Jest tak, jak chce Targowica

„Boję się że w tej kampanii wygrają trumny” powtarzali publicyści i salonowcy pełzającego reżimu.

„Kiedy wreszcie kampania rozpocznie się na dobre” wołało także ich wielkie pragnienie. Tu było wręcz przebieranie nogami. Jarosław Kaczyński jednak był jak duch. Nieoczekiwany wywiad w internecie – punkt dla niego (ale już zawartość porwać nie mogła). Krótka konferencja prasowa - JK znika - punkt dla niego.

Wreszcie jednak zaczyna się „normalna” kampania. Jarosław Kaczyński który dotąd omija powodziowe miejsca klęski pojawiając się najwyżej tam gdzie powódź dopiero może nastąpić (Słubice) zjawia się wreszcie tam gdzie zniszczenia były największe czyli w Sandomierzu. Przychodzi debata telewizyjna (ściślej quiz), i typowe objazdy wyborcze.

Media i decydenci są już dosyć usatysfakcjonowani. To jeszcze nie jest to, ale już lepiej mówią. „Normalna” kampania wyborcza która wreszcie przyszła pozwala nie mówić prawie nic i nie pisać o Smoleńsku. To dla nich jej dodatkowy plus.

Najlepsze jest zwykle proste rozumowanie i proste, ale logiczne wnioski. Gdyby towarzystwo uważało że „trumny” przyniosą szkodę Jarosławowi Kaczyńskiemu to by samo temat wywoływało. Gdyby normalna kampania bez „trumien” miała działać na korzyść Kaczyńskiego a przynajmniej nie zmniejszać jego szans to by jej nie chcieli ,to sami skupialiby się na przywoływaniu postaci które zginęły 10 kwietnia, a przede wszystkim p. prezydenta. Puszczaliby filmy, wspominaliby, pisma znów przypominałyby zdjęcia. Pojawiłyby się nowe, wspominkowe materiały. Telewizje odwiedzałyby Wawel, Powązki, pokazywałyby groby w rodzinnych miejscowościach.

Gdyby towarzystwo uznało że „trumny” zaszkodzą kandydatowi patriotycznej części społeczeństwa polskiego i tym którzy zaczęli myśleć i się obudzili to by nie wahało się robić z nimi wszystko co im przyjdzie do głowy.

Jarosław Kaczyński, mimo swojego sprytu, i pozornie znakomitych posunięć dał się wmanewrować.

I jest tak jak chce Targowica.