Tragedia w Smoleńsku wstrząsnęła światem. Kondolencje i wyrazy współczucia przychodziły do Polski z najróżnijszych stron świata i najbardziej egzotycznych miejsc na ziemi. W pierwszych chwilach, jak to powiedział Obama, wszyscy byli Polakami. Głowy państw straciły w tej katastrofie partnera, który przez prawie 5 lat reprezentował Polskę na arenie międzynarodowej.
Nie dziwił fakt, że większość z nich pojawić się miała na krakowskim pogrzebie prezydenckiej pary. Niestety, wybuch wulkanu w Islandii zablokował częściowo przestrzeń lotniczą, europejskie lotniska zostały zamknięte. Kilkadziesiąt delegacji odwołało swoje przybycie.
Wśród nich był jeden z najbardziej oczekiwanych - prezydent USA Barrack Obama. Jeszcze w sobotę jego urzędnicy deklarowali, że mimo złych warunków atmosferycznych Obama pojawi się na pogrzebie. Niestety, czy to ze wzgledów bezpieczeństwa czy też ze zniechęcenia (po zaniechaniu wizyty dało się w Polsce słyszeć głosy, że już samo chcenie Obamy jest dla Polaków wystarczającą nobilitacją).
Tymczasem Washington Times donosi, że wykreślony z prezydenckiego harmonogramu Obamy pogrzeb Lecha i Marii Kaczyńskich został zastąpiony grą w golfa! Amerykańska gazeta przytacza też trudy jakie podjęły niektóre głowy państw, aby przybyć i oddać hołd tragicznie poległym. Czyżby tym razem postwulkaniczna chmura stała się wygodną wymówką? Obamie dostaje się już za to w Ameryce.
No nic Obama - take it easy!
ps. wspomniany wyżej tekst: http://www.washingtontimes.com/news/2010/apr/19/canceled-poland-trip-frees-time-for-obama-to-play-/