kniej kniej
183
BLOG

W co idzie gra z Kościołem?

kniej kniej Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Zacznę od przypowieści o naszym teraz w kraju.

Do dyrektora sprzedaży regionu wrocławskiego sieci handlowej przyszła Pani z dzieckiem i skargą. Pracownik kasy w jednym z marketów przez dwa lata podkradał przy zakupach pieniądze jej synowi, który często tam chodził kupować swoje ulubione czipsy paprykowe. Zdumiał się dyrektor i zapytał: kiedy ostatni raz zdarzyło się tak? Trzy miesiące temu, odrzekła matka. I proszę wyobrazić sobie, że w tym tygodniu tegoż drania widziałam znów na kasie. W Opolu!

Cóż mógł odrzec dyrektor? Pani szanowna. Bardzo współczuję Pani i synowi, takie rzeczy są oczywiście karygodne. Proszę jednak wyjrzeć przez okno: po drugiej stronie ulicy znajduje się komisariat policji. To do nich powinna się Pani udać, oni mają na kradzieże paragrafy i procedury. My zaś jesteśmy siecią handlową, nie więzienną. W ramach swoich kompetencji mogę dać Pani 7.6% rabatu. Mam wprawdzie w każdym sklepie po kilku, góra dziesięciu ochroniarzy o przeciętnej wieku 72.5, tylko co to da? Po tygodniu nie ma już raczej żadnych nagrań monitoringu, więc nawet tak pani nie pomogę. Wierzę Pani, ale nie mam żadnych możliwości ustalić, czy to pracownik okradał Pani syna, czy Pani syn okradał pracownika. Proszę się zwrócić do fachowców, pokazałem Pani gdzie. Zaręczam, że jeżeli ów pracownik stanie przed sądem, to będzie już byłym pracownikiem. Chociaż właściwie Opola to moja władza nie sięga… Na razie mogę tylko poprosić, żeby go przenieść z kasy do magazynu.

O ty draniu! – odrzekła niewiasta – jutro zobaczysz swoją parszywą twarz w telewizji!

Zostawmy tu tę przydługą metaforę. Czy zauważyliście, szanowni Czytelnicy, że istotą afery wcale nie są skądinąd liczne i skandaliczne przypadki i wpadki duchownych? Istotą jest zepchnięcie instytucji do pozycji typu „i wszystko co od tej chwili powiesz, będzie użyte przeciwko tobie”. A przecież niewyartykułowane żądanie za tym stojące jest absurdalne! Czyż Kościół RK miałby replikować u siebie organy sprawiedliwości naszego państwa? Doprowadźmy to do wulgarnego absurdu. Niejako częścią kary przestępców wobec dzieci jest to, jak są traktowani w więzieniach: poznają mianowicie od współwięźniów oboczne znaczenie słowa parówka. Podejrzewam, że w powszechnym odczuciu, jest to jakaś zdegenerowana forma sprawiedliwości. Czy należy rozumieć, że w odosobnieniu kościelnym odpowiedni równoważnik traktowania miałby im zapewnić arcybiskup?

Absurd ten warto przeanalizować do końca. Otóż wymaganie od instytucji kościelnych właściwej reakcji na tego typu doniesienia jest de facto zmuszaniem ich do zaprzeczenia swojej istocie. Czy poprosicie hydraulika (takiego klasycznego, z przedziałkiem, a nie absolwenta filozofii z materialistycznym podejściem do życia) o refleksje na temat estetyki Elzenberga? A przecież na pytanie o rzeczone nadużycia udzieli on właśnie odpowiedzi jedynie słusznej: wezmę, Panie, tę oto żmiję i wkręcę ją gnojowi… Tyle że takiej odpowiedzi, mimo całej jej słuszności, absolutnie nie może udzielić biskup! On przewodzi instytucji głoszącej łaskę i przebaczenie! Nie wytłumaczę tego lepiej niż Saint Exupery w „Twierdzy” – kto czytał, niech skojarzy żandarma z pieprzykiem, który jako jedyny wykazywał zdrowy rozsądek i został za to przez mądrego władcę z miejsca zwolniony: w tym akurat fachu było to niepożądane.

Jest taki film, zresztą sensacyjny, którego tytułu nie chcę przywoływać, za to przytoczę szczegół akcji. Otóż jego bohater, niesłusznie oskarżony w pracy, zbija punkt po punkcie kłamliwe zarzuty, ale przez cały czas otrzymuje anonimowe kartki: grasz w ich grę – lepiej zagraj w swoją. Historia kończy się jak to w Hollywood szczęśliwie, bohater zarzuca babranie się w szambie, które wylewają na niego korpowrogowie i odkrywa wielką aferę doprowadzając do czystki adwersarzy. To ostatnie nam raczej nie grozi, warto jednak wskazać przyczynę stanu rzeczy i najwłaściwszą kontrakcję.

Otóż trzeciego maja Polskę odwiedził Cristiano Ronaldo. Rzucił parę oszałamiających uśmiechów, od niechcenia kopnął piłkę z jednego autu w drugi, jeszcze parę nic nie znaczących podań, w zasadzie nie ruszył się spod własnej bramki… Panowie, skakaliście wokół niego nie wiedząc czy gonić go, czy kopać po nogach, ale czy zauważyliście, kiedy piłka znalazła się na waszym polu już nie karnym, ale bramkowym? To co, że on jej nawet nie dotknął. Właśnie jesteśmy świadkami próby zmiany reguł gry. I to już nie są wasze reguły.

Co więc robić? Po pierwsze, jakkolwiek paskudnie by to nie zdawało się wyglądać, milczeć. Kopiąc piłkę słów na pałę, w lewo, prawo, przód, tył, można tylko zarobić gola do własnej bramki – samobója lub z odbicia. Niepowetowane straty przynoszą wypowiedzi abpa prymasa: niezależnie jak ostro przygada, odpowie chór: to za mało! Chyba że zaproponuje wieszanie księży na latarniach – ale kto wtedy pójdzie do takiego kościoła. Niepowetowane straty przynoszą też wypowiedzi abpa z miasta niegdyś wolnego, to chyba nie wymaga szerszego uzasadnienia. A lepiej grać swoje: odpowiedzią na zaczepki, gwoli sprawiedliwości, zasłużone, mogłoby być coś w stylu: „Chrystus zmartwychwstał! To on gładzi grzechy świata, jego brud i nienawiść”. To głoszenie kerygmatu jest w pierwszym rzędzie powołaniem duchownych. A wchodzić teraz w polemikę erotyczną z jaśnie tęczowymi – zjedzą was swoim bogatym doświadczeniem, skopią jak koń żabę. Celibat miał służyć właśnie możliwości jakiegoś oderwania od tych spraw, by człowieczeństwo przenieść w wyższy wymiar, nie w rynsztok. A co do meritum, to powiedzmy wprost: piłka jest po stronie państwa polskiego. Ze strony Kościoła? Prokuratorów zapraszamy do kurii, tyle naszej roli.  My zaś mamy Dobrą Nowinę: nasz Pan, Jezus Chrystus, żyje!  

Podobna uwaga do partii jeszcze rządzącej. Nie brońcie Kościoła. Każda wasza wypowiedź na ten temat zabiera punkty wam i frekwencję niedzielną im. Kościół sobie poradzi, tak, paru zboczeńców można pokazać przed kamerą w koloratce i kajdankach – błagam, bez komentarza. A poza tym, już zapomnieliście, jak się przykrywa tematy? Nie mówcie, że nic nie macie. Przypomnieć, w jakim kontekście udawało wam się wygrywać? Dzieło się tak dokładnie wtedy, gdy mówiliście o gospodarce (pustoszejące lodówki itd.), a konkurenci o ideologii (np. Kopacz + LGBT). Właśnie daliście się wepchnąć w odwrócenie ról. Tak chcecie przegrać 500+?


kniej
O mnie kniej

To, co piszę, świadczy o mnie wystarczająco dobitnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo