Cz. I-II z 5
Ponanoszona laserunkiem
smug światła ranka dymu mgły i powplatana
w zielone wciąż osnowy drzew listowia

postać jesieni zachęca do naśladowania
ciągnięcia swego wątku
Śpieszcie się kwitnąć, jakiekolwiek były
są powody
waszego niekwitnienia
I
Jesteś tym bladym wilcem, co dopiero wniesiony do pokoju,
rozkwitnie, kiedy całe lato słabo rósł męczony przez szkodniki?

To nic, że nie okażesz się szlachetną ipomeą tricolor,
której przesławny niebu równy błękit czczą peany.
A nawet jeśli będziesz bardziej niepozorna niż okazy
zdrowo różowe – pilnie tak pielęgnowane

– one przekwitły i zostały w zimnie.
Czy jesteś tą trzykrotką Andersona, co zakwitła wprawdzie
nazajutrz po zasadzeniu w nowe miejsce, lecz niestety
w sierpniu, gdy czereśnia już gubiła liście.

Będą o tobie śpiewać fotowiersze
zdumieni anatomią twej korony
i luminescencją słupków.

Czy jak odętka wirginijska przybyłaś z zawiązkami
kwietnych kłosów na trzech badylkach?
Pomału się rozwiniesz i zakwitniesz na modłę naparstnicy
– tak się pyszniła a już teraz nikt jej nie pamięta
– albo jak bujna krwawnica, która dopiero co się zeschła.
Dolne dzwoneczki waszych kłosów więdną, gdy górne są w zawiązkach.
Nie mają twoje gracji dzwonków naparstnicy, są drobniejsze.
Szczerzysz czarne zębiska z rozdziawionych mordek;

Lecz masz tak wzruszające czółka wypukłe jak na łbach delfinów.

Te poszarpane gęby nie umywają się do równych
naparstków twej sąsiadki

ale to drobiazg – pokaż tylko krzyżowy plan rozkładu
tych kieliszeczków w piramidowym kwiatostanie.

Hyzopie mogłeś sobie dalej dziko rosnąć
Lecz obca ręka cię zabrała z polnej ścieżki między wsiami.
Ten ktoś wiedział tylko w przybliżeniu jak wyglądasz,
Ale pamiętał z lektur słowa psalmu
Pokropisz mię Panie hyzopem a ubielon będę.

Pąki różowe, a starsze kwiatki masz ciemniejsze.
Małe dzwoneczki nie są widowiskowe,
jak zresztą cały ty – kudłaty trochę, niski, niepozorny.
Dopiero gdy ci się dokładnie przyjrzeć
pozwalasz się podziwiać.

II
Zły ogrodniku, twoje
skąpienie trosk przed zimą
twoje wiosenne zaniedbanie
sprawiły że odżycie
po katorgach mrozu
tak było trudne, i dopiero teraz
clematis The President rozpiął liany
i na tło nieba rzucił fiolet koron.

Teraz: gdy już przekwitły dawno inne klematisy

i tylko dzikie wino
spada i spływa z sosen
płaszczami warkoczami girlandami
i rozpryskuje się czerwienią
podłużnych kropel
które ścina chłód
które zrywa i zabiera wiatr.

Inne tematy w dziale Rozmaitości