Zacznijmy od tego, że Putin mimo zapewnień o sprzyjaniu rozejmowi z Ukrainą i zakończeniu wojny niebawem, nadal ją prowadzi zajmując kolejne obszary. Cel, o którym pisałem w zeszłym roku i dwa lata temu, że zamierza odciąć Ukrainę od Morza Azowskiego, a później od całego Morza Czarnego przejmując Odessę, nabrał realnych kształtów w 2025. Ukraińcy walczą bohatersko, ale jest ich coraz mniej wśród zdolnych do noszenia broni i bycia żołnierzami. Głos prezydenta Żełeńskiego, jeszcze rok temu groźny, stanowczy i pełen wiary w zwycięstwo ostatnio przybrał tony głosu człowieka, który nie może pogodzić się ze stratą i wewnętrznie cierpi. Cierpienie to poszerza dziecięce podejście do wojny prezydenta USA Donalda Trumpa. Zabranie Ukrainie dostaw broni, nawet na mały wycinek czasu, przestawiło natomiast Putina ze stanu rezygnacji i niedowierzania w stan nadziei, że mu się uda zrealizować własny plan zamiany Ukraińców w Rosjan, stan nadziei że potem będą na jego rozkaz chodzić jak w zegarku, jak w czasie komunistycznego snu o potędze.
Wydawnictwo Rebis bodajże w 2012 roku, jeśli dobrze pamiętam, wydało książkę Lillian Glass o tytule: „Toksyczni mężczyźni”. Zastanawiam się, do których kategorii toksyczności męskiej zaliczyłbym Putina, a do której Trumpa. Trump to bezwzględnie narcyz, tylko z której klasyfikacji L.Glass – czy „narcyz i emocjonalna chłodnia”, czy jednak „narcyz i uwodzicielski manipulant”? Nie przypinam Trumpowi charakteru wściekłego maniaka kontroli i dręczyciela, bo takie kategorie wybitnie przedstawia sobą Putin, bierno-agresywny, cichy, lecz zabójczy. Glass dla radzenia sobie z takimi typami toksyczności w zwykłym życiu osobniczym poleca by zastosować kilka technik, które rozbrajają tę toksyczność na jakiś czas np. pogłębiona technika wydmuchiwania napięcia. Jakież to tornado z wydmuchiwania napięcia musieliby stworzyć Ukraińcy(i ilukrotnie), by wywiać z Putina chęć dominacji nad wszystkim. Ileż razy musiałby napinać do niemożliwych rozmiarów garnitur każdy pracownik Departamentu Stanu USA, czy National Security Agency, by wydmuchać z dala od USA wszelkie zagrożenia ze strony Putina. Glass proponuje jeszcze technikę zmiany myśli, technikę wykorzystywania poczucia humoru, technikę lustra, technikę bezpośredniej konfrontacji i spokojnego zadawania pytań lub w ostateczności (jeśli wymienione powyżej nie skutkują) techniki: „bądź kochający i miły”, „zrób mu piekło i wrzeszcz”, ”fantazjuj” i „wyciągnij wtyczkę”.
Pytaniem zasadniczym nie jest tu jednak, która z tych technik będzie najbardziej skuteczna w polityce zagranicznej państw europejskich czy USA wobec Putina, ale pytanie komu po Ukrainie Putin zamierza w następnej kolejności „wyciągnąć wtyczkę”. Po przeczytaniu artykułu w tygodniku Angora nr 29/2025 o tytule: „Dywersja w przestworzach ?” zdałem sobie sprawę, że Putin od dłuższego czasu prowadzi na szerokim froncie działania mające na celu osłabić lub uniemożliwić atak na Rosję i Białoruś (stacjonujące w coraz większej liczbie wojska rosyjskie na jej terenie, umowa dwustronna o współpracy wojskowej i coroczne duże manewry przy granicach NATO), gdyby rozpoczął działania wojenne wobec państw NATO.
Na czym polegają te działania? Między innymi na przejmowaniu oprogramowania samolotów i systemów naprowadzania cywilnych i wojskowych znajdujących się lub lądujących w przestrzeni blisko granic Rosji.
Artykuł Leszka Szymowskiego opisuje katastrofę Boeniga 737 wyprodukowanego w USA, startującego z Niemiec na fladze hiszpańskiej, wykonującego transport dla DHL towarowy. Paczki DHL miały trafić do Litwy, Łotwy i Estonii. Przed lądowaniem w Wilnie na lotnisku i w okolicach była mgła, padał deszcz, zero widoczności. Pilot profesjonalista przeszedł na odczyt danych z ILS, który wcześniej kalibrowała firma Flight Precisions Ltd należąca do Rosjan (brytyjskiego loco) kończących Moskiewski Instytut Technologiczny, kuźnię kadr FSB. Kontrolę powietrzną w 2024 roku (parę miesięcy wcześniej) nad lotniskiem w Wilnie, skanowanie i sprawdzanie systemu, kalibrowanie ILS (Integrated Landing System) przeprowadził polski doświadczony pilot samolotem firmy Flight Precisions Ltd na polecenie Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, która w/w firmie z rosyjskimi właścicielami zapłaciła ok.41tysięcy euro za usługę.
Podobieństwo do katastrofy smoleńskiej jest tak wyraźne, że aż pokuszę się o wskazanie paru zbieżności. Po pierwsze w 2010 r. Polacy lecieli rosyjskim samolotem Tupolew, którego systemy pokładowe i ILS były rosyjskie. Po drugie z materiału dowodowego wynikało to, że mogły zapalić się jakieś materiały wybuchowe. W przypadku boeniga z towarem DHL niemiecki kontrwywiad wysyłał do firm z sektora lotniczego oficjalne ostrzeżenia o niekonwencjonalnych urządzeniach zapalających mogących pojawić się w lukach bagażowych samolotów. W tym przypadku skanowanie wykluczyło ich obecność, ale Tupolewa nie skanowano przed odlotem na taką okoliczność kompleksowo.
W przypadku katastrofy smoleńskiej wywodzono różne przyczyny katastrofy włącznie z odłamaniem skrzydła, nie sprawdzono jednak poprawności skalibrowania systemu ILS. Mniemam skromnie, że przyczyną tej katastrofy, w prawie identycznych warunkach w jakich spowodowano katastrofę boeniga DHL w Wilnie, było włamanie do systemu ILS przez Rosjan i przestawienie toru lotu w paśmie pionowym góra-dół, a w Wilnie w paśmie poziomym bliżej-dalej.
Pomijając to, że w obu przykładach katastrof zginęli ludzie, wniosek jaki mnie się później nasunął mógłby zająć światłe umysły cywilne i wojskowe w całym NATO począwszy od Polski.
1. System naprowadzania ILS cywilny na obszarach przyległych do obszaru Rosji został tak przestrojony przez Rosjan, że w razie jakichkolwiek operacji wojennych, będzie powodował katastrofy samolotów, które miałyby dostarczyć do okupowanych państw (lub będących w stanie wojny z Rosją) żywność, broń lub żołnierzy.
2. Systemy naprowadzania rakiet balistycznych Patriot, również balistycznych dalekiego zasięgu atomowych i innych będących w zasobach NATO, mogły zostać zhakowane i przeprogramowane w taki sam sposób jak cywilne, czyli w strefach lokacji powietrze-ziemia góra-dół, bliżej-dalej, by nie trafiać w dobrze oznaczone na mapach cele operacji wojskowych.
3. Charakterystyczne jest powiązanie dwóch rzeczy przy samolotach cywilnych – pojawiająca się tuż po starcie jakaś drobna awaria, która nie wyklucza kontynuacji dalszego lotu, a która to może być „zapalnikiem” wewnętrznym systemu dublującego właściwy, wywołującego zmiany w ILS (nawet dobrze skalibrowanym przy kontroli) powodujące katastrofę albo poprzez nietrafienie w pas startowy za nisko-za wysoko lub za blisko-za daleko. Awaria w wybranych samolotach może być wywołana fizycznie przez kogoś z obsługi technicznej lub być zaprogramowana w systemie czasowo do tego lotu, mimo jej fizycznego niewystąpienia w ogóle w samolocie, którego system to zgłasza.
4. System pokładowy i ILS w celu ukrycia działań hakerów z obcego wywiadu może przy zgłoszeniu procedury PanPan (poważna usterka) lub Mayday (zagrożenie życia) przez pilotów mazać zapisy wywołujące zmiany w skalibrowaniu lub kasować cały wpisany dubel programowy w samolot czy to cywilny, czy wojskowy(jeśli korzystają z różnych). Podobny stan może wystąpić w rakietach balistycznych dalekiego zasięgu państw NATO.
5. Programy dublujące są tak podobnie napisane do tych oryginalnych, że żadne standardowe sprawdzanie antywirusowe nie wykazuje zmian traktując dubel programowy w programie oryginalnym jako tenże, a sprawdzania na piechotę są zbyt czasochłonne i żmudne, żeby ich nie zlecić do automatycznego sprawdzania, które też nie wykazuje zmian. Koń trojański jak oryginał, otwierający wszystkie furtki, nie tylko bramę główną, jak zapadnia tuż przy wejściu.
Analiza ryzyka wskazuje na obowiązkowe i natychmiastowe przeprowadzenie działań mających na celu wykluczenie istnienia dubli oprogramowań wpisanych (ze zmianami) wywołującymi katastrofy lub nieosiągnięcie dobrze oznaczonego na mapie GEO celu strategicznego tak w lotnictwie cywilnym jak wojskowym, ale także w systemach zabezpieczających działanie rakiet dalekiego zasięgu. Szczególnie w takich przypadkach, gdy systemy te od 2010 roku (pierwszego może sprawdzania zmylenia ILS na cywilnym samolocie w Smoleńsku) notowały jakieś drobne usterki, które mogły okazać się „błędami systemu”i nie wystąpiły po sprawdzeniu przez kontrolerów technicznych fizycznie w miejscu zgłaszanym przez system.
Michał Szadkowski w „Newsweeku” nr 15/2025 w artykule „Nieustająca katastrofa” ironicznie przytacza przykład, w którym polskie wojsko gubi 240 min przeciwczołgowych, które odnajdują się jako towar w IKEI. Osobiście sądzę, że to nie do końca wina wojaków, ale mężczyzn obsługujących transporty towarowe i cywilne PKP, których pozbawiono, w odróżnieniu od kobiet tamże pracujących darmowych posiłków uzupełniających. Wiadomo Polak jak głodny, to zły. Polecam więc przy okazji PKP równe traktowanie w tym zakresie posiłków regeneracyjnych i kobiet, i mężczyzn, bo nigdy nie wiadomo, gdzie toksyczny dominator i dręczyciel rodzaju męskiego da upust swojej złości.
Szadkowski jednak trafnie przytacza do zapoznania się raporty, czy pozycje pisarskie: B.Sienkiewicza – Państwo teoretyczne, „21 polskich grzechów głównych” P.Stankiewicza czy badania duetu (cytowanego też ostatnio na łamach Polityki) Sierakowski&Sadura. Diagnozy w nich zawarte leżą daleko od 100-tki Tuska, czy reorganizacji rządu w celu oszczędności.
Przypominam, że czerwoną kartkę Trzaskowski w wyborach prezydenckich dostał od młodzieży (pokolenia gier Mentzena, potem Nawrockiego) za politykę oszczędnościową rządu PO-KO w temacie mieszkań dla młodych, stypendiów socjalnych dla studentów z niskimi dochodami rodziców, za brak miejsc pracy i ewidentnie zupełnie mniejszą kondycję wpływów budżetowych państwa niż za PIS. A Magda Gessler (uwielbiam kobietę jak psychologicznie rozgrywa restauratorów-sknerusów i restauratorów-brudasów) od pierwszego odcinka Kuchennych Rewolucji powtarza, że stoły, by klient przyszedł muszą być suto zastawione w niezbyt wysokiej cenie. Wszystkiego musi być dużo, by klient wracał zadowolony z jakości, ilości i ceny.
Szkoda, że Centrum Analiz Strategicznych obecnego rządu nie ma czasu oglądać jej programu na zasadzie analogii do sytuacji rządu. Rozrywka, a przyciąga przed ekrany rzesze.
Niewątpliwie ważnym obok zwiększenia budżetu na wojsko i sprzęt jest wykluczenie z systemu prawnego, systemu orzekania czy struktur i działania polskich służb (cywilnych, mundurowych) jakośtambędzizmu, braku kontroli i respektowania obowiązującego prawa. Niedasizm od sławetnych słów „piniędzy nima i nie bydzie” spowodował w narodzie najpierw machnięcie ręką na brak zmian czy reform obiecanych, a potem społeczne żądanie: „nie umiecie naprawić państwa, dajcie nam chociaż pieniądze, żeby się dało tu żyć”. I Szadkowski stwierdza w konkluzji artykułu, że nikt nie wywiera już presji na rządzących, a młodsze roczniki szukają prostych rozwiązań i skupiają się wokół Mentzena i Konfederacji. Szadkowski pisał to w kwietniu, przed świętami, nie miał świadomości, że już w czerwcu i lipcu obecnego roku ta presja młodych jednak się pokaże dość silnie w skutkach wyborów prezydenckich i marszach przeciwko imigrantom. Mentzen buduje pozycję koalicyjną.
Mamy z młodymi prawie podobną sytuację jak w Niemczech w latach trzydziestych. Niezagospodarowany potencjał, który skupiając się koło demagogicznego przywódcy wywoła wojnę. Dziś eksperci twierdzą, że III wojna światowa może przyjąć formę wielu małych wojen na całym świecie, jeśli tylko Chiny spróbują wykorzystać swój potencjał choćby na Tajwanie. Dzięki Bogu Chiny stworzyły sobie na długo pokolenia pokojowych gier strategicznych, a nie pokolenia wychowane na grach komputerowych - strzelankach z kilkoma życiami w zapasie.
Jako kraj z takimi problemami wewnętrznymi Polska powinna zacząć budować fabryki dronów i pojazdów-robotów opancerzonych będących wieloczynnościowymi, bojowymi jednostkami pola walki. Po czym zatrudniać to pokolenie gier (gier komputerowych) Mentzena w tych fabrykach i w jednostkach wojskowych (nowych) stworzonych do ich obsługi. Wirtualne pola walki ćwiczebnej tym sprzętem mogą być umieszczone w każdym zakątku świata i Polsce (mamy Google Earth), albo jak w „Grze Endera”. I musimy się z tymi inwestycjami spieszyć, by pokolenie (12-39) z najwyższym wskaźnikiem bezbłędnej koordynacji oko-ręka (pad-myszka-konsola), stanowiło groźną barierę dla niskiej jakości dronów Putina już od przyszłego roku, zakładając nieszczelność niektórych systemów naprowadzania samolotów i rakiet dalekiego zasięgu lub problemy ze znalezieniem źródeł ich problemów.
Gniewni cisi, którzy doszli do głosu, którzy nie chcą pół życia spędzić w mieszkaniach rodziców, w ciasnocie i kontroli przyjść. Trzeba ich zagospodarować w szczytne patriotyczne cele.
Szkoda mi tylko Szymona Hołowni, który by uzyskać przewagę w uchwalaniu bodajże zwiększenia dotacji na budowanie nowych zasobów komunalnych (by jego młodych wyborców było stać przy niskich płacach na samodzielne zamieszkanie i życie), poszedł zdobywać głosy do PIS i Prezesa. I za to dostał od razu sondaże o braku zaufania, rozkojarzenia Koalicji, a mnie się zaczął kojarzyć z samotnym Brudnym Harrym – granym przez Clinta Estwooda, kroczącym przez amerykańskie ulice z magnum w ręce, zaprowadzającym porządek, broniącym pokrzywdzonych. Jedyny jego błąd przy poważnym i profesjonalnym przygotowaniu do bycia posłem i marszałkiem to tworzenie z siebie typu Zosia-samosia, bez wybudowanych struktur w terenie, z ogromnym poparciem. Parę miesięcy wcześniej nie polecałem mu startu w wyborach prezydenckich. Skutki podjęcia decyzji o udziale widzieliśmy wszyscy. Hołownia jest koncyliacyjny i może reprezentować młodych, których czapeczkami i rolkami w necie nie przypiął do siebie Mentzen czy Nawrocki (podpisując Mentzenowi lojalkę na postulaty do zrealizowania w czasie prezydentury).
Donald Tusk nie wyczuł koniunktury na dobre oceny działań rządu w tych ruchach marszałka Sejmu Hołowni. Błędy rodem z „House of Cards” Netflix. Tylko czy Tusk to Underwood, czy Nawrocki? Dlatego partnerzy Koalicji nie słuchając się nawzajem rozkruszają jej podwaliny. Słabość tworu widzi Naród, ten decydujący już lepiej i uważniej o losach polityków Suweren, który pod błahym, anty systemowym powodem wyszedł na ulice. A wiadomo ulica - to podskórna siła, jak wodociągi, nikt ich nie widzi, a woda w nich płynie. No chyba, że jakiś pokerowy hazardzista ze służb lokujący się poniżej odcina dopływ wody lub niszczy infrastrukturę wodną wewnątrz, na uciążliwe usterki. Jak w przypadku Wilna i systemu ILS.
Tylko Trump dziś zachowuje zrelaksowane oblicze. Dostał jakiś czas temu od Kataru 200milionowy prezent w postaci luksusowego boeniga 747-8. Prezent polecała mu przyjąć i w prasie broniła amerykanka będąca katarską lobbystką z wysokim miesięcznym wynagrodzeniem (patrz. Polityka nr 22/2025). To nic, że amerykańskie służby wywiadowcze nie mogą tego samolotu rozebrać i sprawdzić w całości od podszewki. Trump naiwnie myśli, że nie jest to łapówka, jak inne „kontrakty” dla jego rodziny. Samo jednak sprawdzanie jednostki powietrznej by mogła być Air Force One w miejsce przestarzałych, zajmie co najmniej dwa lata. Niepokoi mnie jednak osobiście to, że Katar zawsze miał blisko lub bliżej w biznesie do Putina. I że system operacyjny samolotu może zawierać pułapki jak ILS samolotu DHL w Wilnie. Może się też zdarzyć, że coś czego nie wykazało, jako zagrożenia, prześwietlenie warstw kompozytu spiekanego usterzenia lub kadłuba może zawierać elektroniczne ”cykorowe nity” i swobodnie brylować na „głos”lub „impuls” czasowo po systemach utrzymania komunikacji i łańcucha dowodzenia czy zdolności do samoobrony USA w Air Force One.
Technika w ostatnim dwudziestoleciu nabrała rozpędu i zbudowała AI, zanim ktokolwiek pomyślał by stworzyć bariery bezpieczeństwa i bariery niezastępowalności wobec tych nowinek, między innymi po to, by zachować bezpieczeństwo wywiadowcze nawet dla najmniej znaczącego białego wywiadu buszującego po wyszukiwarkach. Skuteczna kontrola najwyższą formą zaufania jest.
I może się tak zdarzyć, że Prezes ujęty pokorą, mądrością i argumentacją Hołowni przy jego nieświadomości, rozmontuje PO-KO poparciem dla kontynuacji pełnienia przez niego funkcji Marszałka Sejmu, dając prztyczka w nos Czarzastemu. A Czarzasty mimo pracowitości, autentycznego całkowitego poświęcenia się pracy w Sejmie, przy fajnych pomysłach wolnego dnia Wigilii i innych, odejdzie w niespełnieniu z KO za brak wykonania umowy koalicyjnej.
Przypominam rządzącym, że w młodym elektoracie opartym w opiniach o media społecznościowe, rolki, screeny, instamomenty, sekundowe ujęcia na TikToku poparcie mają Zandberg i Mentzen. I jeśli podejście programowe koalicji w uchwalanych ustawach się nie zmieni, to będzie się wszystko psuć jeszcze bardziej niż w kwietniu 2024 roku, gdy Hołownia odłożył procedowanie ustawy aborcyjnej na kiedyś, przez co stracił 8% elektoratu. Chyba bezpowrotnie.
Podobno Tygrysek też zameldował się u Prezesa tylko, że w innym terminie. Jemu za przejście do PIS podobno zaproponowano zniesienie ustawy o dwukadencyjności stanowisk wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
Pytanie pierwsze do premiera Tuska: Jak będzie wyglądać głosowanie nad czymkolwiek, jak będzie wyglądała koalicja PO-KO i wybory parlamentarne w 2027 roku, jeśli PIS przejmie smycz nad dwoma koalicjantami? Drugie: Kto kogo rozbierze i na jak długo? Trzecie: Kto kim z kim wygra?
Problemy Trumpa z Jumbo Jetem z Kataru wydają się przy odpowiedziach, na tak postawione pytania, zupełnie błahe.
Napisano na podstawie artykułów z Polityki, Newsweeka i Angory – ostatnie wydania oraz Sieci, Polska The Times, Rzeczpospolita dostępy internetowe w ostatnich dwóch latach.
Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności.
Being There.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka