sikorski

"Powtarzam pytanie, czy pan zna Rona Asmusa?"

"Nie widzę związku."

"Zna pan?"

"Zna go pani Fotyga, ja go też znam."

"Proszę zaprotokołować: "Potwierdził, że zna Rona Asmusa."

"Czy pan jest tłumaczem?" - pyta prezydent

"Jakie to ma znaczenie?" - dziwi się Sikorski

"Czy pan jest tłumaczem, powtarzam pytanie?"

"Nie rozumiem, jaki to ma związek ze sprawą."

"Proszę zaprotokołować: ."

"Nie jestem tłumaczem, ale dobrze mówię po angielsku, czego dowodem jest dyplom uczelni wyższej, którą ukończyłem w Anglii."

"Czy pan tłumaczył wczorajszą rozmowę telefoniczną Donalda Tuska z amerykańskim wiceprezydentem Dickiem Cheneyem?"

"Nie. Tłumaczył ją tłumacz Białego Domu, który był na linii w czasie rozmowy Tusk-Cheney."

"Pańskie ego jest rozdęte do monstrualnych rozmiarów" - rzucił w pewnym momencie prezydent.

"Jeśli pan będzie mnie nadal obrażał, wyjdę" - odparował Sikorski

http://www.dziennik.pl/polityka/article209682/Sikorski_Mozna_byc_prezydentem_ale_i_chamem.html

Prezydent Polski oskarża ministra MSZ między wierszami o zdradę. Zachowuje się jak funkcjonariusz policji podczas przesłuchiwania podejrzanego. Nie jest to normalne zachowanie zrównoważonego człowieka. Jeśli dana opcja polityczna ma inne pojęcie bezpieczeństwa narodowego i nie wiąże ją ściśle z tarczą za wszelką cenę, jedynym kontrargumentem Prezydenta ma być zdrada? Coś nie tak. Co ciekawe rozmowa w Pałacu ma prawdopodobnie dużo mocniejsze fragmenty. 

W związku z bardzo emocjonalnymi reakcjami Prezydenta trzeba sobie zadać pytanie - czy jest on w stanie sprawować swój urząd, bez groźby kolejnych, podobnych wpadek, powodujących zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Mam niestety poważne wątpliwości. 

 

EDIT 

W związku ze słusznymi uwagami pod notką, muszę dodać, że nie wziąłem ministra MSZ pod uwagę jako źródła przecieku. Jeśli rzeczywiście on "sypnął" informacjami dla zaprzyjaźnionych dziennikarzy to  (podtrzymując co wyżej pisałem) również on powinien być przedmiotem zainteresowanie prokuratury. Wtedy wyżej spisane wnioski będą nieaktualne i bezprzedmiotowe. Finał tej sprawy pokaże kogo przerosła odpowiedzialna funkcja, jaką pełni w państwie. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka