dana alfabet dana alfabet
284
BLOG

Jak J. Piłsudski zrobił Błękitną Armię na szaro

dana alfabet dana alfabet Polityka Obserwuj notkę 1
Armia Polska we Francji, bo tak brzmiała jej oficjalna nazwa, jako polska ochotnicza formacja wojskowa została powołana 4 czerwca 1917 r. dekretem prezydenta Francji Raymonda Poincarego.

Żołnierz na wojnie to cytryna, z której się sok wyciska. (J. Piłsudski, Myśli, mowy i rozkazy)

image

Myśl tę wcielił w życie J. Piłsudski w stosunku do Błękitnej Armii generała Józefa Hallera. Poszedł nawet dalej, bo skórkę z owej przysłowiowej cytryny, po wyciśnięciu soku, wyrzucił na śmietnik historii. Armia Polska we Francji, bo tak brzmiała jej oficjalna nazwa, jako polska ochotnicza formacja wojskowa została powołana 4 czerwca 1917 r. dekretem prezydenta Francji Raymonda Poincarego: Tworzy się we Francji na czas trwania wojny armię polską autonomiczną, poddaną pod rozkazy Naczelnej Komendy Francuskiej, a walczącą pod sztandarem polskim. Od niebieskiego koloru mundurów formacja powszechnie nazywana była Błękitną Armią. Uzbrojenie i utrzymanie zapewnił jej rząd francuski. Pierwszym naczelnym dowódcą polskiej armii został francuski generał Louis Archinard – formalnie szef Wojskowej Misji Francusko-Polskiej.

28 września 1918 r., na mocy układu z rządem francuskim, polityczne zwierzchnictwo nad Armią Polską we Francji objął  Komitet Narodowy Polski (KNP), kierowany przez Romana Dmowskiego. Jednocześnie Polacy uzyskali prawo mianowania naczelnego dowódcy, którym został 4. października tegoż roku generał Józef Haller von Hallenburg, przybyły do Francji przez Murmańsk z Rosji. 

Ochotnicy ciągnęli do polskiej armii z całego świata. Początkowo jej szeregi zasilali głównie Polacy służący w wojsku francuskim, jeńcy z armii austrackiej i niemieckiej, niedobitki Bajończyków* oraz żołnierze polscy wcieleni do rosyjskich korpusów ekspedycyjnych walczących we Francji i  Grecji. Na wiosnę 1918 r. dołączyli ochotnicy ze Stanów Zjednoczonych i Kanady oraz Brazylii (ok. 300 żołnierzy), a nawet oddział kilkudziesięciu osób z… Chin. Korpus oficerski stanowili głównie rdzenni Francuzi, Francuzi polskiego pochodzenia z regularnej armii i Legii Cudzoziemskiej oraz polscy oficerowie z państw zaborczych – Austrii, Rosji i Niemiec.

Trudne do przecenienia zasługi w formowaniu polskiego wojska w Stanach Zjednoczonych położył I.J. Paderewski, który przy każdej okazji optował za jego utworzeniem. Proponował by nadać mu miano “Kościuszko Army”. Sprawa była jednak o tyle skomplikowana, że prawo amerykańskie nie zezwalało na tworzenie na swoich terenach obcej armii. Akcja nabrała dopiero tempa z chwilą przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny. Na razie  rząd kanadyjski (Kanada należała do Korony Brytyjskiej) zgodził się na przyjęcie do szkoły oficerskiej w Toronto grupy 23 członków Towarzystwa Gimnastycznego Sokół, którzy później zostali instruktorami w szkole podchorążych w Cambridge Springs w Pensylwanii, a 1 stycznia 1917 r. przybyli do Toronto. Polonia amerykańska ściśle współpracowała z KNP we Francji. Wkrótce też ruszył nabór do wojska. Powstały specjalne komisje, które wyznaczyły 12 Okręgowych Centrów Rekrutacyjnych we wszystkich większych ośrodkach polonijnych, m.in. w Chicago, Milwaukee, Nowym Jorku i Bostonie. Pierwszy obóz zborny powstał w Kanadzie, w miejscowości Niagara on the Lake. Ochotnicy przybywali ze wszystkich stron Stanów Zjednoczonych. 21 listopada 1917 r. obóz odwiedziłI.J. Paderewski i wygłosił przemówienie, które zakończył słowami:  Szczęśliwy jestem, że widzę Was w tym szeregu, bo widzę w tym zapowiedź polskiego zwycięstwa. Ojczyzna żąda od Was wielkich ofiar, ale czeka Was wielka nagroda, bo od Waszego męstwa zależy wolność i niepodległość Zjednoczonej Polski. Idźcie z wiarą w zwycięstwo, a Bóg najwyższy niech wam szczęści i błogosławi.
Obóz szybko się zapełniał i już 28 grudnia 1917 r. pierwsze transporty wojska zaczęły odpływać do Francji. Ostatni polscy ochotnicy opuścili go 11 marca 1919 r. W sumie ponad 20 tys. żołnierzy. Niestety, jak się wkrótce miało okazać, nie zagrzali długo miejsca na ojczystej ziemi, bowiem J. Piłsudski, po wykorzystaniu ich na froncie wschodnim, zapakował ponad połowę na statki (12.5  tys.) i odesłał tam, skąd przybyli.

6 października 1918 r. w Nancy odbyło się uroczyste zaprzysiężenie gen. Hallera na naczelnego wodza polskiego wojska, a słowa przysięgi stylizowane były na ślubowanie Tadeusza Kościuszki na rynku krakowskim w 1794 r.:  Przysięgam przed Panem Bogiem Wszechmogącym w Trójcy jedynym, na wierność Ojczyźnie mojej Polsce jednej i niepodzielnej; przysięgam, iż gotów jestem życie oddać za świętą sprawę jej zjednoczenia i wyzwolenia, bronić sztandaru mego do ostatniej kropli krwi, dochować karności i posłuszeństwa mojej zwierzchności wojskowej, a całem postępowaniem mojem strzec honoru żołnierza polskiego. Tak mi dopomóż Bóg.

 Wielki dzień dla Błękitnej Armii nastąpił 15 kwietnia 1919 r.  Generał Haller wydał rozkaz:  Nastąpiła upragniona chwila wymarszu Armii Polskiej z ziemi włoskiej, francuskiej i amerykańskiej do Polski. Tak, jak lat temu sto, wracamy dziś do Polski, szczęśliwsi niż tamci… Jadą do kraju Dywizje Polskie, stworzone na obcych ziemiach wysiłkiem całego narodu polskiego, a zwłaszcza dzięki dzielności i tężyźnie jego wychodźstwa w obu Amerykach, Północnej i Południowej; dzięki wytrwałej pracy polskich mężów stanu ,jak oto: Ignacego Paderewskiego i Romana Dmowskiego, dzięki orężnemu czynowi Naczelnika Rzeczypospolitej Polskiej Józefa Piłsudskiego [sic!].


Następnego dnia rozpoczęła się operacja transportowa Błękitnej Armii do Polski. Nie była to jednak droga łatwa. Niespodziewanie alianci zaczęli piętrzyć trudności. Na wysłanie drogą morską do Gdańska nie wyrazili zgody Brytyjczycy. W końcu zdecydowano się na tranzyt kolejowy przez teren Niemiec, które też były mu nieprzychylne. Przejazd odbywał się bez broni, którą przewożono w oddzielnych, zaplombowanych wagonach. Do każdego pociągu przydzielono po dwóch oficerów alianckich.

Gen. Haller wraz z częścią żołnierzy wjechał do Kąkolewa k/Leszna w Niedzielę Wielkanocną, 20 kwietnia o godzinie 4 rano, a następnie przez Krotoszyn dotarł do Warszawy. Tu następnego dnia odbyła się ceremonia powitalna, na którą przybyli m in.: minister spraw wewnętrznych, S. Wojciechowski, marszałek sejmu, W. Trąbczyński, gen. J. Dowbór-Muśnicki i jego adiutant, rotmistrz W. Anders.
Naczelny Wódz J. Piłsudski zadowolił się przesłaną z Wilna depeszą:  Przyjemnie mi było w świeżo zdobytym Wilnie z zachodniego krańca Polski otrzymać od Generała depeszę o Jego przyjeździe do kraju. Proszę w moim imieniu wyrazić podwładnym Mu oficerom i żołnierzom moją radość z przybycia ich do Ojczyzny i pewność, że jak każdy prawy żołnierz polski, osłonią zwycięsko zagrożone granice kraju.
Piłsudskiemu przyjemnie było tylko na papierze, bo już wkrótce, po przybyciu w połowie czerwca 1919 r. ostatniego transportu żołnierzy Błękitnej Armii, zaczął jej systematyczne rozmontowywanie…

Dzień po ceremonii powitalnej, 22 kwietnia 1919 r., gen.Haller wydał w kraju swój pierwszy rozkaz, który brzmiał: Jesteśmy nareszcie na własnej, rodzimej ziemi polskiej. Ci, których ojcowie na obcych nieraz porodzeni ziemiach, i ci, którzy za pracą lub za szczęściem wyszli z Polski uciśnionej i rozdartej, ci, którzy w obcy zaszyci mundur musieli w nim walczyć za cudze wrogie hasła, legioniści po tylu tułaczych losach skupieni pod ukochanym i krwią zdobytym sztandarem, i ci wreszcie najmłodsi nowozaciężni, których ostatnio powołał do szeregu obowiązek żołnierza i obywatela Wolnej Rzeczypospolitej. Dzień wolności stawia wszystkich w szeregu na usługi odrodzonej Ojczyzny, jako tych, co niepodległość odzyskaną utrwalą, jej strzec i dla niej żyć i umrzeć są gotowi. [Fragment Rozkazu Nr1 z 22 kwietnia 1919 r.]

Błękitna Armia była świetnie wyposażoną i wyszkoloną formacją. Przed wyruszeniem do Polski liczyła ok. 70 tys. żołnierzy, zgrupowanych w dwóch korpusach – dwu i trzydywizyjnych. W skład ich wchodziły wszystkie rodzaje wojsk: piechota, kawaleria, artyleria, wojska inżynieryjne, łączności i eskadry lotnicze. Posiadała też 7 szpitali wojskowych, a przede wszystkim charakteryzowała się bardzo wysokim morale żołnierzy. Rozkazom gen. Hallera podlegały także polskie formacje w Rosji (4 Dywizja Strzelców Polskich gen. Lucjana Żeligowskiego i 5 Dywizja Syberyjska mjra Waleriana Czumy).  Uzbrojenie jej stanowiło m.in. 98 samolotów, 120 nowoczesnych czołgów Renault FT-17, ok. 700 tys. karabinów, 4 tys. dział ciężkich, polowych i moździeży, 3,5 tys. pojazdów mechanicznych, 10 pociągów pancernych oraz ogromna ilość amunicji, mundurów i butów. Ponadto armia ta przywoziła ze sobą wyposażenie, którym można było wyekwipować kilkaset tysięcy wojska.
Niestety, miała ona jedną podstawową wadę, a mianowicie taką, że nie była dziełem J. Piłsudskiego. Na dodatek, chociaż ochotnicza, posiadała wszelkie cechy armii zawodowej, której J. Piłsudski nie uznawał. “Wot, zagwozdka!”- jak mawiali starożytni Rosjanie… ale nie dla Piłsudskiego – zawodowego konspiratora. 
A tak ten genialny strateg wyobrażał sobie formowanie wojska:  Wydawało mi się rzeczą jasną, że kto chce formować ochotnicze wojsko, musi dopasować się do tych uczuć, które skłaniają ludzi do wstąpienia do wojska z własnej i nieprzymuszonej woli, czy to są pieniądze i błyszczące mundury, gdy idzie o wojsko najemne, czy też jakakolwiek namiętność polityczna lub żądza sławy, zadowolenia ambicji i temu podobne uczucie. […] Wojsko odbywające ćwiczenia, pełniące codziennie służbę na oczach wszystkich, zawsze jest pociągającym dla dużej części młodzieży. Gdy zaś to wojsko jest tak wesołem i towarzyskiem, jakiem były Legiony, i gdy ma za sobą świeżą tradycję chwalebnych dla niego bojów, siła atrakcyjna znacznie się zwiększa. [J. Piłsudski Pisma, mowy i rozkazy]
I koniecznie jako hymn piosenka “Jak to na wojence ładnie”…  Niestety, żaden z tych celów nie przyświecał Hallerczykom; oni chcieli bronić swojej ukochanej Ojczyzny, a nie defilować przed Marszałkiem.

Wobec powyższych okoliczności los Błękitnej Armii na ojczystej ziemi był przesądzony, a żywot  wyjątkowo krótki… Już w maju 1919 r. gen Haller z częścią wojska (35 tys.) został skierowany na front wschodni , gdzie toczyły się walki polsko-ukraińskie. Tu, poprzez Galicję Wschodnią i Wołyń, dotarł aż do rzeki Zbrucz i walczył ze słynną Konarmią Siemiona Budionnego. Ofensywa okazała się wielkim sukcesem. Jednak pod wpływem państw zachodnich Piłsudski powstrzymał dalszą jej eskalację i odwołał go  z funkcji dowódcy Błękitnej Armii. Jego miejsce zajął od 31 maja gen. W. Iwaszkiewicz. W czerwcu tegoż roku gen. Haller został mianowany dowódcą Frontu Południowo-Zachodniego na pograniczu polsko-niemieckim, skąd napływały niepokojące raporty. W nocy z 15 na 17 sierpnia wybuchło tam pierwsze powstanie śląskie. Gen. Haller, mimo polecenia z Warszawy o zachowanie neutralności, nieoficjalnie udzielił pomocy wojskowej powstańcom za pośrednictwem Towarzystwa Obrony Zachodnich Kresów Polski. Piłsudski zachował postawę, jaką przyjął wobec Powstania Wielkopolskiego na przełomie 1918 – 1919 r., czyli: broń Boże nie drażnić Niemców, którzy przecież posadzili go na dyktatorskim stołku……

Z Błękitną Armią ostatecznie rozprawił się 1 września 1919 r. Rozkazem ministra spraw wojskowych (nr 168) została ona rozformowana i wcielona w szeregi Wojska Polskiego. Zaczęła się systematyczna wymiana kadry oficerskiej na byłych legionistów. Jednocześnie demobilizowano starsze roczniki i ochotników ze Stanów Zjednoczonych, których Piłsudski wyraźnie nie znosił. Z dnia na dzień znaleźli się oni bez środków do życia. W sumie było ich ponad 12,5 tysiąca. Na transport do USA oczekiwali w obozach w Skierniewicach i Grupie k/Grudziądza, gdzie na skutek przepełnienia panowały skandaliczne warunki. Pierwszy amerykański statek  odpłynął z Gdańska 28 marca 1920, ostatni 16 lutego 1921 r. Było to o tyle niezrozumiałe, że właśnie toczyły się walki o być albo nie być nowo powstałego państwa polskiego.  Niektórzy dowódcy oddziałów liniowych, mający w swoich szeregach ochotników  ze St. Zjednoczonych, zdawali sobie sprawę, że armia traci świetnych żołnierzy w czasie, kiedy są jej najbardziej potrzebni. Gen. Jan Romer, dowódca 13 Dywizji tak pisał: …większa część oficerów i szeregowych w skład jej wchodzących, pochodzi z Ameryki i odejście ich spowoduje katastrofalną wprost dezorganizację całej dywizji. Wobec tego proponuję Wam, oficerom, obywatelom amerykańskim i nie mającym żon i dzieci, pozostanie w szeregach dywizji aż do chwili zakończenia wojny obecnej. Wszyscy oficerowie, którzy zechcą w myśl powyższego nadal w armii polskiej służyć, przedłożą mi drogą służbową do dnia 28 bm. odpowiednie zobowiązanie.”

J. Piłsudski pożegnał zdemobilizowanych żołnierzy słowami: Oddani pracy przy olbrzymich warsztatach Stanów Zjednoczonych, otoczeni bogatym rozkwitem życia i przepychem wspaniałych warunków, oraz nieobliczalnych możliwości, jakich  tyle nastręcza Ameryka, na pierwszy głos, na pierwsze wezwanie Polski porzuciliście wszystkie korzystne widoki przyszłości i wstąpiliście do polskich szeregów. […] To właśnie najświętsze uczucie miłości do Ojczyzny kazało Wam wybrać szare szeregi. To uczucie miłości do Ojczyzny, w każdym Polaku obecne i najwyższe, kazało wam przełamać wszelkie trudności i przybyć tu, aby walczyć o wolność te j ziemi. […] Walką i trudem, cierpieniem i krwią odnowiliście więzy, jakie was łączą z Polską.  Dziwnym trafem zapomniał tą wzniosłą tyradę zakończyć zwrotem  z ulubionym słówkiem: “A teraz, kochani rodacy pocałujcie mnie w d....”
Zdemobilizowani żołnierze dotarli do Nowego Jorku w bardzo złym stanie fizycznym i psychicznym. Stąd przed rozesłaniem do domów skierowano ich do obozu przejściowego w stanie New Jersey. Weterani pozostawieni byli sami sobie, bowiem jako wojsko obcego kraju nie mieli prawa do zasiłku od rządu amerykańskiego. Wielu z nich było inwalidami lub straciło część zdrowia. Sami musieli zadbać o swoją przyszłość i w maju 1921 r. powołali do życia Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce (SWAP). Śmiało można stwierdzić, że swoją tragiczną sytuację życiową “zawdzięczali” J. Piłsudskiemu. Fakt ten miał też dalekosiężne skutki, bowiem kiedy w 1941 i 1942 r. gen. W. Sikorski przybył do St. Zjednoczonych i Kanady by werbować ochotników do polskiego wojska, spotkał się z przyjęciem co najmniej chłodnym. Liczba ich w obu krajach nie przekroczyła tysiąca. Żyli jeszcze ludzie, którzy pamiętali, jak byli potraktowani 20 lat wcześniej…

W październiku 1919 r. gen. J. Haller objął dowództwo Frontu Pomorskiego, formowanego w celu zajęcia – na mocy Traktatu Wersalskiego – przyznanego Polsce Pomorza Gdańskiego.  21 stycznia 1920 r. Generał opublikował odezwę do jego mieszkańców:  Przed Wami dzisiaj otwiera się epoka nowego życia i świetności nowego wieku złotego Zygmuntów i Batorych, kiedy Wisła i nasze morze staną się znowu łącznikiem Polski z całym światem.
10 lutego 1920 r. gen. Haller, wraz z ministrem spraw wewnętrznych S. Wojciechowskim, M. Ratajem – reprezentantem sejmu, wojewodą pomorskim i delegacjami z Francji, W. Brytanii i Włoch, przybył do Pucka, gdzie dokonał ceremonii zaślubin Polski z Bałtykiem. Tak ten fakt wspominał: Po mszy św., przy salutach armatnich i odegraniu hymnu polskiego, morska bandera polska wzniosła się na maszt. Dotychczas strażnik wybrzeża, rybak kaszubski z jedyną bronią, wiosłem u boku, oddawał straż w ręce marynarza polskiego. Stojąc pod banderą, oświadczyłem w krótkim przemówieniu, żeśmy wrócili nad morze i że Rzeczpospolita Polska staje się znów władczynią na swoim Bałtyku, na znak czego – zaślubin Polski z Bałtykiem – rzucam w morze pierścień ofiarowany przez polską ludność Gdańska, który znów będzie polskim. Za tym pierścieniem pobiegło po lodowej tafli lśniącej pod wodami kilku Kaszubów, lecz żaden z nich nie mógł uchwycić pierścienia, który wiernie połączył się z wodami Bałtyku, a na moje zapytanie: – Czemuście go nie chwycili? – odpowiedzieli proroczo: Będziemy go mieli w Szczecinie. Uroczystość zakończono wbiciem w dno morskie pala z napisem: „Roku Pańskiego 1920, dnia 10 lutego Wojsko Polskie z generałem Hallerem na czele objęło w wieczyste posiadanie polskie morze”. 
Następnie, wjechawszy konno w fale Bałtyku, wygłosił słynne słowa: Oto dziś dzień krwi i chwały. Jest on dniem wolności, bo rozpostarł skrzydła Orzeł Biały nie tylko nad ziemiami polskimi, ale i nad morzem polskim […] zawdzięczamy to przede wszystkim Miłosierdziu Bożemu, a potem wszystkim, którzy w walce nie ustawali…

image

Po zaślubinach z Bałtykiem gen. Haller otrzymał funkcję Generalnego Inspektora  Armii Ochotniczej, powstałej w obliczu zagrożenia bolszewickiego ze wschodu, a wstępowali do niej masowo poprzedno zdemobilizowani Hallerczycy. Była to już jego druga ochotnicza armia, która miała teraz  kolor szary, jak szary był strój strzelca wojska J.Piłsudskiego. Los Błękitnej  Armi był z góry przesądzony, bowiem pod wodzą gen. Hallera stanowiła ona poważne zagrożenie  dla tworzącej się właśnie legendy Marszałka.

Generał J. Haller, jako dowódca Frontu Północnego, odegrał kluczową rolę w zwycięstwie nad bolszewikami podczas Bitwy Warszawskiej w 1920 r. Był on inicjatorem powstania Piątej Armii, której organizację i dowodzenie powierzył generałowi Władysławowi Sikorskiemu. (odsyłam do postu “To on obronił Warszawę”) W skład jej, oprócz ochotników, weszła słynna “żelazna dywizja” gen. F. Kralicka, przybyła z Francji z Błękitną Armią.

*Bajończycy – potoczna nazwa pododdziału Legii Cudzoziemskiej  złożonego z  polskich ochotników.

PS. Gen. Haller po zamachu majowym, który potępił, został przeniesiony w stan spoczynku. W 1933 r. odbył podróż do USA z misją udzielenia pomocy weteranom Błękitnej Armii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka